W trakcie kampanii wrześniowej 1939 roku, pomimo przewagi niemieckich sił pancernych, polskie oddziały wykazały się nie tylko niezwykłą odwagą, ale także umiejętnością wykorzystywania zdobycznego sprzętu wojskowego.
Wybuch wojny niemiecko-polskiej zastał polskie siły zbrojne 1 września 1939 roku rozciągnięte wzdłuż całej granicy z Niemcami, liczącej około 1400 kilometrów. Wojsko Polskie, którego stan na ten dzień wynosił około 900 tys. żołnierzy, dysponowało 4,5 tys. działami polowymi, 800 czołgami lekkimi i rozpoznawczymi, 100 samochodami pancernymi oraz 400 samolotami bojowymi. Na te siły spadła niemal cała potęga niemieckiego Wehrmachtu, który zgromadził około 1,8 mln żołnierzy, uzbrojonych w 2500 czołgów, 1000 samochodów pancernych, 2 tys. samolotów bojowych i 9 tys. dział polowych.
Wobec tak znacznej przewagi liczebnej i technologicznej wojsk niemieckich, oddziały polskie stopniowo wycofywały się w głąb terytorium Rzeczypospolitej, licząc głównie na szybką interwencję ze strony sojuszników – Wielkiej Brytanii i Francji. Wycofywanie się polskich sił było jednak poprzedzane intensywnymi walkami, podczas których żołnierze polscy zadawali niemieckim siłom znaczne straty w szeregu bitew i potyczek.
Kampania wrześniowa, trwająca do 6 października 1939 roku, została dodatkowo skomplikowana przez agresję Związku Radzieckiego, który 17 września 1939 roku uderzył na Polskę od wschodu. Siły sowieckie liczyły wówczas około 700 tys. żołnierzy, uzbrojonych w 5 tys. czołgów i samochodów pancernych, 10 tys. dział polowych oraz 2 tys. samolotów bojowych.
>>> Czytaj także: Wojna obronna 1939 roku w pigułce <<<
Pomimo przewagi liczebnej i technologicznej przeciwników, żołnierze polscy odnosili sukcesy w wielu bitwach i potyczkach, zdobywając znaczne ilości sprzętu bojowego, w szczególności pojazdów pancernych i zmotoryzowanych. Na przykład, podczas walk na Pomorzu, Mazowszu oraz Ziemi Łódzkiej pod Mokrą, polskie siły przejęły ponad 30 czołgów i samochodów pancernych. W bitwach nad Bzurą zdobyto ponad 30 pojazdów, natomiast w starciach na Górnym Śląsku, Ziemi Kieleckiej, Podkarpaciu, Małopolsce Wschodniej oraz Ziemi Lubelskiej, w tym w bitwie pod Tomaszowem Lubelskim, przejęto prawie 25 jednostek. W trakcie obrony Warszawy, podczas ataków niemieckiej 4. Dywizji Pancernej na stolicę w dniach 8–10 września 1939 roku, Niemcy utracili ponad 100 czołgów i samochodów pancernych, z czego około 30 trafiło w ręce Polaków.

Na froncie wschodnim również odnotowano przypadki zdobycia sprzętu przeciwnika. W bitwach pod Szackiem, Wytycznem, Grodnem i Kodziowcami polskie siły przejęły kilkanaście pojazdów pancernych, w tym 15 pod Szackiem i 10 pod Wytycznem. Niestety, pojazdy te, zwłaszcza sowieckie, były w złym stanie technicznym, co uniemożliwiało ich szybkie wykorzystanie bojowe. W większości przypadków ograniczano się do wymontowywania uzbrojenia, w szczególności karabinów maszynowych, gdyż działa zamontowane na stałe były trudne do demontażu i ponownego użycia.
Łącznie polskie oddziały zdobyły około 200 czołgów i samochodów pancernych, jednak w 95% przypadków nie udało się ich wykorzystać w walce. Głównymi przyczynami były szybkie opuszczanie obszarów, na których zdobywano sprzęt, brak odpowiedniego wyposażenia technicznego do napraw, a także niedobory przeszkolonego personelu, w tym kierowców czołgów. W rezultacie polscy saperzy często niszczyli zdobyte pojazdy poprzez wysadzanie ich przedziałów silnikowych, aby uniemożliwić ich ponowne wykorzystanie przez wroga.
