Izrael, od momentu powstania w 1948 roku, znalazł się w trudnej sytuacji geopolitycznej. Niewielkie państwo, liczące początkowo około trzech milionów mieszkańców, zostało otoczone przez duże państwa arabskie i usytuowane na terytorium uznawanym przez muzułmanów za swoją własność. Od początku XX wieku Żydzi prowadzili walkę o panowanie nad dawnymi ziemiami żydowskimi, które wiele wieków wcześniej zostały podbite przez wrogie siły. Walka ta początkowo przybrała formę trzech dużych powstań żydowskich, a następnie – po wielu stuleciach – przekształciła się w regularne, szeroko zakrojone wojny prowadzone z liczniejszym przeciwnikiem arabskim. W latach 1948–1973 Izrael stoczył cztery duże wojny, które zakończyły się jego pełnym, a niekiedy znaczącym zwycięstwem oraz oddaleniem zagrożenia dla jego niepodległości.
Nie oznaczało to jednak, że na początku lat osiemdziesiątych Izrael mógł postrzegać swoją integralność terytorialną i suwerenność jako w pełni zagwarantowane. Choć bezpośrednie zagrożenie likwidacją państwa na drodze konwencjonalnych działań wojennych zostało oddalone, nie oznaczało to wyeliminowania fizycznych możliwości jego zniszczenia. Ryzyko frontalnego ataku militarnego uległo zmniejszeniu, jednak nowym źródłem zagrożenia stał się rozwój broni jądrowej i rakietowej, którym wykazywali – i nadal wykazują – zainteresowanie wrogowie Izraela. W szczególności dotyczyło to Iraku w okresie dyktatury Saddama Husajna, a obecnie również Iranu. Niewielki obszar terytorialny Izraela oraz koncentracja jego potencjału demograficznego i gospodarczego w kilku głównych ośrodkach miejskich dodatkowo potęgowały skalę tego zagrożenia.
Zagrożenie to było dostrzegane przez Izrael już od lat siedemdziesiątych, zwłaszcza w kontekście historycznego doświadczenia Zagłady, które pozostaje głęboko zakorzenione w świadomości izraelskiego społeczeństwa. Atak jądrowy na terytorium Izraela – nawet z użyciem pojedynczej głowicy – oznaczałby w praktyce jego fizyczne unicestwienie. Ponadto posiadanie broni jądrowej przez państwa nieprzewidywalne – o systemach politycznych opartych na totalitaryzmie, autorytaryzmie bądź silnym fundamencie religijnym – stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Irak pod rządami Saddama Husajna był przykładem reżimu autorytarnego, którego ewentualne wyposażenie w broń masowego rażenia mogło znacząco podważyć globalną stabilność.
Geneza irackiego programu nuklearnego
Początki irackiego programu jądrowego można wiązać z amerykańską inicjatywą Atoms for Peace zainicjowaną w 1953 r., a oficjalnie przedstawioną 8 grudnia 1953 r. przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Dwighta D. Eisenhowera podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych. Program ten zakładał udostępnienie przez USA technologii jądrowych innym państwom, pod warunkiem wykorzystywania ich wyłącznie do celów pokojowych. Informacje upublicznione przez stronę amerykańską oraz fragmentaryczne dane przekazane do Iraku miały istotne znaczenie dla przyszłych działań Bagdadu w zakresie rozwoju technologii jądrowej.
W 1962 r. w Iraku rozpoczęto budowę pierwszego reaktora badawczego IRT-5000 o mocy 2 MW, dostarczonego przez Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Reaktor ten osiągnął pełną moc operacyjną w 1967 r., a w 1978 r. jego moc została zwiększona do 5 MW.
W 1968 r. Irak podpisał Traktat o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (ang. Treaty on the Non-Proliferation of Nuclear Weapons, NPT), a w 1969 r. dokonał jego ratyfikacji, zobowiązując się tym samym do rezygnacji z prac nad bronią jądrową. Mimo to już w 1971 r., zgodnie z tajnym planem opracowanym przez rządzącą partię Baas, doszło do naruszenia postanowień traktatu. W tym okresie program jądrowy został formalnie zainicjowany w ramach Irackiej Komisji Energii Atomowej (Iraqi Atomic Energy Commission, IAEC), działającej pod egidą Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego. Kluczową rolę w realizacji programu odegrał fizyk jądrowy Khidir Hamza, członek partii Baas, który został mianowany kierownikiem reaktora jądrowego w al-Tuwaitha, zlokalizowanego ok. 17 km na południe od Bagdadu.
