Operacja „Overlord” była największym przedsięwzięciem morsko-desantowym w historii działań wojennych, mającym na celu przełamanie niemieckiego systemu umocnień znanego jako Wał Atlantycki i otwarcie drugiego frontu w Europie Zachodniej. Lądowanie sił alianckich na wybrzeżu Normandii, przeprowadzone 6 czerwca 1944 roku, zostało poprzedzone wieloletnimi przygotowaniami strategicznymi, logistycznymi oraz intensywną działalnością wywiadowczą.

Społeczności państw alianckich z rosnącym napięciem oczekiwały rozpoczęcia inwazji, postrzegając ją jako zapowiedź końca wojny w Europie. Adolf Hitler, przewidując możliwość alianckiego desantu, przez blisko cztery lata rozwijał na okupowanych wybrzeżach Atlantyku rozbudowany system fortyfikacji – składający się z betonowych bunkrów, zapór, pól minowych i umocnionych stanowisk artyleryjskich – obsadzonych przez dziesiątki tysięcy żołnierzy Wehrmachtu.

W odpowiedzi na to zagrożenie, siły alianckie zgromadziły w Wielkiej Brytanii ponad trzy miliony żołnierzy oraz stworzyły największe w dziejach połączone zgrupowanie sił morskich i powietrznych, przeznaczone do realizacji jednego, ściśle określonego celu: przełamania niemieckiej obrony i odzyskania kontroli nad kontynentalną Europą. Terytorium północnej Francji, będące pod niemiecką okupacją, stało się w rezultacie jednym z najbardziej ufortyfikowanych obszarów w historii nowoczesnych konfliktów zbrojnych. Od początku 1944 roku zarówno strona aliancka, jak i niemiecka prowadziły intensywne przygotowania do decydującej konfrontacji, która miała przesądzić o strategicznej równowadze w Europie i wpłynąć na kształt powojennego ładu międzynarodowego.

Plany dotyczące otwarcia nowego frontu w Europie

Pierwsze koncepcje inwazji aliantów zachodnich na kontynent europejski pojawiły się już w 1940 roku, miały jednak wówczas charakter czysto teoretyczny i symboliczny. Skromne siły lądowe Wielkiej Brytanii oraz rozproszenie zaangażowania wojskowego na wielu teatrach działań – w Afryce Północnej, basenie Morza Śródziemnego, na Oceanie Atlantyckim, Dalekim Wschodzie oraz w samej metropolii – uniemożliwiały realizację jakiejkolwiek poważniejszej ofensywy na kontynencie. Jednym z istotnych momentów tej fazy wojny był sukces operacji „Compass” w Libii, który jednak został zaprzepaszczony decyzją o wysłaniu korpusu ekspedycyjnego do Grecji. Porażka tej kampanii, a także utrata Krety w 1941 roku, przyniosły znaczne straty w ludziach i sprzęcie, których uzupełnienie w ówczesnych warunkach stanowiło poważne wyzwanie logistyczne.

Punktem zwrotnym w sytuacji strategicznej aliantów zachodnich było przystąpienie Stanów Zjednoczonych do wojny w grudniu 1941 roku. Amerykańska gospodarka bardzo szybko została przestawiona na tory produkcji wojennej. W ciągu zaledwie kilku miesięcy rozpoczęto masową produkcję sprzętu wojskowego: z taśm montażowych schodziły tysiące pojazdów, setki czołgów i samolotów, a stocznie uruchomiły seryjne budowy okrętów transportowych, niszczycieli, lotniskowców i innych jednostek pływających. Intensyfikacja amerykańskiego wsparcia materiałowego stanowiła kluczowy czynnik umożliwiający odwrócenie losów wojny na korzyść aliantów, co wyraźnie uwidoczniło się podczas trzeciej bitwy pod El Alamein w październiku–listopadzie 1942 roku.

>>> Czytaj także: Krótka historia II wojny światowej <<<

W wyniku rosnącej przewagi materiałowej i organizacyjnej, siły alianckie mogły podjąć skuteczną ofensywę na froncie północnoafrykańskim. Do 23 listopada 1942 roku, na odcinku frontu o długości 150 kilometrów, skoncentrowano około 220 tysięcy żołnierzy, 1100 czołgów, 1350 dział oraz 550 samolotów. Zdecydowana przewaga nad jednostkami Afrika Korps umożliwiła 8. Armii brytyjskiej podjęcie ofensywy, zakończonej zwycięstwem i pościgiem za wycofującymi się siłami niemieckimi dowodzonymi przez gen. Erwina Rommla. W styczniu 1943 roku, w momencie gdy siły brytyjskie wkroczyły do Trypolisu, w wyzwolonej przez wojska amerykańskie Casablance odbyła się konferencja przywódców Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz Wolnej Francji, która wyznaczyła kolejne kierunki strategiczne w wojnie z państwami Osi.

Podczas konferencji alianckiej w Casablance, która odbyła się w dniach 12–24 stycznia 1943 roku, przywódcy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii podjęli decyzję o otwarciu drugiego frontu w Europie Zachodniej w 1944 roku. W kolejnym etapie planowania, na konferencji w Quebecu w sierpniu 1943 roku, prezydent Franklin D. Roosevelt i premier Winston Churchill uzgodnili, że kierunkiem inwazji będzie północna Francja. Pomimo formalnej zgody na wybór miejsca desantu, strona brytyjska w dalszym ciągu wyrażała preferencje wobec alternatywnych rozwiązań operacyjnych.

Delegacja amerykańsk i brytyjska w Casablance. Siedzą prezydent USA Franklin D. Roosevelt oraz premier Wielkiej Brytanii Winston S. Churchill | Źródło: US Navy (domena publiczna)
Delegacja amerykańska i brytyjska w Casablance. Siedzą prezydent USA Franklin D. Roosevelt oraz premier Wielkiej Brytanii Winston S. Churchill | Źródło: US Navy (domena publiczna)

Rząd brytyjski, z Churchillem na czele, opowiadał się za kontynuowaniem strategii tzw. „uderzenia w miękkie podbrzusze Europy”. Proponowano rozbudowę działań wojennych w basenie Morza Śródziemnego, w tym desant na Kretę, opanowanie greckich wysp, inwazję na kontynentalną Grecję oraz dalsze natarcie przez Półwysep Apeniński w kierunku Mediolanu i Wenecji. Kluczowym elementem tej koncepcji było wkroczenie sił alianckich do południowych Niemiec przez Austrię oraz zsynchronizowane połączenie z wojskami sprzymierzonymi działającymi na Bałkanach.

