1. Dywizja Piechoty Legionów, utworzona rozkazem Naczelnego Dowództwa 21 lutego 1919 roku, odegrała istotną rolę w obronie świeżo odzyskanej niepodległości Polski. Jej pierwszym dowódcą został gen. Edward Śmigły-Rydz, późniejszy marszałek Polski. W trakcie walk z bolszewikami jednostka ta zasłynęła wówczas ze swojej determinacji i skuteczności na froncie wschodnim. Prawie dwadzieścia lat później, 1. Dywizja Piechoty Legionów stanęła przed kolejnym wyzwaniem, tym razem w starciu z silniejszym i lepiej wyposażonym przeciwnikiem – niemiecką III Rzeszą. Podczas wojny obronnej 1939 roku, dywizja znalazła się w składzie Grupy Operacyjnej „Wyszków”, której zadaniem było wzmocnienie obrony centralnej Polski. 

We wrześniu 1939 roku Polska zmagała się samotnie z potęgą niemieckiego Wehrmachtu. Polskie oddziały, od pierwszego dnia wojny, czyli od 1 września 1939 roku, ustępowały pod naporem niemieckiej przewagi technicznej i materiałowej wzdłuż całej granicy.

Podobnie wyglądała sytuacja na północy kraju, gdzie niemiecka 3. Armia, operująca z Prus Wschodnich, zaatakowała siły Armii „Modlin”. Już 2 września, po zaciętych walkach pod Mławą, polskie oddziały były zmuszone wycofać się na linię rzeki Narew. Tam, wspólnie z jednostkami Grupy Operacyjnej „Wyszków”, próbowały zatrzymać dalszy marsz wojsk niemieckich w okolicach Różana i Pułtuska.

Niestety, próba ta zakończyła się niepowodzeniem i 7 września 1939 roku oddziały Armii „Modlin” oraz Grupy Operacyjnej „Wyszków” wycofały się na kolejną linię obrony nad rzeką Bug. Mimo zaciętej obrony, już 9 września polskie jednostki zostały zmuszone do dalszego odwrotu.

Odwrót ten odbywał się w bardzo trudnych warunkach – pod ciągłym bombardowaniem niemieckiego lotnictwa oraz atakami pancernych grup pościgowych z niemieckiej Dywizji Pancernej „Kempf”. W obliczu tych przeciwności, dowództwo Armii „Modlin” oraz Grupy Operacyjnej „Wyszków” wprowadziło nową taktykę, nazwaną „wędrującymi kotłami”. Polskie oddziały zostały zorganizowane w formacje przygotowane do obrony we wszystkich kierunkach, przebijając się przez niemieckie oddziały zaporowe w powolnym marszu na południe, w kierunku rzeki Wieprz.

>>> Czytaj także: Wojna obronna 1939 roku w pigułce <<<

Sytuacja polskich wojsk jeszcze bardziej się skomplikowała 11 września, kiedy niemieckie oddziały pancerne i zmotoryzowane z Dywizji Pancernej „Kempf” oraz 11. Dywizji Piechoty zajęły Mińsk Mazowiecki i Siedlce, znajdujące się na dalekim zapleczu polskich oddziałów. W ten sposób jednostki Armii „Modlin” i Grupy Operacyjnej „Wyszków” znalazły się w okrążeniu. Już tego samego dnia podjęły operację mającą na celu wyrwanie się z niemieckich kleszczy.

W nocy z 11 na 12 września 1939 roku polskie jednostki z 41. i 33. Dywizji Piechoty przeprowadziły kontratak w rejonie Węgrowa, uderzając na Wschodnią Grupę Pościgową z niemieckiej Dywizji Pancernej „Kempf”. Polskim oddziałom udało się przejściowo odrzucić niemieckie siły, co umożliwiło im swobodny odwrót na wschód, w kierunku Białej Podlaskiej.

Wincenty Kowalski (ur. 11 września 1892 w Warszawie, zm. 29 listopada 1984 w River Forest) – generał brygady Wojska Polskiego, dowódca 1. Dywizji Piechoty Legionów | Źródło: Wikimedia Commons (domena publiczna)
Wincenty Kowalski (ur. 11 września 1892 w Warszawie, zm. 29 listopada 1984 w River Forest) – generał brygady Wojska Polskiego, dowódca 1. Dywizji Piechoty Legionów | Źródło: Wikimedia Commons (domena publiczna)

Jednocześnie, oddziały 1. Dywizji Piechoty Legionów pod dowództwem generała Wincentego Kowalskiego, wspierane przez część Mazowieckiej Brygady Kawalerii pułkownika Jana Karcza, uderzyły na niemiecki 44. Pułk Piechoty pod dowództwem pułkownika Karla Kleina oraz na oddział pościgowy „K” z Dywizji Pancernej „Kempf” w Kałuszynie. Atak ten zakończył się pełnym sukcesem. Polskie siły nie tylko przebiły się przez niemieckie pozycje, ale również rozbiły 44. Pułk Piechoty oraz część Grupy Pościgowej „K”, co pozwoliło im wyjść poza niemieckie okrążenie.

Aby zapewnić wsparcie tym oddziałom, 11. Dywizjon Pancerny pod dowództwem majora Stefana Majewskiego z Mazowieckiej Brygady Kawalerii otrzymał specjalny rozkaz od pułkownika Karcza. Miał on rankiem 12 września zabezpieczyć drogę w stronę Stoczka Łukowskiego, w rejonie Seroczyna i Wodynia, oraz połączyć się z Mazowiecką Brygadą Kawalerii w okolicach Siedlec.

Polskie uderzenie pod Seroczynem

Rankiem 12 września 1939 roku zgrupowanie 11. Dywizjonu Pancernego pod dowództwem majora Stefana Majewskiego, które dzień wcześniej odłączyło się od głównych sił Mazowieckiej Brygady Kawalerii w okolicach Czernika, zmierzało na wschód. Celem było ponowne połączenie się z brygadą w rejonie Siedlec. Major Majewski, z powodu braku łączności z dowództwem, nie zdawał sobie sprawy, że miasto Siedlce zostało już zajęte przez Niemców wieczorem 11 września.