Pod koniec 1971 r. Hamza został poproszony przez dwóch prominentnych członków partii Baas – dr. Moyessera Al-Mallaha oraz nowo mianowanego dyrektora Centrum Badań Jądrowych, Chuszama Sharifa – o opracowanie planu pozyskania broni jądrowej. Równolegle miał on przygotować szczegółowy projekt rozwoju cywilnego programu jądrowego, który umożliwiłby zdobycie odpowiednich technologii, kompetencji i infrastruktury niezbędnej do produkcji broni nuklearnej. Przedstawiciele partii zapewniali, iż plan ten będzie względnie bezpieczny oraz doprowadzi do znacznego zwiększenia finansowania programu przez Radę Dowództwa Rewolucji. W tym czasie iracki program jądrowy charakteryzował się niedostatecznym poziomem finansowania i w dużej mierze opierał się na zagranicznej pomocy technicznej oraz środkach pochodzących z programów międzynarodowych.
Do dnia dzisiejszego nie jest jednoznacznie ustalone, czy inicjatywa opracowania programu zbrojeniowego była wynikiem bezpośrednich dyspozycji ze strony Saddama Husajna, czy też stanowiła samodzielne działanie członków partii Baas, mające na celu umocnienie ich pozycji w strukturach władzy. Sam Khidir Hamza w swoich wypowiedziach z lat osiemdziesiątych podkreślał, iż jego zamiarem po rozmowie z Moyesserem Al-Mallahem i Chuszamem Sharifem było wyłącznie rozszerzenie cywilnego programu jądrowego, bez intencji jego wykorzystania do celów wojskowych – w przeciwieństwie do precedensów znanych z Indii czy Republiki Południowej Afryki. W późniejszym okresie jednak przyznał, że jego motywacje miały charakter ambiwalentny, a perspektywa przeprowadzenia pierwszej eksplozji jądrowej w historii Iraku budziła w nim osobiste zainteresowanie i fascynację.

W 1972 r. 50-stronicowy dokument opracowany przez Hamzę został zatwierdzony przez Radę Dowództwa Rewolucji i oficjalnie przyjęty przez prezydenta Ahmeda Hasana al-Bakra. W następstwie tego decyzją prezydenta kierownictwo nad programem powierzono Saddamowi Husajnowi. Trzon przedstawionego planu opierał się na założeniu pozyskania zagranicznych reaktorów jądrowych, które umożliwiałyby produkcję plutonu wykorzystywanego do celów militarnych.
W celu zabezpieczenia i rozwijania programu Husajn przyjął strategię długofalowej infiltracji struktur Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA). Dążył do uzyskania dostępu do informacji dotyczących mechanizmów działania Agencji, zakresu jej wiedzy na temat programu irackiego oraz sposobów wpływania na jej politykę i decyzje. Mimo że Irak jako sygnatariusz Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT) podlegał inspekcjom prowadzonym przez MAEA, równolegle prowadził działania zmierzające do ich obejścia.
We wrześniu 1973 r. trójka wysokich przedstawicieli władz irackich – Moyesser Al-Mallah, Khidir Hamza oraz minister szkolnictwa wyższego Hisham Al-Shawi – udała się do Wiednia w celu lobbingu na rzecz uzyskania miejsca dla Iraku w Radzie Gubernatorów MAEA. Misja ta zakończyła się sukcesem: Al-Shawi uzyskał członkostwo w tym organie. W ramach dalszych działań utworzono przy irackiej ambasadzie w Wiedniu specjalną komórkę wywiadowczą, której celem była penetracja struktur Agencji. Równocześnie stworzono stanowisko „attaché naukowego”, które objął Suroor Mahmoud Mirza – starszy brat osobistego ochroniarza Saddama Husajna. Uzyskany w ten sposób dostęp do wewnętrznych procedur i informacji MAEA miał kluczowe znaczenie dla skutecznego ukrywania niejawnych komponentów irackiego programu jądrowego. Należy również odnotować, że Al-Shawi odnosił sukcesy nie tylko na polu dyplomatycznym – jego protegowany, Abdul-Wahid al-Saji, został mianowany inspektorem MAEA, co jeszcze bardziej wzmocniło możliwości Iraku w zakresie wpływania na działania Agencji.