Według planów przedstawianych przez Churchilla, alianci mieli zająć Jugosławię, Albanię, Bułgarię, części Rumunii i Węgier, a także Czechy i całą Austrię. Po osiągnięciu tych celów operacyjnych zakładano współdziałanie z Armią Czerwoną i wspólne natarcie w kierunku Berlina, a następnie przez środkowe Niemcy do Zagłębia Ruhry, z dalszą ekspansją na północ i zachód. Propozycje te spotkały się jednak ze zdecydowanym sprzeciwem ze strony amerykańskiej.

>>> Czytaj także: Gework Wartanian – człowiek, który uratował Wielką Trójkę <<<

Argumentacja strony amerykańskiej miała zarówno charakter wojskowy, jak i polityczny. Generał George S. Patton otwarcie krytykował możliwość prowadzenia działań zbrojnych w rejonie Bałkanów oraz Włoch, wskazując na nieprzystosowanie tamtejszego terenu do operacji wojsk pancernych oraz poważne ograniczenia infrastrukturalne. Według Pattona, słabe drogi, brak mostów oraz ogólna niska przepustowość linii zaopatrzeniowych stanowiłyby poważne zagrożenie dla ciągłości operacyjnej sił alianckich.

Kwestia kierunku głównego uderzenia została definitywnie rozstrzygnięta podczas konferencji w Teheranie w listopadzie 1943 roku. Pod presją Józefa Stalina i Franklina D. Roosevelta, premier Churchill ostatecznie odstąpił od swoich wcześniejszych propozycji i zadeklarował pełne zaangażowanie sił brytyjskich w przygotowywaną inwazję we Francji. Tym samym uzgodniono ostatecznie, że desant nastąpi na wybrzeżu Normandii, co dało początek intensywnym przygotowaniom do jednej z największych operacji militarnych XX wieku.

Po ustaleniu ogólnego kierunku natarcia oraz miejsca planowanej inwazji, alianccy planiści wojskowi mogli przystąpić do systematycznego przygotowania operacji desantowej na niespotykaną dotąd skalę. Rozpoczęto zakrojoną na szeroką skalę mobilizację sił zbrojnych oraz logistyczne przerzuty milionów ton zaopatrzenia, pojazdów, uzbrojenia i setek tysięcy żołnierzy do stref koncentracji w południowej Anglii. Po przekazaniu zadania przygotowania szczegółowego planu operacyjnego gen. por. Frederickowi E. Morganowi, mianowanemu głównym planistą operacji o kryptonimie Overlord, natychmiast pojawiła się seria złożonych zagadnień strategicznych i taktycznych, które wymagały jednoznacznych rozstrzygnięć.

Naczelne Dowództwo Alianckich Sił Ekspedycyjnych | Źródło: Imperial War Museums (domena publiczna)
Naczelne Dowództwo Alianckich Sił Ekspedycyjnych | Źródło: Imperial War Museums (domena publiczna)

Zasadnicze pytania dotyczyły m.in. dokładnego wyboru sektora lądowania, terminu rozpoczęcia operacji, niezbędnej liczby dywizji lądowych i powietrznodesantowych, skali wsparcia artylerii okrętowej, zapotrzebowania na jednostki transportowe oraz warunków meteorologicznych. Skonstruowanie szczegółowego harmonogramu logistyczno-operacyjnego wymagało precyzyjnej koordynacji między armią, marynarką i lotnictwem kilku państw sojuszniczych, w tym Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii oraz Kanady.

Niemiecki Wał Atlantycki

Analogiczne problemy dotyczyły także strony niemieckiej, która – mimo propagandowej narracji o rzekomo „nieprzeniknionym” Atlantyckim Wału – w rzeczywistości stanęła w obliczu poważnych niedoborów strukturalnych w zakresie obrony wybrzeża. Już w drugiej połowie 1943 roku sytuacja na froncie zachodnim budziła poważne zaniepokojenie niemieckiego dowództwa. Jesienią tegoż roku marszałek polny Erwin Rommel, mianowany przez Hitlera inspektorem umocnień wybrzeża i współodpowiedzialnym za jego obronę, osobiście przeprowadził inspekcję linii brzegowej.

Rommel z przerażeniem stwierdził, że poza rejonem Pas-de-Calais oraz nielicznymi umocnionymi portami, większość wybrzeża – w tym rozległe plaże Normandii – pozostaje niemal zupełnie niebroniona. Według relacji, po obejrzeniu stanu przygotowań obronnych miał stwierdzić w rozmowie z feldmarszałkiem Gerdem von Rundstedtem: „Alianci mogą przerzucić na kontynent kilka dywizji, a my się nawet o tym nie dowiemy”. Doświadczenia z nieudanej alianckiej operacji rajdowej pod Dieppe (sierpień 1942) skłoniły Rommla do wniosku, iż kluczowe znaczenie będzie miała zdolność do powstrzymania przeciwnika bezpośrednio na plażach desantu.

Porażka pod Dieppe, choć kosztowna dla aliantów, dostarczyła im cennych informacji dotyczących taktyki obrony wybrzeża oraz konieczności użycia znacznych sił do przełamania pozycji przeciwnika. Tym samym zarówno dla aliantów, jak i Niemców stało się jasne, że planowana inwazja będzie wymagać pełnoskalowej operacji z udziałem wielu związków taktycznych, a nie jedynie ograniczonych sił rajdowych czy ekspedycyjnych.