Wobec powyższego, zgrupowanie w szyku marszowym (liczące ok. 250 żołnierzy, w tym 7 samochodów pancernych wz. 29 „Ursus”, 2 samochody wz. 34, 10 czołgów rozpoznawczych TKS oraz 20 motocykli wyposażonych w ręczne karabiny maszynowe) wyruszyło rankiem 12 września. Omijając walki w rejonie Kałuszyna, skąd dochodził odgłos salw artyleryjskich, oddziały ruszyły drogą okrężną z Mińska Mazowieckiego w stronę Siedlec.

Około godziny 9, kilka kilometrów za Seroczynem, polski pluton trzech samochodów pancernych wz. 29, będący na straży przedniej, natknął się na niemiecką Grupę Bojową „Steiner” z Dywizji Pancernej „Kempf”, dowodzoną przez pułkownika Felixa Steinera. Grupa ta składała się z 505 Batalionu Pionierów, kompani piechoty SS z Pułku „Deuschald”, kompanii czołgów z 7 Pułku Pancernego, kompani motocyklistów z Dywizjonu Rozpoznawczego SS, plutonu samochodów pancernych, plutonu artylerii przeciwpancernej i baterii dział piechoty. Wobec powyższego niemiecka grupa liczyła około 2500 żołnierzy, w tym 15 czołgów, 4 samochody pancerne, 5 armat przeciwpancernych, 4 armaty polowe 105 mm oraz ponad 300 pojazdów mechanicznych.

Po krótkiej wymianie ognia, polskie samochody pancerne wz. 29 wycofały się za pobliskie wzgórze. Niemieccy motocykliści i samochody pancerne Sd Kfz 222 rozpoczęli rozwijanie się do ataku po obu stronach drogi. W tym momencie na pole bitwy dotarły główne siły 11. Dywizjonu Pancernego. Major Majewski zdecydował się na pełny kontratak: szwadron samochodów pancernych wz. 29 zaatakował niemieckie siły od strony Seroczyna, a dwa plutony czołgów TKS uderzyły na obie flanki.

>>> Czytaj także: Zatrzymać niemiecką dywizję. Natarcie ułanów pod Kasiną Wielką <<<

Polski atak zaskoczył Niemców. Dwa czołowe niemieckie samochody pancerne Sd Kfz 222 zostały zniszczone ogniem polskich samochodów wz. 29, a pozostałe dwa szybko się wycofały. Niemiecka kompania motocyklistów, pod ostrzałem polskich pojazdów pancernych i czołgów TKS, wpadła w panikę, co doprowadziło do zniszczenia jednego z jej plutonów.

Zaskoczone zostały również niemieckie jednostki artylerii przeciwpancernej. Pluton działek 37 mm, zaskoczony w trakcie marszu, utracił dwa działa i część załogi. Niemieccy artylerzyści jednak szybko odpowiedzieli ogniem, niszcząc jeden polski samochód wz. 29 oraz czołg TKS. Polskie siły, zmuszone do przerwania natarcia i wycofania, schroniły się w rejonie Seroczyna.

Pomimo strat, bilans pierwszego starcia o Seroczyn, 12 września 1939 roku, był korzystny dla strony polskiej. Za cenę utraty jednego samochodu pancernego wz. 29, jednego czołgu TKS oraz kilku rannych, Polacy zdołali zniszczyć dwa niemieckie pojazdy Sd Kfz 222, dwa działa 37 mm, około 15 motocykli, kilka samochodów ciężarowych oraz zadać Niemcom straty w ludziach. Kilku niemieckich żołnierzy wzięto do niewoli.

Manewry wiosenne w okolicy Przemyśl -Lwów. Samochód pancerny wz. 29 w zimowym malowaniu maskującym | Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn.: 1-W-954-3 (domena publiczna)
Manewry wiosenne w okolicy Przemyśl -Lwów. Samochód pancerny wz. 29 w zimowym malowaniu maskującym | Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe, sygn.: 1-W-954-3 (domena publiczna)

W odpowiedzi na polskie działania, ok. godz. 11, Niemcy rzucili do walki wszystkie siły Grupy Pościgowej „Steiner”, wspierane przez artylerię polową kalibru 105 mm i lekkie czołgi Panzer I. To zmusiło Polaków do odwrotu za rzekę Świder.

Major Majewski, pomimo tego odwrotu, postanowił odzyskać Seroczyn, nie do końca zdając sobie sprawę z siły niemieckich oddziałów. W tym celu zorganizował grupę bojową, w której skład weszło ponad 70 piechurów pod dowództwem porucznika J. Hermana, uzbrojonych m.in. w dwa ciężkie karabiny maszynowe oraz karabin przeciwpancerny. Do oddziału dołączyła również zabłąkana bateria artylerii polowej z czterema działami 75 mm oraz nowo przybyła 62. kompania czołgów rozpoznawczych TKS pod dowództwem kapitana Stanisława Szapikowskiego, licząca 10 czołgów.

W wyniku tych wzmocnień, siły 11. Dywizjonu Pancernego majora Majewskiego wzrosły do 400 żołnierzy, 19 czołgów rozpoznawczych TKS, sześciu samochodów pancernych wz. 29, dwóch wz. 34 oraz czterech dział polowych 75 mm. Około godziny 12:30 rozpoczęto drugie natarcie na Seroczyn.

Jako pierwsza do ataku ruszyła piechota porucznika Hermana, która pod osłoną ognia karabinów maszynowych i dział polowych sforsowała rzekę Świder i wkroczyła do Seroczyna. Polska artyleria zmusiła niemieckie czołgi do wycofania się ze wzgórza dominującego nad miastem, niszcząc przy tym jeden pojazd PzKpfw I.

W dalszym etapie natarcia do walki włączyły się polskie samochody pancerne wz. 29 i wz. 34, wspierane przez czołgi TKS. Pojazdy zdołały przekroczyć most na rzece Świder, jednak najbardziej wysunięty samochód pancerny wz. 29 został zniszczony przez niemiecką armatę przeciwpancerną, a drugi wz. 34 poważnie uszkodzony.