W następstwie opisanych wydarzeń Saddam Husajn znacząco zacieśnił kontrolę nad zarówno cywilnym, jak i utajnionym komponentem irackiego programu jądrowego. Jednym z jego pierwszych posunięć było usunięcie dotychczasowego kierownictwa Irackiej Komisji Energii Atomowej, w tym Chuszama Al-Sharifa oraz Moyessera Al-Mallaha. Rzeczywiste kierownictwo nad programem powierzono wówczas Khalidowi Ibrahimowi Saeedowi, zaufanemu funkcjonariuszowi reżimu. Równolegle Irak rozpoczął intensywne starania o pozyskanie zaawansowanych technologii zagranicznych, niezbędnych do budowy krajowej infrastruktury jądrowej, oficjalnie o charakterze cywilnym.
Irak w poszukiwaniu dostawcy reaktora
Geneza reaktora Tamuz I, będącego częścią elektrowni jądrowej Osirak, sięga sierpnia 1974 roku, kiedy to odbyły się pierwsze oficjalne rozmowy pomiędzy przedstawicielami Iraku i Francji. Negocjacje dotyczyły zakupu francuskiego reaktora jądrowego, który – według zamierzeń strony irackiej – miał stanowić centralny element programu zdolnego do produkcji znaczących ilości plutonu. Irak wyrażał zainteresowanie nabyciem reaktora gazochłodzonego o mocy 500 MW, wykorzystującego grafit jako moderator oraz naturalny uran jako paliwo. Choć technologia ta była wówczas przestarzała z punktu widzenia energetyki, stanowiła historycznie trzon programów zbrojeniowych Wielkiej Brytanii i Francji. Reaktor tego typu był porównywalny do jednostek wykorzystywanych w ramach amerykańskiego Projektu Manhattan – każdy z nich, pracując w trybie ciągłym, mógł produkować rocznie około 125 kg plutonu o jakości militarnej.
Naturalny uran, zawierający dominujący izotop U-238, stanowił idealny materiał wyjściowy do produkcji plutonu (Pu-239) po napromieniowaniu go w rdzeniu reaktora. Mimo to Francja odrzuciła iracki wniosek o sprzedaż reaktora tej klasy, argumentując, że tego typu jednostki nie są już produkowane. Wobec tej decyzji Bagdad rozpoczął rozmowy z rządem Kanady w sprawie zakupu ciężkiej wody, naturalnego uranu oraz reaktora typu CANDU – technologii, która wcześniej znalazła zastosowanie w indyjskim programie jądrowym.
Ostatecznie, po fiasku rozmów z Kanadą, władze irackie zdecydowały się powrócić do negocjacji z Francją, ograniczając swoje żądania do zakupu dwóch reaktorów badawczych, które umożliwiałyby prowadzenie zaawansowanych prac nad wzbogacaniem uranu. Tajne rokowania trwały do grudnia 1974 roku i zakończyły się podczas oficjalnej wizyty premiera Francji Jacques’a Chiraca w Bagdadzie. W trakcie tej wizyty Irak formalnie złożył wniosek o zakup reaktorów jądrowych.

Już na tym etapie iracki program jądrowy znalazł się w kręgu zainteresowań izraelskiego wywiadu. Choć izraelskie służby specjalne początkowo nie uznawały projektu za bezpośrednie zagrożenie strategiczne, rozpoczęto intensywną obserwację jego postępów. Wkrótce program ten został sklasyfikowany jako priorytetowy w kontekście bezpieczeństwa państwa Izrael.
W 1975 roku rozpoczęto realizację irackiego programu jądrowego w wymiarze praktycznym, co było możliwe m.in. dzięki korzystnym relacjom dyplomatycznym pomiędzy władzami Iraku a prezydentem Francji Valérym Giscardem d’Estaingiem oraz ówczesnym premierem Republiki Francuskiej. Już w styczniu tego roku strona francuska wyraziła gotowość do podjęcia współpracy w zakresie technologii nuklearnej. W kwietniu 1975 roku władze francuskie zgodziły się na sprzedaż Irakowi badawczego reaktora jądrowego typu „Osiris” o mocy nominalnej 40 MW, zdolnego jednak do pracy w trybie ciągłym z mocą do 70 MW, a także mniejszego reaktora „Isis” o mocy 1 MW. Oficjalnym celem obu instalacji miały być badania materiałów radioaktywnych i rozwój infrastruktury nuklearnej w celach cywilnych.