>>> Czytaj także: Mauser Kar98k – podstawowy karabinek Wehrmachtu <<<

W okresie od września 1943 roku do maja 1944 roku marszałek Erwin Rommel, odpowiedzialny za bezpośrednią organizację systemu obronnego francuskiego wybrzeża, zintensyfikował prace nad rozbudową tzw. Wału Atlantyckiego (Atlantikwall). Do realizacji tego zadania zaangażowano szerokie zasoby ludzkie i materiałowe: dziesiątki tysięcy przymusowych robotników (w tym więźniów i jeńców wojennych), ludność cywilną z miejscowości położonych w pasie nadmorskim oraz znaczne siły inżynieryjne Wehrmachtu. Wysiłki Rommla uzyskały pełne poparcie Adolfa Hitlera, który udzielił mu tzw. Gummibefehl – elastycznej dyrektywy dającej mu szerokie uprawnienia decyzyjne w zakresie prowadzenia robót fortyfikacyjnych.

W ciągu kilku miesięcy zużyto ogromne ilości materiałów budowlanych: w całej okupowanej Europie nastąpiła niemal całkowita blokada dostępu do stali i betonu na potrzeby cywilne. Na potrzeby budowy Wału Atlantyckiego Niemcy zdemontowali i przewieźli elementy uzbrojenia oraz infrastruktury z Linii Maginota, a także częściowo z Linii Zygfryda. Do końca maja 1944 roku w samej tylko Normandii rozmieszczono ponad cztery miliony min przeciwpiechotnych i przeciwpancernych. Całościowo, do początku czerwca 1944 roku realizacja przedsięwzięcia pochłonęła około 13,5 miliona metrów sześciennych betonu oraz 1,2 miliona ton stali. W szczytowym okresie prace fortyfikacyjne prowadziło ponad 200 tysięcy osób.

Umocnienia i przeszkody na plażach, kwiecień 1944 r. | Źródło: Bundesarchiv, Bild 101I-719-0240-05 / Jesse / CC-BY-SA 3.0
Umocnienia i przeszkody na plażach, kwiecień 1944 r. | Źródło: Bundesarchiv, Bild 101I-719-0240-05 / Jesse / CC-BY-SA 3.0

Równolegle z intensyfikacją prac inżynieryjnych, na szczeblu strategicznym narastał spór pomiędzy Rommlem a feldmarszałkiem Gerdem von Rundstedtem (OB West) dotyczący zasad prowadzenia obrony w wypadku alianckiego desantu. Rommel, bazując na analizie doświadczeń z operacji pod Dieppe oraz obserwacjach stanu umocnień, postulował rozmieszczenie większości dostępnych sił – w tym dywizji pancernych – bezpośrednio w strefie przybrzeżnej. Jego koncepcja zakładała konieczność odparcia inwazji już na linii brzegowej. Rundstedt natomiast opowiadał się za elastycznym modelem obrony: zakładał, że główna linia oporu znajdować się będzie w głębi lądu, gdzie planowano przeprowadzenie zmasowanego kontruderzenia siłami pancernymi po uprzednim osłabieniu przeciwnika przez fortyfikacje brzegowe. Ostatecznie, w wyniku decyzji Hitlera, kompromisowo przydzielono Rommlowi trzy dywizje pancerne, podczas gdy pozostałe cztery pozostawały pod kontrolą OKW i dowództwa OB West.

Przygotowania logistyczne operacji „Overlord”

Tymczasem po stronie alianckiej postępowało scalanie struktur dowodzenia nad zbliżającą się operacją inwazyjną. 15 stycznia 1944 roku, w trakcie powrotu z konferencji teherańskiej, prezydent Franklin D. Roosevelt zatrzymał się w Tunisie, gdzie oficjalnie mianował generała Dwighta D. Eisenhowera na stanowisko Naczelnego Dowódcy Sił Inwazyjnych. W ślad za tą decyzją, 17 stycznia powołano Supreme Headquarters Allied Expeditionary Force (SHAEF) – Naczelne Dowództwo Alianckich Sił Ekspedycyjnych. Eisenhower objął formalnie dowództwo 13 lutego 1944 roku.

W skład ścisłego kierownictwa SHAEF weszli: marszałek lotnictwa Arthur Tedder jako zastępca dowódcy, generał Walter Bedell Smith jako szef sztabu, marszałek lotnictwa Trafford Leigh-Mallory jako dowódca sił powietrznych, admirał Bertram Ramsay jako dowódca sił morskich oraz generał Bernard Law Montgomery jako dowódca wojsk lądowych. Całość wspierał rozbudowany aparat doradczo-operacyjny złożony z przedstawicieli najważniejszych armii alianckich. Wraz z ukonstytuowaniem się SHAEF, rozpoczął się końcowy etap planowania jednej z największych operacji wojskowych XX wieku.

W toku intensywnych analiz strategicznych prowadzonych przez alianckie dowództwo sztabowe w latach 1943–1944, podjęto kluczową decyzję dotyczącą lokalizacji lądowania sił ekspedycyjnych. Odrzucono kolejne potencjalne obszary inwazyjne, kierując się względami terenowymi, operacyjnymi i logistycznymi. Wybrzeża Holandii zostały wykluczone ze względu na niesprzyjające warunki terenowe – liczne kanały i cieki wodne uniemożliwiały szybki manewr wojsk oraz ograniczały rozwinięcie natarcia w głąb kontynentu. Ponadto, odległość od południowych wybrzeży Anglii czyniła je mało dogodnymi dla transportu morskiego i powietrznego.

Z kolei linia brzegowa Belgii została uznana za niewłaściwą ze względu na charakter podłoża (luźny piasek) oraz niekorzystne warunki wiatrowe, które znacząco utrudniałyby operację desantową. Cieśnina Kaletańska (Pas de Calais), choć oferowała najkrótszy dystans do kontynentu, była najciężej ufortyfikowanym odcinkiem niemieckiej obrony, a po stronie brytyjskiej brakowało portów o odpowiedniej przepustowości, które mogłyby obsłużyć dużą operację desantową. Również ujście Sekwany nie spełniało wymagań – plaże były niewielkie, a teren silnie pofałdowany, miejscami niedostępny z powodu klifów. Podobne zastrzeżenia dotyczyły Bretanii – jej oddalenie od Anglii, silne pływy oraz niekorzystne ukształtowanie terenu eliminowały ją jako realną lokalizację.