Mimo poniesionych strat, polskie natarcie na Seroczyn trwało. Na pomoc oddziałom nacierającym przyszły czołgi rozpoznawcze TKS z 62. Kompanii Pancernej kapitana Szapikowskiego. Niestety, część z nich początkowo utknęła w zabagnionych łąkach nad rzeką Świder i z trudem udało się je wydobyć. Tylko jeden pojazd pozostał w bagnie. Wsparcie to umożliwiło jednak ostateczne opanowanie Seroczyna i wzięcie do niewoli kilkunastu niemieckich żołnierzy, którzy schronili się w miejscowym kościele.

>>> Czytaj także: Bitwa pod Orłą – ułani przeciwko czołgom Panzer IV <<<

Około godziny 13:00 Niemcy, przy wsparciu artylerii, wprowadzili do walki odwody w postaci kompanii czołgów z 7. pułku pancernego oraz dwóch kompanii piechoty z pułku SS „Deutschland”. To posunięcie zatrzymało dalsze postępy polskich oddziałów. Sytuację dodatkowo pogorszył brak amunicji w polskiej baterii artylerii lekkiej kalibru 75 mm, co pozbawiło polskie siły wsparcia ogniowego.

Pod naciskiem niemieckim pluton porucznika Hermana, który walczył o kolejne budynki Seroczyna, zaczął ponosić coraz większe straty. Wobec tego major Majewski około godziny 13:30 zdecydował o wycofaniu oddziałów na pozycje za rzeką Świder.

Walki o Seroczyn zakończyły się około godziny 14:00, kiedy większość polskich oddziałów bezpiecznie wycofała się za rzekę, uszkadzając most na przeprawie, aby uniemożliwić Niemcom pościg. Niestety, w kościele został odcięty porucznik Herman wraz z kilkoma żołnierzami, co doprowadziło do ich wzięcia do niemieckiej niewoli. Dalsze losy porucznika Hermana pozostają nieznane.

Po zakończeniu walk o Seroczyn, oddziały 11. dywizjonu pancernego zajęły pozycje obronne za rzeką Świder. Major Majewski, świadomy przeważających sił wroga, zrozumiał, że jego oddział stoi wobec znacznie silniejszego przeciwnika, niż początkowo przypuszczał. W związku z tym, około godziny 17:00 podjął decyzję o oderwaniu się od nieprzyjaciela, aby uniknąć całkowitego zniszczenia swoich sił przez Niemców.

Niemiecki Wehrmacht wkracza do polskiego miasteczka | Źródło: domena publiczna
Niemiecki Wehrmacht wkracza do polskiego miasteczka | Źródło: Bundesarchiv Bild 101I-380-0086-27, domena publiczna

Po godzinie 17:00 oddziały 11. dywizjonu pancernego, zgodnie z planem majora Majewskiego, rozpoczęły odwrót w kierunku Dęblina. Decyzja ta była konieczna, gdyż podczas walk o Seroczyn oddziały niemieckie rozproszyły pluton gospodarczy 11. dywizjonu pancernego, tracąc cenny zapas paliwa dla polskich pojazdów bojowych. Odwrót w stronę niezajętego jeszcze Dęblina, który posiadał magazyny amunicji i paliwa, był więc logicznym krokiem.

W trakcie odwrotu doszło do starcia z niemieckim oddziałem rozpoznawczym z 1. Pruskiej Dywizji Piechoty Wehrmachtu w okolicach wioski Gończyce. Mimo że Polacy odparli atak, zniszczeniu uległ jeden samochód pancerny wz. 29, którym jechał major Majewski. Na szczęście, dowódca nie odniósł obrażeń.

Podsumowując pierwszą fazę walk o Seroczyn 12 września 1939 roku, straty obu stron wyglądały następująco:
– Straty niemieckie: 2 samochody pancerne Sd. Kfz. 221, 1 czołg Panzer I, 2 armatki przeciwpancerne 37 mm, kilka ciężkich karabinów maszynowych, 10 samochodów i 20 motocykli. W wyniku walk Niemcy stracili około 20 żołnierzy zabitych i zaginionych, 30 rannych oraz kilku wziętych do niewoli.
– Straty polskie: 3 samochody pancerne wz. 29, 1 samochód pancerny wz. 34, 2 czołgi rozpoznawcze TKS oraz 6 ciężarówek z paliwem. Polska strona poniosła również straty w sile żywej: kilku żołnierzy zabitych, kilkunastu rannych i ponad 20 wziętych do niewoli.

Mimo utraty miasteczka Seroczyn i dwukrotnie większej liczby zniszczonych pojazdów pancernych, bilans walk dla strony polskiej można uznać za korzystny. Dzięki zaangażowaniu sił niemieckiej Dywizji Pancernej „Kempf” w walki o Seroczyn, Niemcy nie zdołali zrealizować planu działań na kierunku Garwolin–Góra Kalwaria. Niemiecki plan zakładał bowiem jak najszybsze połączenie niemieckich sił z przyczółkiem nad Wisłą w Górze Kalwarii, który został opanowany 9 września przez oddziały 1. Dywizji Pancernej. Spowodowałoby to całkowite okrążenie polskich sił w rejonie Warszawy już 12 września 1939 roku.

>>> Czytaj także: Kolbuszowa 1939 – polskie Vickersy kontra Panzery <<<

Walki o Seroczyn, prowadzone przez około 400 żołnierzy 11. dywizjonu pancernego, zniweczyły te niemieckie plany. Ponadto, bitwa spowodowała rozciągnięcie sił niemieckiej Dywizji Pancernej „Kempf” na przestrzeni ponad 50 kilometrów, co doprowadziło do zatorów na wąskich polskich drogach z kierunku Siedlec. Niemieckie kolumny zaopatrzeniowe były narażone na stałe ataki niewielkich polskich oddziałów, a po południu 12 września Dywizja „Kempf” została unieruchomiona z powodu braku paliwa do czołgów i pojazdów pancernych.