>>> Czytaj także: Uderzenie 1. Dywizji Piechoty Legionów pod Seroczynem i Wodynie <<<
Warto przywołać istotny przykład wykorzystania zdobytych niemieckich czołgów w celach propagandowych, mających na celu podtrzymanie morale obrońców Warszawy.
10 września 1939 roku, na rozkaz dowództwa Obrony Warszawy, 2. Kompania polskich czołgów lekkich 7TP pod dowództwem kapitana Stanisława Grąbczewskiego, w sile około 10 czołgów, wspierana przez oddział piechoty zmotoryzowanej, otrzymała zadanie przeprowadzenia wieczornego rozpoznania w rejonie Warszawa-Leszno. W trakcie tej akcji polskie siły zaskoczyły niemiecki oddział pancerny w okolicach cmentarza w Wawrzyszowie, który, mylnie biorąc polskie czołgi za swoje, nie podjął walki.
W wyniku tego starcia polskim oddziałom udało się wziąć do niewoli licznych jeńców oraz zdobyć trzy niemieckie czołgi lekkie typu Panzer I w nienaruszonym stanie. Zdobyte pojazdy zostały następnie odholowane przez polskie czołgi 7TP do Warszawy, gdzie umieszczono je w Ogrodzie Saskim. Tam niemieckie czołgi stały się obiektem dużego zainteresowania mieszkańców stolicy i symbolem chwilowego sukcesu w walce z przeważającymi siłami wroga.

Nie jest jasne, dlaczego pomimo obecności w Warszawie warsztatów naprawczych, dostępności personelu technicznego oraz rezerwowych kierowców czołgów, zdobyte Panzer I nie zostały wykorzystane bojowo. Do końca obrony stolicy, zakończonej kapitulacją 28 września 1939 roku, niemieckie pojazdy pozostawały niewykorzystane w działaniach zbrojnych.
We wrześniu 1939 roku odnotowano kilkanaście potwierdzonych przypadków bojowego wykorzystania zdobytego niemieckiego sprzętu pancernego przez Wojsko Polskie.
Jednym z pierwszych takich przypadków było przejęcie przez żołnierzy 51. Dywizjonu Pancernego z Krakowskiej Brygady Kawalerii w dniu 3 września 1939 roku czterech niemieckich samochodów pancernych typu Sd.Kfz. 221 należących do 2. Dywizji Lekkiej w rejonie Szczekocin nad Pilicą. Jeden z pojazdów, w pełni sprawny Sd.Kfz. 221 o nazwie własnej „Leopard”, został włączony do plutonu techniczno-gospodarczego 51. Dywizjonu Pancernego, gdzie pełnił funkcję ochrony zaplecza gospodarczego tej jednostki. Niestety, podczas odwrotu oddziałów 4 września 1939 roku w kierunku Kielc, pojazd ten uległ awarii w rejonie miejscowości Żebrówki. Z relacji polskich żołnierzy wynika, że został on następnie zatopiony w pobliskim stawie.
>>> Czytaj także: 24 pułk ułanów w obronie Rzeszowa <<<
Kolejny przypadek dotyczył samochodu pancernego Sd.Kfz. 222, zdobytego 5 września 1939 roku przez polskich żołnierzy pod Piotrkowem Trybunalskim, najprawdopodobniej z oddziałów 1. Dywizji Pancernej. Pojazd, mimo przestrzelin pancerza, posiadał sprawny silnik i nienaruszone uzbrojenie. Grupa polskich żołnierzy z 19. Dywizji Piechoty przyprowadziła ten pojazd w południe 5 września do Tomaszowa Mazowieckiego. Następnie został on włączony w skład nadwyżek 2. Dywizjonu 4. Pułku Artylerii Ciężkiej, stacjonującego wówczas w Tomaszowie Mazowieckim.