>>> Czytaj także: Tyneham i Imber: brytyjskie wioski duchów. Kulisy przygotowań do D-Day <<<

Zarówno względy strategiczne, jak i operacyjne wskazywały jednoznacznie na Normandię. Jej plaże były dostatecznie szerokie, o odpowiednim nachyleniu i nośności, umożliwiającym lądowanie pojazdów gąsienicowych i kołowych. Rozległe pola za linią brzegową stwarzały dogodne warunki do lądowania szybowców i samolotów transportowych. Obszar ten był słabiej broniony niż Pas de Calais, a po przeciwnej stronie kanału La Manche znajdowały się rozbudowane porty w południowej Anglii, co ułatwiało logistykę. Kluczowym atutem Normandii była również możliwość zapewnienia stałego wsparcia lotniczego z baz zlokalizowanych na Wyspach Brytyjskich. W związku z tym Naczelne Dowództwo Alianckich Sił Ekspedycyjnych (SHAEF) podjęło ostateczną decyzję o przeprowadzeniu desantu właśnie w Normandii.

Plan operacji opracowany przez generała Fredericka Morgana został przyjęty przez sztab amerykański z zastrzeżeniem, by zwiększyć skalę pierwszego rzutu desantowego do co najmniej pięciu dywizji. Generał Dwight D. Eisenhower zaproponował także przeprowadzenie desantu powietrznodesantowego w głębi lądu w celu zabezpieczenia mostów, dróg i kluczowych skrzyżowań. Ustalono również, że cała operacja otrzyma kryptonim „Overlord”, a wszelkie jej szczegóły zostaną objęte najwyższym poziomem tajności.

Z chwilą zatwierdzenia planu, rozpoczęto bezprecedensowe w historii przygotowania logistyczne. W ramach operacji „Bolero” rozpoczęto masowy przerzut wojsk i materiałów wojennych ze Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii. Niemal codziennie do portów angielskich i szkockich przybywały konwoje transportowe. W celu usprawnienia logistyki zbudowano łącznie 170 mil (ok. 274 km) nowych linii kolejowych. W efekcie, w centralnej i południowej Anglii liczba żołnierzy amerykańskich przewyższyła w wielu miejscowościach liczbę lokalnych mieszkańców.

Załadunek czołgów Sherman na barki desantowe | Źródło: U.S. Army Signal Corps (domena publiczna)
Załadunek czołgów Sherman na barki desantowe | Źródło: U.S. Army Signal Corps (domena publiczna)

W ramach przygotowań zbudowano 163 nowe lotniska, na których rozmieszczono jednostki 8. i 9. Armii Powietrznej. Porty zostały maksymalnie obciążone ruchem morskim i załadunkowym – gromadzono w nich flotę złożoną z okrętów wszystkich klas: od pancerników, przez krążowniki i niszczyciele, po kutry torpedowe oraz miniaturowe okręty podwodne. W maju 1944 roku w Wielkiej Brytanii stacjonowało już około 1,7 miliona żołnierzy amerykańskich oraz ponad 1,4 miliona żołnierzy pozostałych armii alianckich, w tym jednostki z Wielkiej Brytanii, Kanady, Francji, Polski, Belgii, Holandii, Norwegii, Danii i Czechosłowacji.

Na ich wyposażeniu znajdowało się ponad 100 tysięcy pojazdów mechanicznych, około 14 tysięcy czołgów, 15 tysięcy samolotów bojowych, 35 tysięcy dział i moździerzy, 3700 barek desantowych oraz 5300 jednostek nawodnych różnego typu. Dodatkowo, z USA przetransportowano ponad 20 tysięcy jednostek taboru kolejowego (cystern, wagonów i lokomotyw), które miały zastąpić zniszczoną infrastrukturę kolejową we Francji. W ramach przygotowań technicznych wydrukowano ponad 650 tysięcy map topograficznych oraz zbudowano tysiące makiet terenowych służących do ćwiczeń taktycznych i planowania. W magazynach zgromadzono również 124 tysiące łóżek szpitalnych oraz setki tysięcy ton amunicji, żywności, materiałów medycznych i umundurowania.

>>> Czytaj także: Eddie Slovik – jedyny Amerykanin rozstrzelany za dezercję w czasie II wojny światowej <<<

W ramach przygotowań do operacji „Overlord” alianccy inżynierowie opracowali szereg nowatorskich rozwiązań technicznych, które miały zagwarantować sprawne przeprowadzenie desantu i utrzymanie przyczółków na kontynencie. Do najbardziej spektakularnych osiągnięć inżynieryjnych należały przenośne porty sztuczne typu Mulberry. Konstrukcje te, po przetransportowaniu w częściach przez kanał La Manche, były montowane bezpośrednio u wybrzeży Normandii, tworząc w ciągu kilku dni pełnoprawne centra przeładunkowe. Ich przepustowość logistyczna przewyższała możliwości wielu stałych portów brytyjskich – port Mulberry B (przy Arromanches) osiągnął wydajność większą niż port w Dover, obsługując dziennie tysiące ton zaopatrzenia, pojazdów oraz rannych.

Droga dojazdowa do jednego z pomostów Mulberry „A” | Źródło: US Navy (domena publiczna)
Droga dojazdowa do jednego z pomostów Mulberry „A” | Źródło: US Navy (domena publiczna)

Równolegle opracowano i wdrożono system zaopatrywania w paliwo, znany pod kryptonimem PLUTO (Pipe-Lines Under the Ocean), polegający na ułożeniu podwodnych rurociągów z południowej Anglii do wybrzeży Francji. System ten, choć w pełni operacyjny dopiero kilka miesięcy po inwazji, stanowił kluczowy komponent długoterminowego wsparcia ofensywy, uniezależniając alianckie jednostki pancerno-zmechanizowane od dostaw paliwa drogą morską.

Skala przygotowań do inwazji była bezprecedensowa w dziejach wojskowości. W fabrykach Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanady i innych państw alianckich miliony pracowników przemysłu zbrojeniowego i transportowego zostały zaangażowane niemal wyłącznie w produkcję na potrzeby operacji „Overlord”. Powstało powszechne przekonanie, że jakakolwiek siła zbrojna, która stanie na drodze tej potędze militarnej, zostanie nieuchronnie zniszczona.