Ten impas znacznie ułatwił polskim oddziałom 1. Dywizji Piechoty Legionów prowadzenie działań w tym rejonie w dniach 13–14 września 1939 roku.

Przegrupowanie wojsk polskich w rejonie Kałuszyn-Seroczyn

Na nową arenę walk w rejonie Seroczyna i Wodyni weszły oddziały polskiej 1. Dywizji Piechoty Legionów, zwane „Wileńskimi Niedźwiedziami”, dowodzone przez generała Wincentego Kowalskiego. Były to jednostki z Wilna, które już od 6–7 września 1939 roku brały udział w walkach z Niemcami jako część Grupy Operacyjnej „Wyszków” pod Pułtuskiem nad Narwią. Po wycofaniu się na południe, broniły linii rzeki Bug w dniach 8–9 września, a następnie na rozkaz Naczelnego Wodza, marszałka Rydza-Śmigłego, ruszyły w długi marsz odwrotowy na południe Polski.

Marsz ten został przerwany w miejscowości Kałuszyn przez niemieckie jednostki pościgowe z 11. Dywizji Piechoty i Dywizji Pancernej „Kempf” z 3. Armii. W Kałuszynie drogę polskim oddziałom zagrodziła niemiecka Grupa „K”, składająca się z dwóch batalionów 44. pułku piechoty, wspartych przez kompanię czołgów lekkich z Dywizji Pancernej „Kempf”, dywizjon artylerii polowej oraz kompanię przeciwpancerną. W sumie Niemcy zgromadzili tam ponad 3000 żołnierzy, obsadzając główny węzeł komunikacyjny.

W odpowiedzi na to, generał Kowalski skierował swoje siły – liczące około 10 000 żołnierzy – do ataku na Kałuszyn w nocy z 11 na 12 września 1939 roku. Mimo początkowych trudności w rozwinięciu wszystkich oddziałów, atak zakończył się pełnym sukcesem. Oddziały niemieckiej Grupy Pościgowej „K” zostały rozbite, a 44. pułk piechoty z 11. Dywizji uległ rozproszeniu. Resztki niemieckich jednostek zdołały zgromadzić się dopiero w Siedlcach około południa 12 września, gdzie spodziewano się kolejnego polskiego natarcia.

Polskie tankietki | Źródło: Narodowej Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-W-958-5 (domena publiczna)
Polskie tankietki | Źródło: Narodowej Archiwum Cyfrowe, sygn. 1-W-958-5 (domena publiczna)

Po tym kosztownym zwycięstwie morale polskich żołnierzy znacznie wzrosło. Niestety, generał Kowalski otrzymał informacje od zwiadu, że Niemcy ponownie zablokowali drogę odwrotu na południe. Grupa Pościgowa „Steiner” z Dywizji Pancernej „Kempf”, wsparta przez pułk SS „Deutschland” oraz ocalałe oddziały Grupy „K”, obsadziła drogę od Seroczyna do Siedlec. Siły niemieckie liczyły około 5000 żołnierzy i były wspierane przez liczne wozy bojowe, co stanowiło kolejną przeszkodę na drodze polskiej 1. Dywizji Piechoty Legionów.

Mimo niepokojących wieści, generał Wincenty Kowalski, dowódca 1. Dywizji Piechoty Legionów, został poinformowany, że niemiecka kolumna pancerno-motorowa z Dywizji Pancernej „Kempf” jest nadmiernie rozciągnięta na przestrzeni ponad 50 kilometrów, od Seroczyna do Siedlec, i utknęła z powodu braku paliwa. Generał Kowalski postanowił wykorzystać tę sytuację.

Podczas wieczornej odprawy, około godziny 18:00, 12 września 1939 roku, wydał rozkaz swoim oficerom do przebicia się przez niemieckie okrążenie. Plan zakładał, że 1. Dywizja Piechoty Legionów, wsparta częścią Mazowieckiej Brygady Kawalerii, skieruje się w stronę lasów w rejonie Łukowa-Jagodna, aby uniknąć całkowitego okrążenia.

>>> Czytaj także: Dwie puszki ananasa za uratowanie ORP „Orzeł” <<<

Zgodnie z planem 6. pułk piechoty Legionów pod dowództwem podpułkownika Jana Kasztelowicza, wsparty 2. dywizjonem artylerii z 1. pułku artylerii lekkiej oraz 1. dywizjonem artylerii ciężkiej, miał przemieszczać się w kierunku Kuflewa, przez Borki i Kamienicę, w stronę Oleśnicy. 1. pułk piechoty Legionów, dowodzony przez pułkownika Kazimierza Burczaka, wsparty 1. dywizjonem artylerii z 1. pułku artylerii lekkiej, maszerował w kierunku Jeruzala, Lipnego i Dębowców. W miejscowości Ruda Wolińska miał zorganizować pozycje obronne przeciwko ewentualnej niemieckiej odsieczy z Siedlec. 5. pułk piechoty Legionów, pod dowództwem podpułkownika Kazimierza Bąbińskiego, wspólnie z 2. batalionem 116. pułku piechoty z 41. Dywizji oraz 3. dywizjonem artylerii z 1. pułku artylerii lekkiej, miał przemieszczać się przez Jeruzal i Seroczyn. Natomiast Mazowiecka Brygada Kawalerii pod dowództwem pułkownika Jana Karcza miała osłaniać całą operację od strony Siedlec, poruszając się w kierunku Żeliszewa, Ozorowa i Kopci.

Druga bitwa o Seroczyn i rejon Wodyni

Oddziały 1. Dywizji Piechoty Legionów oraz Mazowieckiej Brygady Kawalerii wyruszyły na wyznaczone pozycje w nocy z 12 na 13 września 1939 roku. Niestety, ze względu na słabą łączność radiową, wiele polskich oddziałów pogubiło się w ciemnościach i nie dotarło na miejsca wyjściowe przed świtem.

Dlatego też, polski atak na pozycje Niemców rozpoczął się dopiero około godziny 5:30 rano 13 września. W natarciu wzięło udział ponad 11 000 polskich żołnierzy (około 8 500 z 1. Dywizji Piechoty Legionów oraz 2 500 z Mazowieckiej Brygady Kawalerii), wspieranych przez prawie 50 dział polowych.