Zakup reaktora typu „Osiris” stanowił jednak kontrowersyjny wybór dla państwa deklarującego rozpoczęcie pokojowego programu jądrowego. Reaktory o tak dużej mocy wykorzystywane są zazwyczaj w krajach o zaawansowanych programach badawczo-rozwojowych, które wymagają analiz zachowania materiałów reaktorowych pod wpływem długotrwałego napromieniowania, bądź też wytwarzania znacznych ilości rzadkich izotopów. W przypadku Iraku można przypuszczać, że rzeczywistym celem było pozyskiwanie izotopu plutonu-239 (Pu-239), podstawowego składnika wykorzystywanego w broni jądrowej, poprzez napromienianie uranu w rdzeniu reaktora. Tym samym, zakup ten mógł stanowić element strategicznie zaplanowanego programu podwójnego zastosowania (dual-use).
Pomimo kontrowersji, francuski prezydent podpisał porozumienie dotyczące budowy dwóch reaktorów w Iraku o łącznej wartości 5 miliardów dolarów amerykańskich. 18 listopada 1975 roku, po serii negocjacji prowadzonych we wrześniu tegoż roku, zawarto oficjalne porozumienie o współpracy nuklearnej pomiędzy Francją a Irakiem, którego kluczowym punktem była sprzedaż reaktora typu „Osiris”. W ramach tej umowy zdecydowano o zmianie jego oficjalnej nazwy na „Osirak”, co miało stanowić połączenie nazw „Osiris” i „Irak”. Wkrótce potem Irakijczycy zmodyfikowali również nazewnictwo: reaktor o mocy 70 MW nazwano „Tammuz I”, a mniejszy, 1 MW reaktor – „Tammuz II”. Cały program objęto kryptonimem „Tammuz 17”, odnoszącym się do daty przewrotu partii Baas z 17 lipca 1968 roku.
W styczniu 1976 roku rozpoczęto pierwsze prace przygotowawcze pod budowę kompleksu jądrowego na terenie określanym przez stronę iracką jako al-Tuwaitha. Równocześnie, 15 stycznia 1976 roku Irak podpisał kontrakt z Włochami na dostawę zaawansowanego laboratorium radio-chemicznego oraz trzech komór gorących przeznaczonych do pracy z materiałami silnie promieniotwórczymi. Według amerykańskich analiz wywiadowczych, każda z takich komór była zdolna do przetwarzania od 300 do 500 gramów plutonu rocznie, co w ocenie specjalistów mogło stanowić istotne zagrożenie proliferacyjne. Z kolei izraelskie służby specjalne już na tym etapie rozwoju uznały iracki program za potencjalne źródło pozyskiwania plutonu do celów wojskowych lub terrorystycznych.
Dyplomatyczne działania Izraela
W dniu 27 stycznia 1976 roku izraelski Kneset (parlament) formalnie wyraził sprzeciw wobec realizacji irackiego programu jądrowego, uznając go za bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa Państwa Izrael. W uchwale izraelscy parlamentarzyści podkreślili, że skala zagrożenia ze strony irackiego projektu jest poważna, a jego charakter stanowi jakościowo nową formę ryzyka dla bezpieczeństwa narodowego i regionalnego. Mimo tej jednoznacznej reakcji politycznej, rząd Francji nie tylko nie wycofał się z umowy z Irakiem, lecz 26 sierpnia 1976 roku podpisał kolejny kontrakt wzmacniający wcześniejsze zobowiązania w ramach projektu „Tammuz 17”, odpowiadając tym samym na dodatkowe wymagania techniczne i organizacyjne wysunięte przez stronę iracką.
W odpowiedzi na te wydarzenia Izrael rozpoczął działania o charakterze dyplomatycznym i operacyjnym. Już 26 lutego 1977 roku izraelski minister spraw zagranicznych, Yigal Allon, przeprowadził poufne rozmowy z przedstawicielami władz irańskich, proponując współpracę wywiadowczą i operacyjną w zakresie przeciwdziałania rozwojowi irackiego programu jądrowego. Pomimo strategicznego partnerstwa izraelsko-irańskiego w tym okresie, odpowiedź ze strony Teheranu była niejednoznaczna i nacechowana ostrożnością, co wynikało z obaw o konsekwencje regionalne zaangażowania się w działania wymierzone w sąsiedni Irak.