W nocy z 5 na 6 września 1939 roku, po przełamaniu polskiej obrony pod Piotrkowem Trybunalskim przez niemieckie oddziały pancerne, polski oddział nadwyżek artylerii z 4. Pułku Artylerii Ciężkiej (PAC) stacjonujący w Tomaszowie Mazowieckim otrzymał rozkaz natychmiastowej ewakuacji do Warszawy. Sprzęt i personel załadowano na 11 zarekwirowanych samochodów osobowych i ciężarowych. W trakcie marszu do kolumny dołączono zdobyty wcześniej niemiecki samochód pancerny Sd.Kfz. 222, który skutecznie osłaniał polską kolumnę przed nocnymi atakami niemieckich dywersantów z V kolumny, operujących intensywnie w tym rejonie.

7 września 1939 roku w godzinach popołudniowych, w rejonie Rawy Mazowieckiej, kolumna zmotoryzowana została silnie zbombardowana przez niemieckie lotnictwo. W wyniku nalotu niemiecki samochód pancerny Sd.Kfz. 222 został poważnie uszkodzony i wpadł do przydrożnego rowu. Polscy żołnierze zdemontowali z pojazdu karabin maszynowy, a sam wrak porzucili, kontynuując ewakuację w kierunku Warszawy.
Innym interesującym przykładem zdobycia niemieckiego sprzętu pancernego była sytuacja z 6 września 1939 roku, kiedy to niemiecki oddział rozpoznawczy z 2. Dywizji Lekkiej, składający się z czterech samochodów pancernych Sd.Kfz. 222, zapuścił się w okolice Skarżyska-Kamiennej. Niemiecka kolumna została zaatakowana przez polskie siły zbrojne pod dowództwem porucznika Stefana Kistelskiego, złożone z około 200 żołnierzy. Polacy dysponowali ośmioma działkami przeciwlotniczymi Bofors 40 mm, jednym działem polowym 75 mm oraz sześcioma ciężkimi karabinami maszynowymi.
>>> Czytaj także: Bitwa pod Zboiskami – ostatnie zwycięstwo „czarnych diabłów” płk. Maczka <<<
W wyniku skoncentrowanego ostrzału polskich armat trzy niemieckie samochody pancerne zostały całkowicie zniszczone, a czwarty, nieuszkodzony, został porzucony przez niemiecką załogę, która zbiegła z pola walki. Pojazd szybko uruchomiono dzięki pomocy polskich żołnierzy i pracowników zakładów starachowickich. Po zamalowaniu niemieckich oznaczeń w postaci białych krzyży samochód został włączony w skład 12. Dywizji Piechoty z Grupy Operacyjnej generała Stanisława Skwarczyńskiego. Dowódcą pojazdu mianowano kaprala Jana Skibę, kierowcę z 51. Dywizjonu Pancernego.
W dniach 7–8 września 1939 roku pojazd pancerny osłaniał stanowiska artyleryjskie 12. Dywizji Piechoty, a 9 września brał udział w walkach pod Iłżą, wspierając polskie oddziały. Niestety, po przegranej bitwie pod Iłżą pojazd został porzucony przez polskie siły, które wycofywały się w kierunku Wisły.
Ciekawy epizod związany z wykorzystaniem zdobycznych niemieckich pojazdów pancernych dotyczył działań bojowych Nowogródzkiej Brygady Kawalerii generała Władysława Andersa we wrześniu 1939 roku. Pierwszy niemiecki pojazd pancerny został zdobyty przez żołnierzy tej brygady, wspólnie z 91. Dywizjonem Pancernym, 13 września 1939 roku w miejscowości Siennica. Był to samochód pancerny typu Sd.Kfz. 13, należący do niemieckiego oddziału rozpoznawczego 11. Dywizji Piechoty. Bezpośrednio po zdobyciu pojazd został włączony do wyposażenia 91. Dywizjonu Pancernego.

14 września 1939 roku oddziały Nowogródzkiej Brygady Kawalerii, wspierane przez polskie siły pancerne, rozpoczęły marsz z rejonu Garwolina w kierunku południowej Polski, docierając około 20 września w rejon na wschód od Zamościa. W tym obszarze oddziały Nowogródzkiej Brygady Kawalerii, wraz z jednostkami Wileńskiej, Wołyńskiej, Kresowej Brygady Kawalerii oraz Brygadą Kawalerii pułkownika Zakrzewskiego, utworzyły tzw. Grupę Kawalerii generała Andersa. Grupa ta weszła w skład oddziałów Frontu Północnego dowodzonego przez generała Stefana Dąb-Biernackiego.