Przygotowania kontrwywadowcze operacji „Overlord”

Od marca 1944 roku Wielka Brytania została faktycznie odcięta od świata zewnętrznego – wprowadzono ścisłą kontrolę informacji, ograniczono swobodę ruchu i zintensyfikowano środki ostrożności, mające zapobiec przeciekom danych operacyjnych. Kluczowym elementem przygotowań do inwazji była zakrojona na szeroką skalę operacja dezinformacyjna o kryptonimie Bodyguard, której celem było wprowadzenie dowództwa niemieckiego w błąd co do rzeczywistego miejsca i terminu alianckiego lądowania.

Dowódcy alianccy byli w pełni świadomi, że powodzenie pierwszej fazy desantu będzie zależało w dużej mierze od utrzymania efektu zaskoczenia. Aby uniemożliwić przeciwnikowi szybkie skoncentrowanie odwodów strategicznych, należało sprawić, by rozproszone jednostki Wehrmachtu stacjonujące w Norwegii, Holandii, Belgii, we Francji, na Bałkanach oraz we Włoszech pozostały na dotychczasowych pozycjach. W tym celu zorganizowano rozbudowaną akcję wywiadowczą i kontrwywiadowczą, obejmującą m.in. działania dezinformacyjne, inscenizacje wojskowe, sfingowane konwoje oraz kontrolowane przecieki informacyjne.

Operacja „Bodyguard” była oparta na pięciu głównych, fałszywych planach strategicznych. Kluczowym jej komponentem była operacja Fortitude, której celem było przekonanie Niemców, że główne uderzenie nastąpi w Pas de Calais lub w Norwegii. Zastosowano w niej m.in. fikcyjne armie (takie jak 1. Grupa Armii pod nominalnym dowództwem generała Pattona), atrapowe instalacje wojskowe, fałszywe sygnały radiowe oraz dezinformację przekazywaną przez podwójnych agentów. Całość działań miała na celu odciągnięcie uwagi i sił niemieckich od właściwego miejsca desantu – plaż Normandii – aż do momentu, gdy alianci zdążą umocnić zdobyte przyczółki.

Atrapy barek desantowych używane w południowo-wschodnim angielskim porcie, będące elementem operacji | Źródło: Imperial War Museums (domena publiczna)
Atrapy barek desantowych używane w południowo-wschodnim angielskim porcie, będące elementem operacji | Źródło: Imperial War Museums (domena publiczna)

W ramach szeroko zakrojonej operacji dezinformacyjnej „Bodyguard” opracowano pięć głównych, fałszywych scenariuszy strategicznych, których celem było odciągnięcie uwagi niemieckiego dowództwa od rzeczywistego miejsca alianckiego lądowania we Francji.

Pierwszy plan zakładał przeprowadzenie inwazji w maju lub czerwcu 1944 roku na terytorium Norwegii, skąd siły alianckie – po uzyskaniu zgody neutralnej Szwecji – miałyby przejść na teren Danii, a następnie wkroczyć do północnych Niemiec. Działanie to występowało pod kryptonimem Graffham. Drugi plan, rozwijany równolegle, przewidywał uderzenie na południowym teatrze działań: siły sprzymierzone miały rozpocząć ofensywę w Grecji i Albanii, a następnie przemieścić się w głąb Bałkanów. W ramach tej koncepcji zakładano także fikcyjne działania dyplomatyczne mające doprowadzić do przystąpienia Turcji do wojny po stronie Aliantów, co wiązałoby się z wkroczeniem wojsk tureckich do Bułgarii i Rumunii. Całość tych działań nosiła kryptonim Zeppelin.

>>> Czytaj także: Legendarne motocykle II wojny światowej <<<

Trzeci wariant strategiczny zakładał, że Związek Radziecki przeprowadzi na froncie wschodnim zakrojoną na szeroką skalę ofensywę w czerwcu lub lipcu 1944 roku, a następnie połączy się z siłami alianckimi w Norwegii i na Bałkanach. Czwarty plan przewidywał, że intensyfikacja nalotów strategicznych na terytorium III Rzeszy oraz ofensywa we Włoszech doprowadzą do załamania niemieckiego oporu, umożliwiając sprzymierzonym wkroczenie do Austrii i środkowych Niemiec. Piąty i zarazem najbardziej realistyczny z punktu widzenia niemieckiego sztabu generalnego zakładał, że zasadnicza inwazja nastąpi równolegle w południowej Francji oraz w regionie Pas-de-Calais. Ten ostatni wariant stał się osią działań operacji Fortitude, której zadaniem było przekonanie niemieckiego dowództwa, że desant nastąpi właśnie w rejonie cieśniny kaletańskiej.

Kluczową rolę w powodzeniu działań dezinformacyjnych odegrali alianccy agenci podwójni. Najbardziej znaną postacią był Hiszpan Juan Pujol García, znany pod kryptonimem „Garbo”, który – działając w ramach operacji Fortitude – przekazał Niemcom szereg starannie sfabrykowanych informacji, podtrzymujących fałszywe tezy o planowanym desancie w Norwegii oraz Pas-de-Calais. Operacja Fortitude South była wspierana przez istnienie fikcyjnej 1. Grupy Armii Stanów Zjednoczonych (FUSAG), której nominalnym dowódcą był generał George S. Patton. Jednostka ta, stacjonująca w południowo-wschodniej Anglii, była w rzeczywistości jedynie atrapą: składała się z tysięcy makiet czołgów, dział, pojazdów oraz sprzętu inżynieryjnego, którym „wyposażono” fikcyjne dywizje. Jedynymi autentycznymi jednostkami przydzielonymi do FUSAG były oddziały łączności oraz obrony przeciwlotniczej, których zadaniem było generowanie fałszywego ruchu radiowego, symulowanie manewrów oraz tworzenie wrażenia intensywnych przygotowań do inwazji.

Operacja Fortitude zakończyła się sukcesem, przewyższającym oczekiwania aliantów. Niemiecki wywiad został całkowicie wprowadzony w błąd, uznając 1. Grupę Armii pod dowództwem Pattona za największe zgrupowanie sił alianckich, przeznaczone do przeprowadzenia głównego uderzenia. Jej lokalizacja w rejonie Kentu oraz Sussexu sugerowała, że desant nastąpi w rejonie pomiędzy Dunkierką a Dieppe – czyli dokładnie tam, gdzie spodziewało się tego Oberkommando der Wehrmacht.