Kolejne działania dyplomatyczne miały miejsce w dniach 30–31 marca 1977 roku, kiedy to Tel Awiw odwiedziła francuska delegacja rządowa. Izraelskie władze domagały się jednoznacznych gwarancji dotyczących zabezpieczeń przed ewentualnym wykorzystaniem infrastruktury projektu „Tammuz 17” do celów wojskowych. Odpowiedzi ze strony francuskiej okazały się jednak niezadowalające, a przedstawione zapewnienia nie rozwiały izraelskich obaw związanych z proliferacją technologii jądrowej w regionie Bliskiego Wschodu.
Nowy etap w izraelskiej polityce względem irackiego programu jądrowego rozpoczął się po wyborach parlamentarnych z 17 maja 1977 roku, kiedy to władzę przejęła prawicowa partia Likud, a stanowisko premiera objął Menachem Begin. W przeciwieństwie do poprzednich rządów centrowych i lewicowych, Begin zdecydował się na bardziej stanowcze i aktywne działania mające na celu powstrzymanie irackiego programu atomowego. Premier publicznie wyraził zdecydowany sprzeciw wobec polityki Francji, krytykując jej zaangażowanie w budowę reaktorów jądrowych w Iraku. Równolegle podjęto próby renegocjacji francusko-irackiej umowy jądrowej, jednak rozmowy szybko zakończyły się niepowodzeniem. Francuskie władze, dostrzegając potencjalne korzyści gospodarcze i polityczne płynące z realizacji kontraktu z Irakiem, zignorowały izraelskie zastrzeżenia oraz ostrzeżenia dotyczące możliwego militarnego charakteru programu.

Izraelskie służby specjalne oraz najwyższe władze państwowe były przekonane, że budowa reaktora badawczego o wysokiej mocy w al-Tuwaitha stanowi pierwszy etap w dążeniu Iraku do pozyskania potencjału jądrowego o charakterze wojskowym. Obawy te stanowiły fundament dla dalszych działań wywiadowczych, sabotażowych i w końcu militarnych, które miały miejsce w kolejnych latach.
Działania i gra operacyjna izraelskiego wywiadu
Wobec fiaska działań dyplomatycznych zmierzających do zahamowania realizacji irackiego programu jądrowego, władze izraelskie zdecydowały się na wykorzystanie alternatywnych środków operacyjnych, w tym narzędzi wywiadowczych. W celu uzyskania szczegółowych informacji na temat planów technicznych i harmonogramu realizacji projektu, izraelskie służby specjalne – w szczególności Mosad – rozpoczęły działania operacyjne mające na celu penetrację środowiska związanego z realizacją kontraktu francusko-irackiego.
Na początku czerwca 1977 roku odbył się cykl spotkań poświęconych analizie zagrożenia ze strony irackiego programu nuklearnego, z udziałem dyrektora Amanu (Wywiadu Wojskowego Sił Obronnych Izraela) oraz ówczesnego dyrektora Mosadu, gen. mjr. (rez.) Icchaka Hofiego. Podczas tych narad uznano jednogłośnie, że rozwój programu jądrowego w Iraku stanowi poważne wyzwanie strategiczne i potencjalne zagrożenie egzystencjalne dla bezpieczeństwa Izraela. W wyniku tych ustaleń rozpoczęto prace koncepcyjne nad scenariuszami mającymi na celu opóźnienie lub fizyczną eliminację infrastruktury jądrowej budowanej przez Irak.
W listopadzie 1977 roku powołano specjalną międzyresortową komisję oceny zagrożeń, której przewodnictwo objął zastępca dyrektora Mosadu, Nahum Admoni. W skład zespołu weszli również m.in. gen. bryg. Avi Ya’ari, szef działu analiz Amanu, oraz trzech innych wysoko postawionych przedstawicieli izraelskiej wspólnoty wywiadowczej. Do zadań komisji należało:
– dokonanie kompleksowej oceny potencjalnego zagrożenia ze strony irackiego programu atomowego dla Izraela oraz szerzej – dla całego regionu Bliskiego Wschodu,
– analiza stopnia zaawansowania prac nad reaktorem oraz programem badawczo-rozwojowym na podstawie posiadanych danych wywiadowczych,
– opracowanie rekomendacji w zakresie możliwych działań operacyjnych, których celem byłoby opóźnienie, zakłócenie lub neutralizacja programu.