Zgodnie z rozkazem dowódcy Frontu Północnego, oddziały Grupy Kawalerii generała Andersa 23 września 1939 roku o świcie przeprowadziły natarcie na styku dwóch niemieckich korpusów piechoty VII i VIII, wchodzących w skład 14. Armii. Polski atak zakończył się pełnym sukcesem, w wyniku czego kawalerzyści opanowali strategicznie ważną przeprawę przez rzekę Wieprz w miejscowości Krasnobród.
>>> Czytaj także: Bitwa o Zamość w 1939 roku <<<
Podczas tego zwycięstwa zdobyto znaczne ilości niemieckiego sprzętu wojskowego należącego do 8. Dywizji Piechoty Wehrmachtu, w tym około 20 samochodów osobowych i ciężarowych, kilka motocykli, dużą ilość broni maszynowej, a także kolejny niemiecki samochód pancerny typu Sd.Kfz. 13, który został przejęty przez polskie oddziały.
Po sukcesie w Krasnobrodzie generał Władysław Anders podjął decyzję o utworzeniu Specjalnej Grupy Pancerno-Motorowej, która miała działać w ramach jego oddziałów kawalerii. Dowództwo nad grupą powierzono majorowi Antoniemu Śliwińskiemu. Grupa składała się głównie z pojazdów pancernych i motorowych 91. Dywizjonu Pancernego, a także wszystkich zdobytych pojazdów motorowych.
Na dzień 23 września 1939 roku Grupa Pancerno-Motorowa generała Andersa liczyła około 200 żołnierzy, dysponujących następującym sprzętem: 2–3 czołgami rozpoznawczymi TKS, 3 samochodami pancernymi wz. 34, 2 zdobycznymi niemieckimi samochodami pancernymi Sd.Kfz. 13, a także około 40 samochodami ciężarowymi i osobowymi. Głównym zadaniem tej grupy było prowadzenie rozpoznania oraz torowanie drogi oddziałom kawalerii generała Andersa na południe Polski, operując na tyłach wojsk niemieckich.

Generał Anders, na podstawie informacji uzyskanych od pojmanych niemieckich oficerów, dowiedział się o ustaleniach niemiecko-sowieckich dotyczących demarkacji terytoriów oraz o planowanym odwrocie wojsk niemieckich spod Lwowa na linię rzeki San. W związku z tym postanowił jak najszybciej przemieścić swoje oddziały w kierunku granicy węgierskiej, zanim obszar ten zostanie zajęty przez siły sowieckie.
Marsz oddziałów generała Andersa z Krasnobrodu w rejon Chyrowa na południe od Przemyśla przebiegał bardzo szybko, mimo licznych trudności. W okresie od 24 do 26 września 1939 roku oddziały przebyły ponad 150 kilometrów, zatrzymując się dopiero w rejonie Władypola, około 25 kilometrów od granicy węgierskiej.
Postój został wymuszony przez napotkanie oddziałów Armii Czerwonej, w tym 34. Dywizji Kawalerii i 28. Brygady Pancernej, które dysponowały około 30 czołgami T-26. W wyniku zaciętych, dwudniowych walk, polskie siły kawaleryjskie i pancerne, pomimo bohaterskiego oporu, zostały rozbite przez przeważające siły sowieckie. Rozproszone grupy żołnierzy próbowały przebić się do granicy węgierskiej, jednak generałowi Andersowi nie udało się tego dokonać.
>>> Czytaj także: Bitwa pod Orłą – ułani przeciwko czołgom Panzer IV <<<
29 września 1939 roku, w miejscowości Jasionka Stasiowa, zaledwie 3 kilometry od granicy węgierskiej, generał Anders został ciężko ranny i w wyniku sowieckiego pościgu pojmany przez Rosjan.