Gumowy czołg M4 Sherman, będący elementem operacji "Fortitude" | Źródło: Imperial War Museums (domena publiczna)
Gumowy czołg M4 Sherman, będący elementem operacji „Fortitude” | Źródło: Imperial War Museums (domena publiczna)

Sukces operacji dezinformacyjnej opierał się nie na oficjalnych oświadczeniach czy komunikatach prasowych, ale na kontrolowanych przeciekach – przechwytywanych przez niemiecki wywiad meldunkach, raportach, rozkazach, korespondencji wojskowej oraz wzmiankach prasowych. Alianckie służby miały w tym zakresie przewagę dzięki rozszyfrowaniu niemieckich transmisji Enigmy, co pozwalało im nie tylko monitorować reakcje przeciwnika, ale także precyzyjnie modulować przekaz dezinformacyjny. W rezultacie Niemcy byli przekonani, że główne uderzenie aliantów spadnie na Pas-de-Calais, a działania w Normandii będą jedynie dywersją – co znacząco wpłynęło na ich opóźnioną reakcję i ułatwiło aliantom zdobycie przyczółków we Francji.

Alianci, dzięki skutecznemu przechwytywaniu niemieckiej korespondencji radiowej, mieli niemal pełną pewność, że zakrojona na szeroką skalę kampania dezinformacyjna odniosła pożądany skutek. Jednym z ostatnich elementów operacji Bodyguard, zaplanowanym z myślą o jej spektakularnym zwieńczeniu, była inscenizowana podróż niemieckiego generała Hansa Kramera, pojmanego wcześniej w Afryce Północnej. Generał, cierpiący na ciężką chorobę, został przetransportowany – formalnie z pomocą szwedzkiego Czerwonego Krzyża – przez obszary rzekomego rozmieszczenia głównych sił alianckich. Trasa jego przejazdu została skrupulatnie przygotowana: zmieniono oznaczenia dróg, nazwy miejscowości, numery domów, szyldy reklamowe, afisze oraz wszelkie napisy topograficzne w taki sposób, by stworzyć iluzję, że przemieszcza się przez region Dover – obszar wskazywany jako baza wyjściowa dla domniemanej ofensywy generała George’a Pattona.

Widok, jaki ukazał się generałowi Kramerowi, miał wywrzeć silne wrażenie i zaszczepić przekonanie o nadchodzącym ataku na Pas-de-Calais. Przez wiele godzin obserwował nieprzerwane kolumny czołgów, ciężarówek, dział i żołnierzy sunących na południe – obrazy te miały potwierdzać istnienie gigantycznego zgrupowania wojsk. Nie widział cywilów, a jedynie niekończące się potoki wojsk i sprzętu. Po powrocie do Niemiec, Kramer natychmiast zameldował się u Adolfa Hitlera i szczegółowo zreferował swoje spostrzeżenia. Doniesienia te wzmocniły w Führerze przekonanie, że główne natarcie aliantów nastąpi właśnie w rejonie cieśniny kaletańskiej. W efekcie niemieckie dowództwo przywiązywało ogromną wagę do obrony tego obszaru, szczególnie powierzając zadanie jego obrony 15. Armii.

W rezultacie sukcesu operacji Bodyguard, Niemcy utrzymywali znaczne siły na peryferiach strategicznego teatru działań. Na Bałkanach pozostawiono aż 25 dywizji, w Norwegii, Danii i Finlandii łącznie 27, w południowej Francji 11, a dodatkowo cztery wysłano do Włoch jako wsparcie. Tym samym znaczna część potencjału bojowego Wehrmachtu została skutecznie związana z dala od Normandii, co ułatwiło realizację operacji Overlord.

>>> Czytaj także: Ewolucja etatowych pistoletów amerykańskiej armii <<<

Kluczowym czynnikiem, który przesądził o powodzeniu desantu w Normandii, było bezwzględne panowanie Aliantów w powietrzu. Od stycznia do maja 1944 roku alianckie lotnictwo prowadziło nieprzerwaną ofensywę powietrzną nad zachodnią i południową Europą. Apogeum tych działań przypadło na luty 1944 roku, kiedy to doszło do zaciętych walk powietrznych trwających cały tydzień – starcie to zakończyło się klęską Luftwaffe, która poniosła ciężkie straty i została praktycznie wyeliminowana jako siła zdolna do przeciwdziałania alianckiej przewadze w powietrzu.

Od połowy marca 1944 roku rozpoczęto systematyczne niszczenie infrastruktury militarnej i transportowej we Francji, Belgii i Holandii. Średnio dwie trzecie zrzucanych bomb kierowano na Pas-de-Calais, zaś jedna trzecia spadała na Normandię i południową Francję – taki rozkład nalotów jeszcze bardziej utwierdzał Niemców w przekonaniu, że kierunkiem natarcia będzie region cieśniny kaletańskiej. Alianckie bombowce z nieustępliwością atakowały miasta, linie kolejowe, lotniska, składy zaopatrzeniowe i inne obiekty strategiczne, pogłębiając dezorganizację niemieckiego zaplecza operacyjnego.

Rommel wizytujący umocnienia Wału Atlantyckiego | Źródło: Bundesarchiv, Bild 101I-295-1596-12 / Kurth / CC-BY-SA 3.0
Rommel wizytujący umocnienia Wału Atlantyckiego | Źródło: Bundesarchiv, Bild 101I-295-1596-12 / Kurth / CC-BY-SA 3.0

Od stycznia do końca maja 1944 roku alianci przeprowadzili ponad 300 000 lotów bojowych, tracąc przy tym około 3 000 samolotów. Mimo wysokich strat, kampania ta przyniosła oczekiwane rezultaty: niemieckie lotnictwo zostało zdziesiątkowane, a kluczowe węzły komunikacyjne i logistyczne we Francji sparaliżowane, co w bezpośredni sposób przyczyniło się do sukcesu operacji Neptun, czyli desantu na plażach Normandii – zasadniczego elementu operacji Overlord.