Wstępne ustalenia komisji wskazywały na istnienie dwóch głównych źródeł zagrożenia. Pierwszym z nich była zaawansowana budowa reaktora jądrowego o dużej mocy w kompleksie al-Tuwaitha. Drugim – zespół irackich naukowców, skupiony wokół dr. Ja’afera Dhaieha Ja’afera, który – zgodnie z oceną wywiadowczą – miał prowadzić prace nad konstrukcją broni jądrowej. Skala zaangażowania kadry naukowej oraz tempo realizacji projektu wskazywały, że Irak może osiągnąć zdolności proliferacyjne w perspektywie średnioterminowej, co dodatkowo potęgowało poczucie zagrożenia w izraelskich kręgach decyzyjnych.
>>> Czytaj także: Wojna sześciodniowa – izraelski „blitzkrieg” <<<
Na początku 1978 roku sytuacja związana z irackim programem jądrowym uległa dalszemu zaostrzeniu, wywołując poważne zaniepokojenie władz izraelskich. Dnia 13 stycznia 1978 roku rząd francuski oficjalnie poinformował stronę izraelską o zamiarze dostarczenia do Iraku wysoko wzbogaconego uranu (HEU) o stopniu wzbogacenia wynoszącym 93%, który miał zostać wykorzystany jako paliwo do reaktorów Tamuz I i Tamuz II. Istotnym aspektem tego komunikatu był fakt, iż uran wzbogacony w takim stopniu jest technicznie zdolny do wykorzystania w celach militarnych, w tym do konstrukcji broni jądrowej.
Ambasador Izraela w Paryżu podejmował intensywne działania dyplomatyczne, domagając się wstrzymania dostawy lub zastąpienia wysoko wzbogaconego uranu mniej niebezpiecznym paliwem typu „Carmel” o wzbogaceniu do poziomu 7%, które nie posiada zdolności proliferacyjnych. Pomimo nacisków ze strony Izraela, a także Stanów Zjednoczonych, Arabii Saudyjskiej, Turcji oraz kilku innych państw arabskich, rząd francuski nie zrezygnował z realizacji dostawy i utrzymał wcześniej przyjęte zobowiązania wobec Iraku.
Kolejny niepokojący sygnał nadszedł 8 lutego 1978 roku, kiedy to Irak zacieśnił współpracę z Włoskim Komitetem Energii Atomowej (Comitato Nazionale per l’Energia Nucleare – CNEN) oraz włoską firmą Snia Yacosa w zakresie realizacji projektu przetwarzania plutonu w ramach inicjatywy oznaczonej kryptonimem „30 czerwca”. Celem tego przedsięwzięcia było utworzenie laboratorium do separacji plutonu z wypalonego paliwa reaktorowego. Podobnie jak w przypadku Francji, także strona włoska wykazywała przede wszystkim zainteresowanie ekonomicznymi korzyściami wynikającymi ze współpracy z Irakiem, pomijając potencjalne implikacje proliferacyjne.
Wobec braku skuteczności środków dyplomatycznych, 23 sierpnia 1978 roku w Izraelu zwołano posiedzenie gabinetu bezpieczeństwa narodowego w celu oceny zagrożeń płynących z realizacji irackiego programu atomowego. W naradzie uczestniczyli najważniejsi przedstawiciele izraelskich władz cywilnych i wojskowych, w tym: premier Menachem Begin, jego zastępca Yigael Yadin, minister spraw zagranicznych Mosze Dajan, minister obrony Ezer Weizman, jego zastępca Mordechaj Zipori, minister rolnictwa Ariel Sharon, minister finansów Simha Ehrlich, a także dodatkowi członkowie gabinetu.