Kolejny istotny epizod związany ze zdobyciem niemieckich samochodów pancernych podczas kampanii wrześniowej 1939 roku miał miejsce w okolicach miejscowości Huszlewa, około 20 kilometrów na wschód od Siedlec. Wydarzenie to związane było z działalnością grupy wypadowej żołnierzy i lotników z 13. Eskadry Obserwacyjnej Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew”.
W dniu 12 września 1939 roku oddziały 13. Eskadry Obserwacyjnej stacjonowały na polowym lotnisku na wschód od Huszlewa, przygotowując się do dalszej ewakuacji na wschód. W tym czasie, od miejscowej ludności cywilnej, do żołnierzy stacjonujących na lotnisku dotarły informacje o obecności niemieckich pojazdów pancernych w miejscowości Huszlewa.

Na wieść o tym zdarzeniu dowódca eskadry, kapitan pilot Lucjan Fijuth, znany ze swojej odwagi i zdecydowania, postanowił podjąć działania mające na celu neutralizację niemieckiego oddziału pancerno-rozpoznawczego oraz zabezpieczenie ewakuacji eskadry. Warto podkreślić, że kapitan Fijuth był postacią wyjątkowo dynamiczną – znany jest na przykład z incydentu z 3 września 1939 roku, kiedy to, na jego bezpośredni rozkaz, załoga samolotu obserwacyjnego RWD-14 „Czapla” (sierżant Romuald Podwysocki i porucznik Józef Taraszewski) zaatakowała kolumnę zmotoryzowaną złożoną z 12 niemieckich motocykli z koszami, ostrzeliwując ją z karabinu maszynowego i obrzucając granatami.
W przypadku Huszlewa, kapitan Fijuth zorganizował grupę wypadową składającą się z około 15–16 ochotników. Byli oni uzbrojeni w dwa lotnicze karabiny maszynowe, zdemontowane z uszkodzonych samolotów RWD-14 „Czapla”, oraz w znaczną liczbę granatów. Grupa wypadowa, dowodzona osobiście przez kapitana Fijutha, wsiadła do dwóch samochodów ciężarowych i około południa wyruszyła w stronę miejscowości Huszlewa.
Po dotarciu na miejsce potwierdzono obecność niemieckiego oddziału pancerno-rozpoznawczego, który chwilowo zatrzymał się w okolicy, gromadząc informacje na temat rozmieszczenia polskich oddziałów. Wykorzystując nieuwagę Niemców i ich tymczasowy postój, grupa kapitana Fijutha przeprowadziła skoordynowany atak. Żołnierze polscy podkradli się niepostrzeżenie w pobliże czterech niemieckich pojazdów pancernych, które następnie zostały skutecznie unieszkodliwione.
>>> Czytaj także: Polskie pojazdy pancerne w Jugosławii (1941-1945) <<<
Z informacji uzyskanych po zdarzeniu wynika, że zdobyte pojazdy były to niemieckie samochody pancerne typu Sd.Kfz 13, należące do oddziału rozpoznawczego 1. Niemieckiej Brygady Kawalerii. Z czterech pojazdów pancernych, które udało się przejąć polskim żołnierzom, tylko jeden został uruchomiony. Kapitan Lucjan Fijuth, wraz ze swoją grupą wypadową, wykorzystał ten zdobyczny pojazd do dalszej ewakuacji 13 Eskadry Obserwacyjnej. Po dotarciu do lądowiska Górka Polaka koło Łucka, 15 września 1939 roku, niemiecki samochód pancerny Sd.Kfz 13 uległ awarii i musiał zostać porzucony w trakcie marszu na wschód.
Kolejnym istotnym zagadnieniem dotyczącym zdobycznych niemieckich pojazdów pancernych w Kampanii Wrześniowej 1939 roku są przypadki użycia niemieckich czołgów lekkich przez oddziały Wojska Polskiego. Pierwsze poważniejsze wykorzystanie tych pojazdów miało miejsce podczas II Bitwy Tomaszowskiej, kiedy to jednostki 13 Brygady Piechoty pułkownika Wacława Szalewicza, odtworzonej z pozostałości po rozbitej 13 Dywizji Piechoty Armii „Prusy”, wzięły udział w walkach. 13 Brygada, razem z brygadami 29 i 19, weszła w skład Improwizowanej Dywizji Piechoty generała Wołkowickiego.