Pomimo początkowych trudności, jak bombardowanie oddziałów 5. pułku piechoty Legionów przez niemieckie lotnictwo w Jeruzalu, polski atak okazał się skuteczny. Niemieccy żołnierze byli całkowicie zaskoczeni siłą polskiego natarcia, które wywołało w ich szeregach chwilową panikę. Oddziały 1. Dywizji Legionów, osłonięte poranną mgłą, zaatakowały niemieckie jednostki, które z powodu braku paliwa odpoczywały w miejscowościach Jeruzal, Lipiny, Turca, Kamieniec, Ruda, Helenowo, Wodynie i Oleśnica.

Po ciężkich walkach polskie oddziały zdołały rozbić m.in. kolumnę sztabową generała Wernera Kempfa, dowódcy Dywizji Pancernej „Kempf”. Niemal doszło do pojmania niemieckiego generała. Zniszczeniu uległo także kilka kompanii pułku SS „Deutschland”, kompanii kolarzy oraz znacznej części 505. batalionu pionierów SS, jak i tabor kołowy Dywizji Pancernej „Kempf”.

W wyniku polskiego natarcia zadano Niemcom poważne straty zarówno w ludziach, jak i w sprzęcie. Zniszczono około 25 pojazdów pancernych, kilka armat polowych i przeciwpancernych, dużą ilość broni maszynowej oraz ponad 100 samochodów ciężarowych, osobowych i motocykli. Ponadto wzięto do niewoli ponad 200 jeńców.

Polskie oddziały również poniosły znaczne straty, zwłaszcza wśród kadry oficerskiej, jednak były one na tym etapie jeszcze akceptowalne.

Atak polskiej piechoty | Źródło: domena publiczna
Atak polskiej piechoty | Źródło: domena publiczna

Najtrudniejsza sytuacja miała miejsce w rejonie Seroczyna, gdzie 5. pułk piechoty Legionów napotkał na silny opór niemieckiego 505. batalionu pionierów SS. Mimo początkowych sukcesów, takich jak rozbicie części niemieckich oddziałów w Jeruzalu i Borkach, Polacy dotarli do Seroczyna dopiero około godziny 9:30. Tam napotkali dobrze zorganizowany opór reszty sił niemieckich, które zabarykadowały się w budynku szkoły i kościele.

Pomimo zaangażowania większości sił 5. pułku piechoty Legionów, Niemcy otrzymali wsparcie. Do Seroczyna przybyła kompania czołgów i piechoty z Grupy „K”, która wieczorem 12 września została przerzucona w ten rejon z Kałuszyna. Walki o Seroczyn przeciągnęły się aż do wieczora 13 września. Niemieckie oddziały mogły kontynuować walkę dzięki dostawom paliwa zrzucanym przez samoloty transportowe Ju 52.

>>> Czytaj także: Powietrzna walka podpułkownika Pamuły – starcie PZL P.11 z Bf 109 <<<

O zaciętości tych walk świadczą wspomnienia jednego z niemieckich oficerów 505. batalionu pionierów: „Podczas walk o Seroczyn nie braliśmy jeńców, choć niektórzy polscy żołnierze byli gotowi złożyć broń. Bowiem niemieccy żołnierze nie przerywali ostrzału, a rannych polskich żołnierzy po prostu dobijali”.

Ostatecznie polskie oddziały, po całodziennych zaciętych walkach, odstąpiły od zdobycia Seroczyna i wycofały się w stronę Wodynie.

W drugiej bitwie o Seroczyn, stoczonej 13 września 1939 roku, obie strony poniosły znaczne straty. Po stronie niemieckiej liczba zabitych i zaginionych wynosiła około 60-80 żołnierzy, a rannych od 130 do 150. Polacy zniszczyli około 10 czołgów i 50 pojazdów mechanicznych, w tym samochody i motocykle.

Polskie straty były znacznie większe, zginęło od 240 do 300 żołnierzy. Ponadto po zakończeniu walk, Niemcy, w akcie zemsty, zamordowali około 41 mieszkańców Seroczyna.

Wieczorem 13 września 1939 roku generał Wincenty Kowalski, po analizie sytuacji, uznał, że niemiecka Grupa „Steiner” została na tyle poważnie osłabiona, że można przystąpić do dalszych działań operacyjnych w kierunku Łukowa. Z tego powodu wydał rozkaz przygotowania jednostek 1. Dywizji Piechoty Legionów do ataku na ostatnią niemiecką linię obrony, która rozciągała się od Woli Wodyńskiej przez Olszyce, Czachy, Kopcie aż do Domanic.

Według informacji polskiego wywiadu, Niemcy zaczęli tworzyć tę linię obrony wieczorem 13 września, w odpowiedzi na rozbicie Grupy „Steiner”. Polskie oddziały miały tym razem zmierzyć się z siłami Grupy Bojowej „Kortzfleisch”, złożonej z 1. i części 22. Pułku Piechoty oraz wspartej przez trzy dywizjony artylerii polowej i dwie kompanie czołgów z Dywizji Pancernej „Kempf”. Siły niemieckie liczyły ponad 6000 żołnierzy, dysponujących około 36 działami polowymi, 40 pojazdami opancerzonymi oraz wsparciem lotnictwa Luftwaffe.

Polskie natarcie w rejonie Wodynie

Atak oddziałów 1. Dywizji Piechoty Legionów na ostatnią niemiecką linię obrony rozpoczął się w pełnych ciemnościach, około godziny 2:00 w nocy 14 września 1939 roku. Natarcie prowadzone było w trzech głównych kierunkach. Po pierwsze, 1. pułk piechoty Legionów, wsparty przez 1. dywizjon artylerii z 1. pułku artylerii lekkiej oraz 1. dywizjon artylerii ciężkiej, ruszył wzdłuż osi Szostek–Ruda Wolińska–Trzciniec–Domanice–Las Jagodno. Po drugie, 6. pułk piechoty Legionów z 2. dywizjonem artylerii z 1. pułku artylerii lekkiej atakował na kierunku Wola Wodyńska–Helenów–Róża Podgórna, zmierzając do lasów w rejonie Jagodna. Po trzecie, 5. pułk piechoty Legionów, wspierany przez 3. dywizjon artylerii, uderzył wzdłuż osi Wola Wodyńska–Helenów w stronę lasów Jagodne.