Obecni byli również: szef sztabu Sił Obronnych Izraela (IDF) gen. Rafael Eitan, dyrektor Amanu gen. Shlomo Gazit, płk David Bnaya – główny ekspert ds. irackiego programu nuklearnego, Nahum Admoni – szef specjalnego komitetu ds. przeciwdziałania proliferacji, gen. bryg. (rez.) Uzi Eilam – dyrektor generalny Izraelskiej Komisji Energii Atomowej, a także liczni doradcy oraz asystenci polityczni i wojskowi. Skład i ranga uczestników świadczyły o najwyższym poziomie alarmu oraz pilności problemu, który w opinii izraelskich władz stanowił bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i równowagi strategicznej w regionie.
Podczas posiedzenia izraelskiego gabinetu bezpieczeństwa narodowego w dniu 23 sierpnia 1978 r. dokonano szczegółowej analizy sytuacji związanej z irackim programem nuklearnym, ze szczególnym uwzględnieniem kwestii przetwarzania plutonu i wzbogacania uranu. Eksperci wywiadu wojskowego oraz przedstawiciele wywiadu zagranicznego zgodnie stwierdzili, że dostępne dane wskazują na możliwość wcześniejszego, niż pierwotnie zakładano, uruchomienia reaktora jądrowego w Iraku – nawet już w 1980 roku. W związku z tym uznano za konieczne podjęcie działań mających na celu opóźnienie realizacji projektu, w pierwszej kolejności z wykorzystaniem metod operacyjnych i środków wywiadowczych.
Podczas dyskusji zarysowały się poważne rozbieżności dotyczące doboru środków do realizacji tego celu. Premier Menachem Begin, minister rolnictwa Ariel Sharon oraz minister finansów Simha Ehrlich opowiedzieli się za wykorzystaniem pełnego spektrum dostępnych narzędzi, włącznie z operacją militarną. Przeciwną opinię wyrazili m.in. wicepremier Yigael Yadin, minister obrony Ezer Weizman oraz jego zastępca Mordechaj Zipori, argumentując, że na podstawie dostępnych danych wywiadowczych nie istnieje jeszcze bezpośrednie zagrożenie wymagające natychmiastowego działania militarnego. Obawiano się również potencjalnych negatywnych konsekwencji międzynarodowych, jakie mogłaby wywołać izraelska operacja zbrojna na terenie suwerennego państwa.
W wyniku tych rozbieżności wyłoniły się dwa główne nurty w izraelskiej debacie strategicznej: pierwszy, reprezentowany głównie przez środowiska lewicowe i centrowe, skłaniał się ku zastosowaniu środków militarnych jako rozwiązania ostatecznego; drugi, popierany przez środowiska prawicowe, postulował wcześniejsze wyczerpanie możliwości politycznych i operacyjnych, szczególnie w ramach działalności wywiadowczej. Ostatecznie przyjęto ogólną dyrektywę nakazującą podjęcie wszelkich możliwych działań, które miałyby na celu opóźnienie postępów irackiego programu nuklearnego. Szczególny nacisk położono na intensyfikację działań wywiadowczych oraz równoległe przygotowanie scenariusza operacji wojskowej.
W trakcie tego samego posiedzenia ustalono, że w przypadku podjęcia decyzji o uderzeniu militarnym, odpowiedzialność za przeprowadzenie operacji spocznie na Siłach Powietrznych Izraela (Israel Air Force, IAF), jako jedynym rodzaju sił zbrojnych zdolnym do precyzyjnego uderzenia na obiekty jądrowe. Za opracowanie planów operacyjnych odpowiadać miał bezpośrednio ówczesny dowódca IAF gen. mjr Benny Peled, a następnie jego następca gen. David Ivri. Do końca 1979 roku nie podjęto jednak intensywnych przygotowań do operacji wojskowej, głównie z powodu braku jednoznacznej decyzji politycznej. W tym czasie koncentrowano się na operacjach wywiadowczych i działaniach specjalnych.
W ramach działań operacyjnych izraelskie służby wywiadowcze w krótkim czasie zidentyfikowały grupę irackich inżynierów przebywających we Francji w ramach programów szkoleniowych. Przystąpiono do stopniowego „wprowadzania się” w ich otoczenie w celu pozyskania informacji i dokumentacji technicznej. Jednym z celów operacyjnych Mossadu był iracki naukowiec Eben Halim, który przeżywał wówczas trudności osobiste i został wciągnięty w relację emocjonalną z agentką izraelskich służb. Operacja ta zaowocowała pozyskaniem nie tylko planów budowanej elektrowni jądrowej w Iraku, lecz także szczegółowych danych dotyczących transportu rdzeni reaktorowych z Francji do Bagdadu.