Choć 13 Brygada Piechoty była jednostką improwizowaną, była jedną z najlepiej uzbrojonych polskich brygad piechoty w czasie Kampanii Wrześniowej. Składała się z około 5000 żołnierzy i dysponowała znacznym potencjałem artyleryjskim, w tym 11 Zmotoryzowanym Dywizjonem Artylerii Najcięższej z moździerzami kal. 220 mm, 6 Zmotoryzowanym Dywizjonem Artylerii Ciężkiej z armatami 120 mm, a także wieloma innymi jednostkami artylerii i sprzętem przeciwpancernym. Do jej wyposażenia należało także około 70-80 ciężkich karabinów maszynowych.
W dniu 19 września 1939 roku, po koncentracji w rejonie Hrubieszowa, generał Dąb-Biernacki wydał rozkaz wykonania głównego natarcia na Tomaszów Lubelski, mającego na celu przełamanie niemieckich linii i umożliwienie swobodnego dotarcia polskich oddziałów do granicy węgierskiej.
Zgodnie z wydanym rozkazem, oddziały 13 Brygady Piechoty rozpoczęły 20 września 1939 roku przemieszczanie się w stronę Tomaszowa Lubelskiego. Jednak już 21 września, podczas przygotowań do głównego natarcia, polska jednostka została zaskoczona przez kontratak niemieckiego batalionu piechoty z 28 Dywizji, wspieranego przez dwa lekkie czołgi typu Panzer I, które zostały przydzielone z 2 Dywizji Pancernej.
Atak ten został jednak szybko odparty w wyniku skoncentrowanego ognia artylerii polskiej 13 Brygady, który doprowadził do całkowitego rozproszenia niemieckich oddziałów. W wyniku zamieszania, niemieckie siły porzuciły większość swojego sprzętu, w tym oba czołgi Panzer I. Czołgi te, mimo że nie były uszkodzone, zostały przejęte przez polskich żołnierzy z 6 Zmotoryzowanego Dywizjonu Artylerii Ciężkiej, którzy po zamalowaniu białych krzyży, wprowadzili je do dalszej walki.
>>> Czytaj także: Kolbuszowa 1939 – polskie Vickersy kontra Panzery <<<
W dniach 22-23 września 1939 roku, oba niemieckie czołgi Panzer I brały udział w walkach toczonych przez 13 Brygadę Piechoty na przedmieściach Tomaszowa Lubelskiego, gdzie wywoływały znaczną dezorientację w szeregach niemieckich obrońców. Jednakże, pod wieczór 23 września, po przejściu na tyły nacierających oddziałów z „Frontu Północnego”, 13 Brygada Piechoty została okrążona przez kontratak niemieckiej 2 Dywizji Pancernej. W związku z tym, dowódca brygady, pułkownik Szalewicz, zarządził nocny odwrót na północ, za linię rzeki Wieprz. Decyzja ta spowodowała porzucenie przez Polaków większości ciężkiego sprzętu artyleryjskiego, w tym obu zdobytych czołgów Panzer I.
Kolejnym, a jednocześnie ostatnim udokumentowanym przypadkiem wykorzystania czołgów niemieckich przez Wojsko Polskie we wrześniu 1939 roku był udział tych pojazdów w działaniach Półkompanii Pancernej, dowodzonej przez porucznika Józefa Jakubowicza. Oddział ten został utworzony w dniach 11-14 września 1939 roku w bazie 12 Batalionu Pancernego w Łucku, z pozostałości sprzętowych Głównej Składnicy Broni Pancernej, która została ewakuowana z Warszawy na wschód.
To właśnie na stacji kolejowej w Kwiercach, niedaleko Łucka, porucznik Jakubowicz odkrył tabor kolejowy, który zawierał 7 francuskich czołgów lekkich typu Renault R-35 i Hotchkiss H-35. Czołgi te zostały niezwłocznie zdjęte z transportu kolejowego, poddane pobieżnym naprawom i obsadzone przez żołnierzy rezerwy z 12 Batalionu Pancernego. W rezultacie, 15 września 1939 roku powstała Półkompania Pancerna porucznika Jakubowicza, licząca około 50 żołnierzy i oficerów, uzbrojonych w 7 czołgów lekkich typu Renault R-35 i Hotchkiss H-35, a także około 12 samochodów ciężarowych i osobowych oraz 5 motocykli.