Przygotowania końcowe i decyzja o terminie inwazji

Na początku maja 1944 roku, gen. Dwight D. Eisenhower, pełniący funkcję naczelnego dowódcy Sojuszniczych Sił Ekspedycyjnych, w porozumieniu z najwyższym alianckim dowództwem, zatwierdził przedział czasowy dla rozpoczęcia operacji Overlord. Jako potencjalne daty desantu wyznaczono dni od 4 do 7 czerwca, z zastrzeżeniem, że warunki pogodowe będą sprzyjające. Wybór tych właśnie dni wynikał z konieczności pogodzenia kilku kluczowych czynników operacyjnych: desant powietrznodesantowy wymagał obecności księżyca w pełni, a działania na plażach – odpływu umożliwiającego żołnierzom identyfikację i neutralizację przeszkód inżynieryjnych ustawionych przez Niemców. Pogorszenie pogody w tym newralgicznym okresie mogło mieć katastrofalne skutki i doprowadzić do niepowodzenia całej operacji.

Pod koniec maja rozpoczęto realizację fazy przejściowej operacji, obejmującą koncentrację sił i ich rozmieszczenie w portach załadunkowych w południowej Anglii. Transport ludzi, sprzętu i zaopatrzenia przybrał bezprecedensową skalę. Systemy komunikacyjne – zwłaszcza sieć kolejowa i drogowa – zostały skrajnie obciążone. Mimo tych trudności logistycznych, alianckim służbom udało się zapewnić płynność dostaw. Długie pociągi wojskowe oraz niekończące się kolumny ciężarówek, dział samobieżnych i czołgów całkowicie zdominowały infrastrukturę transportową regionu. Na niektórych trasach długość konwojów sięgała stu kilometrów. Wsie i miasteczka południowej Anglii – dotąd spokojne – znalazły się na trasie nieustannego przemarszu wojsk, w wyniku czego ich mieszkańcy byli świadkami intensywnego ruchu pojazdów oraz słyszeli znajome, charakterystyczne głosy amerykańskich żołnierzy.

Atmosfera napięcia i tajemnicy ogarnęła również cywilów. Wprowadzono zakaz poruszania się prywatnymi pojazdami po drogach, które miały strategiczne znaczenie dla przemieszczania wojsk. Lotnictwo alianckie pełniło całodobową osłonę powietrzną nad miejscami koncentracji i portami, zapewniając całkowitą dominację w powietrzu – przez cały maj i początek czerwca żaden niemiecki samolot nie zdołał wedrzeć się nad centralną ani południową Anglię. Napięcie sięgało zenitu – całe siły zbrojne sprzymierzonych oczekiwały teraz na ostateczną decyzję jednej osoby: generała Eisenhowera.

2 czerwca 1944 roku pierwsze jednostki inwazyjne wyruszyły w stronę kanału La Manche. Jednakże pogarszające się gwałtownie warunki atmosferyczne – zwłaszcza sztorm na wodach kanału – zmusiły dowództwo do wydania rozkazu zawrócenia konwojów. W ciągu kolejnych 24 godzin setki okrętów pozostawały w rejonach zbiórki, dryfując w wyznaczonych sektorach i oczekując na nowe rozkazy, podczas gdy meteorolodzy usiłowali ustalić, czy w nadchodzących dniach możliwe będzie bezpieczne przeprowadzenie operacji.

W nocy z 4 na 5 czerwca 1944 roku w głównej kwaterze alianckiego dowództwa w Southwick House pod Portsmouth odbyła się decydująca narada. Sytuacja meteorologiczna nad kanałem La Manche nadal budziła poważne obawy. Przewidywania były niekorzystne – sztormowe warunki groziły uniemożliwieniem desantu. Jednak pułkownik James Stagg, główny meteorolog Naczelnego Dowództwa Sojuszniczych Sił Ekspedycyjnych (SHAEF), przekazał Eisenhowerowi optymistyczną prognozę: krótki okres poprawy pogody miał nastąpić 6 czerwca. Po krótkiej konsultacji ze sztabem i kilku minutach namysłu, Eisenhower podjął decyzję, od której zależały losy operacji – termin inwazji ustalono na 6 czerwca. Rozkaz został natychmiast przekazany do wszystkich komponentów lądowych, morskich, powietrznych i wywiadowczych.

Niemieccy żołnierze budujący zapory przeciwdesantowe na francuskich plażach | Źródło: Bundesarchiv, Bild 101I-297-1716-28 / Schwoon / CC-BY-SA 3.0
Niemieccy żołnierze budujący zapory przeciwdesantowe na francuskich plażach | Źródło: Bundesarchiv, Bild 101I-297-1716-28 / Schwoon / CC-BY-SA 3.0

Decyzja ta uruchomiła największą operację desantową w historii. Flota inwazyjna, licząca ponad 5000 jednostek pływających, rozpoczęła ruch w stronę francuskiego wybrzeża. Wciąż trwało zaokrętowywanie oddziałów w portach południowej Anglii, gdzie nieprzerwanie napływały nowe transporty. Na czele armady posuwały się trałowce, oczyszczające wyznaczone szlaki z niemieckich min morskich. Za nimi postępowały główne siły desantowe – konwoje tworzące dziesięć równoległych kolumn, rozciągniętych na froncie o szerokości 20 mil morskich.

W skład floty wchodziły jednostki każdego rodzaju – od nowoczesnych statków transportowych, przez frachtowce, transatlantyki i parowce przybrzeżne, po promy, barki desantowe, okręty szpitalne, tankowce, kutry torpedowe, holowniki, stawiacze boi, łodzie ratownicze i motorowe. Nad konwojami unosiły się dziesiątki balonów zaporowych chroniących przed atakiem lotniczym. Osłonę artyleryjską zapewniało 21 krążowników, wśród których znajdował się m.in. słynny HMS Ajax, uczestnik starcia z pancernikiem Admiral Graf Spee u ujścia La Platy. Towarzyszyły im brytyjskie pancerniki Nelson, Ramillies i Warspite, a także amerykańskie jednostki liniowe: Texas, Arkansas oraz legendarny Nevada, który przetrwał atak na Pearl Harbor i został przywrócony do służby. Uzupełnienie sił stanowiło ponad 500 mniejszych okrętów wojennych – niszczycieli, fregat, korwet, kanonierek oraz ścigaczy okrętów podwodnych.