Natomiast Mazowiecka Brygada Kawalerii otrzymała zadanie zabezpieczenia pozycji 1. Dywizji Piechoty Legionów od wschodu, w rejonie Żebraka, osłaniając ją przed siłami niemieckimi operującymi od strony Siedlec.

Spieszona polska kawaleria w czasie bitwy | Źródło: Wikimedia Commons (domena publiczna)
Spieszona polska kawaleria w czasie bitwy | Źródło: Wikimedia Commons (domena publiczna)

Początkowo polskie natarcie przebiegało sprawnie, jednak już po pierwszych trzydziestu minutach sytuacja zaczęła się komplikować. Oddziały 1. Dywizji Piechoty Legionów, maszerujące w ciemnościach, ponownie utraciły ze sobą kontakt, co doprowadziło do rozproszenia sił.

>>> Czytaj także: 24 pułk ułanów w obronie Rzeszowa <<<

Zamieszanie w polskich szeregach szybko wykorzystali Niemcy. Około godziny 2:30 opanowali kluczową miejscowość na trasie przemarszu polskich oddziałów – Wolę Wodyńską. Niemcy wzmocnili swoje siły, rozlokowując tam 3. batalion piechoty z 22. pułku piechoty, wsparty kilkoma czołgami, działami przeciwpancernymi oraz liczną bronią maszynową.

W wyniku tego polskie oddziały, zarówno z 5., jak i 6. pułku piechoty Legionów, od godziny 3:30 do 9:00 rano 14 września bezustannie szturmowały Wolę Wodyńską. Mimo zajęcia większości budynków w miejscowości i zadania przeciwnikowi znacznych strat, polskie ataki nie były dobrze skoordynowane, co sprawiało, że wielokrotnie załamywały się w ogniu niemieckiej artylerii polowej.

Polska artyleria, mimo początkowego skutecznego wsparcia oddziałów, po dwóch godzinach walki przestała działać z powodu wyczerpania amunicji. Około godziny 9:00, oddziały 5. i 6. pułku piechoty Legionów przerwały szturm na Wolę Wodyńską i rozpoczęły manewr okrążający pozycje niemieckie, zarówno od północy, jak i południa, kontynuując marsz w stronę lasów pod Łukowem.

Nieco bardziej korzystna sytuacja panowała na odcinku działania 1. pułku piechoty Legionów. Tutaj również, około godziny 2:00, 14 września, rozpoczęto atak na pozycje niemieckie. Mimo poniesionych strat polskie oddziały osiągnęły pewne sukcesy, zajmując przedni skraj niemieckiej obrony w Trzcińcu i Kopcach, wypierając niemieckie siły w stronę Domanic.

Jednak późniejsze natarcie 1. pułku piechoty Legionów, które ruszyło około godziny 6:00 na pozycje w rejonie Czachy-Domanice, załamało się pod silnym ostrzałem niemieckiej artylerii, broni maszynowej, a także w wyniku kontrataków niemieckich czołgów i nalotów Luftwaffe.

Około godziny 10:00 generał Kowalski wydał rozkaz wstrzymania dalszych ataków na pozycje w rejonie Domanic. Dowódcy walczących pułków i batalionów 1. Dywizji Piechoty Legionów otrzymali polecenie, by ich oddziały, podzielone na mniejsze grupy, próbowały przebijać się przez niemieckie linie, omijając kluczowe punkty obrony i zmierzając w stronę lasów pod Łukowem.

Tymczasem w nocy z 13 na 14 września 1939 roku na zapleczu polskich oddziałów 1. Dywizji Piechoty Legionów miały miejsce istotne wydarzenia. Niemieckie dowództwo, chcąc wesprzeć odcięte jednostki w Seroczynie, zdecydowało się na wysłanie znaczących posiłków oraz uzupełnień w paliwie. Około godziny 1:00 wyruszyła silna Grupa Bojowa, licząca około 5000 żołnierzy, składająca się z oddziałów 43. pułku piechoty i części 22. pułku piechoty z 1. Dywizji Piechoty, wzmocniona kompaniami czołgów z Dywizji Pancernej „Kempf”.

Po dwugodzinnym marszu od strony Siedlec, niemiecka grupa zajęła opuszczone przez Polaków miejscowości: Żebrak, Ruda Wolińska, Oleśnica i Wodynie, nawiązując kontakt z odciętymi oddziałami w Seroczynie.

>>> Czytaj także: Policyjne samochody pancerne w wojnie obronnej z 1939 r. <<<

Jednak spokojny marsz niemieckich wojsk zakończył się niespodziewanie około godziny 3:30-4:00, kiedy to oddziały 5. pułku piechoty legionów, które wcześniej, po nieudanym szturmie na Wolę Wodyńską, pogubiły się w ciemnościach, ruszyły w niewłaściwym kierunku – na północ zamiast na wschód. Doprowadziło to do przypadkowego spotkania z niemieckimi jednostkami w miejscowości Ruda Wolińska.

Wojska niemieckie wkraczają do polskiej wsi | Źródło: Bundesarchiv sygn. Bild_101I-012-0012-05 (domena publiczna)
Wojska niemieckie wkraczają do polskiej wsi | Źródło: Bundesarchiv sygn. Bild_101I-012-0012-05 (domena publiczna)

Około godziny 3:30 polscy żołnierze z 5. pułku piechoty Legionów niespodziewanie uderzyli na stłoczone w miasteczku niemieckie oddziały 43. pułku piechoty. Siła ataku była na tyle duża, że płonęły niemieckie ciężarówki wypełnione paliwem, a także niszczone były pojazdy pancerne.