17 września 1939 roku, Półkompania Pancerna porucznika Jakubowicza otrzymała od dowódcy garnizonu „Łuck” generała Skuratowicza rozkaz marszu na południe Polski, w kierunku granicy rumuńskiej. Decyzja ta została podjęta w odpowiedzi na informację o przekroczeniu przez oddziały sowieckie granicy Polski 17 września 1939 roku. Porucznik Jakubowicz zdecydował się skierować swój oddział jak najdalej od wschodniej granicy, podążając najkrótszą trasą w kierunku Lwowa.
18 września 1939 roku, Półkompania Pancerna została podporządkowana Zgrupowaniu Bojowemu „Dubno” pułkownika Hanki-Kuleszy, liczącemu około 6000 żołnierzy, z którym kontynuowała marsz w kierunku Buska, do którego dotarła 19 września.
>>> Czytaj także: Policyjne samochody pancerne w wojnie obronnej z 1939 r. <<<
20 września 1939 roku, Półkompania Pancerna porucznika Jakubowicza, wraz z resztą Zgrupowania „Dubno”, wyruszyła z miejscowości Busko w kierunku Kamionki-Strumiłowa. Po przebyciu zaledwie 5 kilometrów, doszło do niespodziewanego kontaktu z czołówką pancerną sowieckiej 24 Brygady Czołgów. Zaskoczenie było obopólne, jednak polscy czołgiści, dysponujący czołgami lekkimi Renault R-35 i Hotchkiss H-35, wykazali się większą szybkością, natychmiast otwierając ogień z dział i karabinów maszynowych w kierunku sowieckich czołgów T-26. Efektem tego ataku było zapalenie jednego z nich oraz uszkodzenie dwóch pozostałych, co zmusiło sowiecką piechotę na samochodach do szybkiego odwrotu, a polskim jednostkom umożliwiło kontynuowanie marszu na południe.
Niestety, w trakcie starcia jeden z czołgów Renault R-35 został poważnie uszkodzony przez ogień przeciwnika, co zmusiło polski oddział do pozostawienia go na polu bitwy. Dodatkowo, podczas dalszego marszu, polscy pancerniacy zmuszeni byli porzucić kolejny czołg Renault R-35, którego silnik uległ awarii.
Rankiem 21 września 1939 roku, pozostałe czołgi lekkie z Półkompanii Porucznika Jakubowicza (łącznie 4 sztuki: Renault R-35 i Hotchkiss H-35) dotarły nad rzekę Bug, w rejon Kamionki-Strumiłowa, gdzie rozpoczęły przeprawę przez rzekę. Po wysłaniu konnego patrolu rozpoznawczego, dowódca Zgrupowania Bojowego „Dubno” pułkownik Hanka-Kulesza uzyskał informację, że miejscowość Kamionka-Strumiłowa jest obsadzona przez silny oddział niemiecki, wydzielony z 2 Dywizji Pancernej. W związku z tym, podjął decyzję o niezwłocznym uderzeniu na ten niemiecki oddział, gdyż polska Grupa Bojowa „Dubno” była coraz bardziej narażona na ataki sowieckich jednostek, które zbliżały się od tyłu.

Atak polskich sił na niemieckie pozycje w miejscowości Kamionka-Strumiłowa rozpoczął się około godziny 11:00, 21 września 1939 roku, a w jego ramach batalion piechoty „Kraków”, wsparty przez cztery czołgi lekkie Renault R-35 i Hotchkiss H-35 z półkompanii porucznika Jakubowicza, oraz artylerię Zgrupowania „Dubno”, podjął działania ofensywne. Podczas ataku Niemcy przeprowadzili kontratak pancerny, który jednak został skutecznie odparty przez polskie czołgi. Polscy pancerniacy, dowodzeni przez porucznika Jakubowicza, zniszczyli jeden niemiecki czołg typu Panzer II, a także uszkodzili dwa lub cztery inne czołgi niemieckie typu Panzer I i II. W trakcie walki zniszczony został jeden z polskich czołgów Renault R-35, a drugi został poważnie uszkodzony.