W operacji aktywnie uczestniczyła również Polska Marynarka Wojenna. W składzie sił inwazyjnych znalazły się: lekki krążownik ORP Dragon, niszczyciele ORP Błyskawica i Piorun, eskortowce ORP Krakowiak i Ślązak oraz statki transportowe: Kmicic, Kordecki, Chorzów, Narew, Wilno, Katowice, Kraków i Poznań.

Amerykańskie zgrupowanie desantowe, skierowane na plaże „Utah” i „Omaha”, prowadził okręt flagowy USS Augusta. Formacja ta liczyła 21 konwojów. Z kolei brytyjsko-kanadyjską część armady, zmierzającą ku plażom „Sword”, „Juno” i „Gold”, prowadził HMS Scylla, za którym podążało aż 38 konwojów. W sumie siły morskie rozciągały się na długości ponad 80 mil morskich.

W czasie gdy pierwsze trałowce zbliżały się do wybrzeża Normandii, z angielskich portów nadal wypływały kolejne fale transportowców z żołnierzami, sprzętem i materiałami wojennymi. Nad armadą nieustannie czuwało alianckie lotnictwo – samoloty myśliwskie i patrolowe (ZOP – zwalczania okrętów podwodnych) krążyły w dzień i w nocy, zapewniając całkowite panowanie w powietrzu oraz ochronę przed ewentualną interwencją Luftwaffe lub Kriegsmarine.

Tuż przed wymarszem floty inwazyjnej, generał Dwight D. Eisenhower skierował do wszystkich alianckich jednostek krótkie, lecz symboliczne przesłanie, które miało podkreślić historyczną wagę nadchodzącego działania. W jego notatce znalazły się słowa: „Mamy zaszczyt brać udział w największej operacji lądowo-morskiej w historii. Będą z nami nadzieja i modlitwa wolnego świata oraz zniewolonych narodów Europy, więc nie możemy ich zawieść.” Komunikat ten miał nie tylko zmobilizować żołnierzy, ale także uświadomić im, że stają się uczestnikami wydarzenia o przełomowym znaczeniu dla losów Europy i świata.

Konwój desantowy | Źródło: US NAvy (domena publiczna)
Konwój desantowy | Źródło: US Navy (domena publiczna)

Równolegle trwały intensywne działania dezinformacyjne, prowadzone przez aliancki wywiad wojskowy. Jednym z kluczowych elementów była operacja „Fortitude”, mająca na celu przekonanie niemieckiego dowództwa, że główny desant nastąpi w rejonie Pas-de-Calais. Z pomocą agentów podwójnych, kontrolowanych przez brytyjską służbę MI5, do niemieckich służb wywiadowczych trafiały fałszywe informacje o koncentracji sił generała George’a S. Pattona w południowo-wschodniej Anglii. Jednocześnie w eterze prowadzono intensywną kampanię dezinformacyjną, mającą wzmocnić wrażenie, że to właśnie Calais, a nie Normandia, będzie celem uderzenia.

W rezultacie niemiecki system rozpoznania – zarówno radiolokacyjnego, jak i lotniczego – nie zdołał wykryć ruchów alianckiej floty, przemykającej przez kanał La Manche. Co więcej, niemieckie dowództwo postawiło w stan gotowości 15. Armię w rejonie Calais oraz siły stacjonujące w Norwegii, Grecji i południowej Francji. Tymczasem 7. Armia niemiecka, odpowiedzialna za obronę wybrzeży Normandii, pozostała w stanie względnej bierności. Sukces alianckiego wywiadu w zakresie maskowania planów operacyjnych uznaje się za jeden z najbardziej spektakularnych triumfów służb specjalnych w dziejach nowożytnej wojskowości – dzięki niemu uniknięto znacznie większych strat i możliwego fiaska całej operacji.

W tym czasie ogromna flota aliancka przebijała się przez wzburzone wody kanału La Manche, nie napotykając żadnej jednostki wroga. Wieczorem 5 czerwca, równolegle do ruchów morskich, rozpoczęła się operacja powietrznodesantowa. Na 22 lotniskach w południowej Anglii trwało załadunek 22 tysięcy żołnierzy na pokłady 1662 samolotów transportowych oraz 650 szybowców. Zadania były jasno określone: amerykańskie 82. i 101. Dywizje Powietrznodesantowe miały opanować kluczowe punkty zaplecza plaży „Utah”, natomiast brytyjska 6. Dywizja Powietrznodesantowa otrzymała rozkaz zabezpieczenia mostów na rzece Orne i kanale Caen, zniszczenia mostów na rzece Dives oraz neutralizacji niemieckiej baterii artyleryjskiej w Merville.

>>> Czytaj także: „Krwawe koszule” generała Stanisława Maczka <<<

Tuż po północy 6 czerwca, nad aliancką flotą przemieszczającą się w stronę Normandii, przeleciały pierwsze fale samolotów transportowych i bombowców holujących szybowce. Towarzyszyły im myśliwce osłony nocnej. Ryk silników lotniczych niósł się nad wodą, wywołując poruszenie wśród załóg okrętów – tysiące żołnierzy i marynarzy wyszło na pokłady, by obserwować majestatyczną powietrzną armadę, która miała rozpocząć pierwszy etap inwazji.

Kiedy ostatnie samoloty wyminęły flotę, na nocnym niebie pojawiła się maszyna sygnalizacyjna, migająca światłami alfabetem Morse’a – trzy krótkie błyski i jeden długi, symbolizujące literę „V”, jak Victory. W tym momencie rozpoczęła się operacja „Neptun” – morska część szerzej zakrojonej operacji „Overlord”. Chwila, na którą przez lata czekał wolny świat, stała się rzeczywistością. Za kilkanaście minut alianckie wojska miały rozpocząć natarcie na zbudowaną przez III Rzeszę „Twierdzę Europa”, rozpoczynając ostateczny marsz ku wyzwoleniu kontynentu spod panowania narodowosocjalistycznego.

One thought on “Przygotowania Aliantów do lądowania we Francji

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W górę