Około godziny 4:00 nad ranem 14 września 1939 roku do intensywnych walk w rejonie niemieckich tyłów dołączyły jednostki 7. i 11. pułku ułanów z Mazowieckiej Brygady Kawalerii. Polscy kawalerzyści zaatakowali niemiecki konwój, składający się z blisko 100 ciężarówek przewożących amunicję oraz cysterny z paliwem, eskortowany przez 5 czołgów i 5 samochodów pancernych.

Polski atak zakończył się całkowitym zniszczeniem niemieckiej kolumny. Po niespełna godzinie z konwoju pozostały jedynie dymiące wraki pojazdów. Walki były na tyle zacięte, że niemieccy oficerowie z 43. pułku piechoty, pytani przez dowództwo 1. Pruskiej Dywizji o sytuację na froncie, odpowiadali: „Wszędzie. Polacy, pod osłoną nocy, podkradają się do naszych czołgów i próbują je podpalać.”

Główne starcia w rejonie Rudy Wolińskiej i Żebraka ustały dopiero około godziny 10:00, choć pojedyncze strzały były słyszane jeszcze do wieczora 14 września.

Po zakończeniu walk dwa bataliony 5. pułku piechoty Legionów pod dowództwem majora Czerwienia udały się w kierunku Broszkowa, gdzie dołączył do nich oddział kapitana Trojczyka, złożony z batalionu 116. pułku piechoty 41. Dywizji oraz ośmiu dział polowych z 1. pułku artylerii lekkiej. Po zdobyciu pociągu ewakuacyjnego, grupa licząca ponad 800 żołnierzy wyruszyła w stronę Warszawy. Część oddziałów zdołała dotrzeć do stolicy i wzięła udział w jej obronie, podczas gdy pozostałe oddziały walczyły w rejonie Otwocka i na Lubelszczyźnie aż do końca września 1939 roku.

Inny oddział 5. pułku piechoty Legionów, liczący ponad 200 żołnierzy oraz dwa działa polowe, pod dowództwem podporucznika Masztaka, ruszył na wschód. Części tych żołnierzy udało się połączyć 1 października 1939 roku z oddziałami generała Kleeberga maszerującymi na zachód.

Duża część sił 1. Dywizji Piechoty Legionów, w tym generał Wincenty Kowalski, przebiła się przez niemieckie pozycje w rejonie Domanic i dotarła do lasów pod Łukowem 15 września 1939 roku. Na miejsce przybyły mocno wykrwawione bataliony 6. pułku piechoty Legionów, 2. batalion 5. pułku piechoty Legionów majora Kusztry, 1. batalion 1. Pułku piechoty Legionów pod dowództwem majora Włodzimierza Grabowskiego oraz kilka baterii artylerii z 1. pułku artylerii lekkiej.

W rejonie Radzynia Podlaskiego i Parczewa generał Kowalski przystąpił do odtwarzania swojej rozbitej dywizji. Już 16 września 1939 roku udało się zreorganizować siły w jeden pełny, trzybatalionowy 1. pułk piechoty Legionów, złożony z pozostałych batalionów oraz jednego dywizjonu artylerii lekkiej.

W sumie 16 września 1939 roku 1. Dywizja Piechoty Legionów liczyła około 3500 żołnierzy, uzbrojonych w 12–14 dział polowych kalibru 75–100 mm, dwie haubice 155 mm z 1. dywizjonu artylerii ciężkiej, dwa działka przeciwlotnicze 40 mm oraz około 10 armatek przeciwpancernych kalibru 37 mm.

>>> Czytaj także: Bitwa pod Zboiskami – ostatnie zwycięstwo „czarnych diabłów” płk. Maczka <<<

Dzięki dalszym staraniom generała Wincentego Kowalskiego, już 19 września 1939 roku 1. Dywizja Legionów osiągnęła stan dwóch pełnych pułków. Do jej składu włączono 8. pułk piechoty Legionów podpułkownika Antoniego Cebulskiego, złożony z rozbitych oddziałów 3. Dywizji Piechoty Legionów. W efekcie liczebność jednostki wzrosła do ponad 6000 żołnierzy.

Polska piechota w marszu | Źródło: doemna publiczna
Polska piechota w marszu | Źródło: domena publiczna

Generał Kowalski dodatkowo podporządkował sobie Mazowiecką Brygadę Kawalerii pułkownika Jana Karcza, która po przebiciu się przez niemiecki pierścień w rejonie Wodynie-Domanice liczyła około 2000 żołnierzy. Z tymi siłami generał Kowalski ruszył do ostatniego starcia w kampanii wrześniowej, znanego jako II Bitwa Tomaszowska.

Tymczasem niemieckie oddziały z Dywizji Pancernej „Kempf” oraz 1. Wschodniopruskiej Dywizji Piechoty uzyskały pełną swobodę manewru dopiero 16 września 1939 roku. Przez kilka dni ich ruchy były utrudnione z powodu zniszczeń na drodze z Siedlec do Seroczyna, gdzie wraki niemieckich pojazdów blokowały przejazd. Dopiero rankiem 16 września niemieckie ekipy techniczne oczyściły trasę.

Od 12 do 16 września zaopatrzenie odciętych oddziałów niemieckich w rejonie Seroczyna było realizowane przez Luftwaffe. Samoloty Ju-52 dostarczały paliwo, amunicję i żywność zarówno drogą powietrzną na spadochronach, jak i lądując na polowych lotniskach. Operacje te również przyniosły pewne straty, gdyż kilka samolotów zostało zniszczonych lub poważnie uszkodzonych podczas lądowań w trudnym terenie.

Pyrrusowe zwycięstwo? – próba bilansu

W dniach 12–14 września 1939 roku w rejonie Seroczyna, Wodynia i Domanic, strona niemiecka nie zdołała połączyć się z przyczółkiem w Górze Kalwarii nad Wisłą, gdzie znajdowały się oddziały niemieckiej 10. Armii. W rezultacie pierścień okrążenia wokół Warszawy zamknął się dopiero cztery dni później, co umożliwiło części polskich oddziałów wycofanie się na wschód i kontynuowanie walki.