Do wieczora 21 września 1939 roku polskie jednostki Grupy „Dubno” opanowały miejscowość Kamionka-Strumiłowa, gdzie wzięły około 100 niemieckich jeńców i zdobyły 20 pojazdów, w tym samochody ciężarowe, osobowe oraz 3 samochody pancerne. Ponadto, polscy żołnierze zdobyli 5 niemieckich czołgów typu Panzer I i II, z których dwa czołgi Panzer I zostały uruchomione przez żołnierzy z półkompanii pancernej, pod kierunkiem porucznika Witolda Richtera – przedwojennego rajdowca i eksperta techniki samochodowej. Interesującym incydentem było to, że porucznik Richter, w zamian za paczkę papierosów, przewoził polskich piechurów na jednym ze zdobycznych czołgów Panzer I, podczas odpoczynku po bitwie.
22 września 1939 roku półkompania pancerna porucznika Jakubowicza, licząca zaledwie dwa czołgi Renault R-35 i dwa zdobyczne czołgi Panzer I, wraz z 12 Dywizjonem Artylerii Najcięższej, oddzieliła się od Zgrupowania „Dubno” i ruszyła na północ w kierunku Bełza, aby dołączyć do oddziałów Frontu Północnego.
23 września 1939 roku, po osiągnięciu miejscowości Bełz, półkompania porucznika Jakubowicza skierowała się w stronę Tyszowiec, które osiągnięto wieczorem. W trakcie tego marszu porzucono oba niemieckie czołgi typu Panzer I, których silniki odmówiły posłuszeństwa.
24 września 1939 roku, pod Tyszowcami, doszło do ostatniej potyczki pancernej półkompanii porucznika Jakubowicza. Rankiem, na wychodzące z tej miejscowości polskie oddziały, spadł nagły atak sowieckiej czołówki pancernej z 24 Brygady Czołgów, składającej się z dwóch czołgów T-26 i kompanii piechoty. Atak ten został skutecznie powstrzymany przez ostatnie dwa polskie czołgi Renault R-35, które zmusiły siły sowieckie do odwrotu.
Niestety, z powodu licznych uszkodzeń obu czołgów, zostały one 25 września 1939 roku porzucone przez własne załogi w rejonie Grabowca. Po tym zdarzeniu, większość żołnierzy z półkompanii porucznika Jakubowicza wsiadła do samochodów ciężarowych i udała się w stronę miasta Chełm.
Bibliografia:
– Białasiewicz W., Wrzesień 1939 na Zamojszczyźnie, Warszawa 2011.
– Boje Polskie 1939-1945 Przewodnik Encyklopedyczny, pod red. Krzysztofa Komorowskiego, Warszawa 2009.
– Głowacki L., Obrona Warszawy i Modlina 1939, Warszawa 1985.
– Grzelak Cz., Szack-Wytyczno 1939, Warszawa 2001.
– Guz T., Lis W., Sobczuk R., Bitwy pod Tomaszowem Lubelskim w 1939 r., Lublin 2010.
– Nawrocki A., Jakubowski R., 5 Batalion Pancerny, Pruszków 2003.
– Pawlak J., Polskie Eskadry w Wojnie Obronnej 1939 r., Warszawa 1991.
– Szubański R., 4 Batalion Pancerny, Pruszków 1996.
– Szubański R., Polska Broń Pancerna w 1939 r., Warszawa 2004.
– Tarczyński J., 12 Batalion Pancerny, Pruszków 1995.
– Zarzycki P., 1 Pułk Artylerii Motorowej, Pruszków 1992.
– Zarzycki P., 4 Pułk Artylerii Ciężkiej, Pruszków 1999.
– Zarzycki P., Iłża 1939, Warszawa 2013.
– Zawilski P.A., Bitwy Polskiego Września 1939, Warszawa 1989.
– Ziemblicki P., Tomaszów Lubelski Wrzesień 1939 Polskie Rydwany Ognia, praca niepublikowana.