Niemcy nie zdołali również całkowicie zniszczyć 1. Dywizji Piechoty Legionów, mimo że niemieckie radio już od 12 września ogłaszało jej nieuchronną zagładę. Straty strony niemieckiej w tej trzydniowej bitwie pod Seroczynem, Wodyniem i Domanicami wyniosły około 400-450 zabitych i zaginionych żołnierzy, około 700-800 rannych. Ponadto zniszczone lub uszkodzone zostało około 60 pojazdów pancernych oraz ponad 400 pojazdów kołowych, w tym samochodów i motocykli. Stracono także kilka armat i działek przeciwpancernych oraz znaczną liczbę broni maszynowej.

Do tych strat należy doliczyć zniszczenie kilku samolotów Luftwaffe, zarówno bojowych, jak i transportowych, które zostały zestrzelone w trakcie walk lub uległy wypadkom podczas prób lądowania w celu dostarczenia zaopatrzenia odciętym oddziałom niemieckim.

12 września 1939 roku polski oddział pod dowództwem majora Stefana Majewskiego odniósł znaczący sukces pod Seroczynem, zatrzymując niemieckie siły na 24 godziny. Mimo przewagi liczebnej przeciwnika, Polacy zdołali opóźnić działania niemieckiej Dywizji Pancernej „Kempf” i 1. Wschodniopruskiej Dywizji Piechoty.

Generał Wincenty Kowalski, podsumowując bitwę pod Seroczynem i Wodyniem, obrazowo stwierdził: „Żołnierze 1 Dywizji Legionów w bitwie pod Seroczynem i Wodyniami przeszli po brzuchach niemieckich żołnierzy”.

>>> Czytaj także: Generał Mieczysław Smorawiński: od walk z bolszewikami do tragicznej śmierci w Katyniu <<<

W trakcie starć pod Seroczynem i Wodyniem, niemiecka Dywizja Pancerna „Kempf” doznała tak poważnych strat, że utraciła zdolność operacyjną. W rezultacie, większość jej oddziałów została 18 września 1939 roku skierowana do oblężenia twierdzy Modlin, gdzie do 29 września blokowały polską załogę. Po kapitulacji Modlina, oddziały „Kempf” zasłynęły przede wszystkim brutalnym mordem na polskich żołnierzach 2. Dywizji Legionów w Zakroczymiu.

W dniach 13–14 września 1939 roku 1. Dywizja Piechoty Legionów, wspierana przez Mazowiecką Brygadę Kawalerii, przełamała w końcu trzecią linię obrony niemieckiej, lecz została zdziesiątkowana.

Straty strony polskiej w trzydniowej bitwie pod Seroczynem, Wodyniem i Domanicami (12–14 września 1939 roku) były poważne. Około 700–750 żołnierzy zginęło, w tym wielu zamordowanych przez żołnierzy SS podczas prób poddania się. Rannych zostało od 1000 do 1200 polskich żołnierzy, a około 2500 trafiło do niewoli. Stracono także około 20 dział polowych, kilkanaście dział przeciwpancernych, dwa działa przeciwlotnicze, cztery samochody pancerne wz. 29 i wz. 34 oraz dwa czołgi rozpoznawcze TKS.

Do tych strat należy dodać również ofiary wśród ludności cywilnej. W rejonie Seroczyna, Wodynia, Rudy i innych pobliskich miejscowości żołnierze niemieccy, w tym oddziały SS i Wehrmachtu, zamordowali około 200–300 Polaków i Żydów. Były to działania odwetowe za opór stawiany przez polskie siły w tych rejonach.


Bibliografia:
– Bryja M., Panzerwaffe 1939-1945, Warszawa 1996.
– Faszcza D., 5 Pułk Piechoty Legionów, Pruszków 1994.
– Frowien K., Schluss mit Polen, Berlin1939.
– Głowacki L., Obrona Warszawy i Modlina 1939, Warszawa 1985.
– Jurga T., Karbowski W., Armia „Modlin”, Warszawa 1987.
– Jurga T., Regularne Jednostki Wojska polskiego w 1939 r., Warszawa 1975.
– Jurga T., Wrzesień 1939 r., Warszawa 1969.
– Komorowski K., Boje Polskie 1939-1945 Przewodnik Encyklopedyczny, Warszawa 2009.
– Kursten F., Panzer greifen an,.Lipsk 1940.
– Ledwoch J., Samochody pancerne Wojska Polskiego 1918-1939, Warszawa 2013.
– Ledwoch J., Waffen SS, Warszawa 1993.
– Magnuski J., Samochody Pancerne Wojska Polskiego 1918-1939, Warszawa 1993.
– Majewski R., Waffen-SS mity i rzeczywistość, Wrocław 1983.
– Majewski S., Jedenasty Pancerny, Oświęcim 2016.
– Makert W., 1 Pułk Piechoty Legionów, Pruszków 2006.
– Makert W., 6 Pułk Piechoty Legionów, Pruszków 2001.
– Materiały archiwalne SS „Aufklarung Abteilung in Poland 1939” z Militar Archiv Freiburg.
– Porwit M., Komentarze do historii polskich działań obronnych 1939 r., Warszawa 1978.
– Senger ud Eiterlin F.M, Die deutschen Panzer 1926-1945, Monachium 1969.
– Solarz J., SS Verfugungstruppen 1939, Warszawa 2004.
– Szubański R., Pancerne boje września 1939, Warszawa 2009.
– Unser Kampf in Polen, Monachium 1940.
– Vorman N., Der Feldzug in Polen, Weissenburg 1958.
– Wieczorkiewicz P., Kampania 1939 r., Warszawa 2001.
– Wodziński A., 1 Dywizja Piechoty Legionów, Warszawa 2016.
– Wyszczelski L., Kałuszyn 1939, Warszawa 2015.
– Zalewski W., Wielki Atlas Kampanii Wrześniowej 1939, Warszawa 2009.
– Zarzycki P., 1 Pułk Artylerii Lekkiej, Pruszków 1995.
– Zawilski A., Bitwy polskiego września, Warszawa 1972.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W górę