>>> Czytaj także: Wojna Jom Kippur (1973) <<<
W styczniu 1979 roku izraelski wywiad potwierdził również, że około 150 irackich specjalistów rozpoczęło intensywne szkolenia z zakresu przetwarzania plutonu, korzystając z infrastruktury technicznej i wiedzy dostarczonej przez włoskie instytucje naukowe i przemysłowe.
Dnia 24 stycznia 1979 roku minister spraw zagranicznych Izraela, Mosze Dajan, podczas oficjalnej wizyty w Paryżu, poruszył kwestie związane z udziałem Francji w irackim programie jądrowym. Wyraził głębokie zaniepokojenie strony izraelskiej postępującą współpracą technologiczną pomiędzy Francją a Irakiem w zakresie energii jądrowej, która – zdaniem izraelskiego wywiadu – mogła prowadzić do uzyskania przez Irak potencjału umożliwiającego produkcję broni jądrowej. Pomimo tych ostrzeżeń, władze francuskie po raz kolejny zbagatelizowały izraelskie obawy, nie decydując się na rewizję dotychczasowej polityki.
Odpowiedzią na brak reakcji dyplomatycznej była operacja o charakterze sabotażowym, przeprowadzona w sposób przypisywany izraelskim służbom specjalnym. 6 kwietnia 1979 roku doszło do eksplozji na terenie zakładów firmy Constructions Industrielles de la Méditerranée (CNIM) w Seyne-sur-Mer, odpowiedzialnej za testowanie reaktorów przeznaczonych dla Iraku. W wyniku wybuchu doszczętnie zniszczone zostały rdzenie reaktorów Tamuz I i Tamuz II, które miały zostać wysłane do Iraku w ciągu najbliższych trzech dni. Choć za akt sabotażu formalnie odpowiedzialność przypisał sobie francuski ruch ekologiczny, szeroko rozpowszechniona była hipoteza, że była to operacja Mossadu. W przekonaniu ówczesnego prezydenta Francji wydarzenie to stanowiło bezpośredni akt sabotażu ze strony Izraela, w związku z czym podjął on decyzję o kontynuacji współpracy z Irakiem mimo poniesionych strat, obiecując prezydentowi Saddamowi Husajnowi wywiązanie się z kontraktu, z półrocznym opóźnieniem.
Francuscy naukowcy przystąpili do rekonstrukcji uszkodzonych rdzeni, a prace nad budową ośrodka nuklearnego w Ozyraku znacznie przyspieszyły. Na przełomie maja i czerwca 1980 roku przygotowana została kolejna partia paliwa jądrowego – 12 kg wysoko wzbogaconego uranu – przeznaczonego do irackich reaktorów. Z punktu widzenia władz izraelskich rozwój sytuacji był nie do zaakceptowania. Reaktor w Ozyraku budowany był przez francuskich ekspertów w oparciu o projekt reaktora typu Ozyrys, uznawany za nowoczesny i bezpieczny, jednak izraelski wywiad kwestionował zarówno standardy zabezpieczeń, jak i rzeczywisty charakter inwestycji, wskazując na możliwość wykorzystania reaktora do produkcji materiału rozszczepialnego w celach militarnych.
Dodatkowym czynnikiem zwiększającym izraelskie obawy była umowa zawarta 1 października 1979 roku pomiędzy Irakiem a Brazylią, przewidująca brazylijską pomoc w zakresie wzbogacania uranu z wykorzystaniem technologii wirówkowej. W świetle braku możliwości skutecznego przeciwdziałania temu porozumieniu środkami politycznymi, izraelskie elity polityczne zaczęły coraz bardziej skłaniać się ku rozwiązaniom siłowym. Jednocześnie, na skutek niepowodzeń dyplomatycznych oraz sporów wewnętrznych w izraelskim rządzie, Mosze Dajan ustąpił ze stanowiska ministra spraw zagranicznych. Jego następcą został Icchak Szamir, jawny zwolennik zastosowania rozwiązań militarnych wobec irackiego programu atomowego, co znacząco osłabiło wpływy frakcji pokojowej w gabinecie premiera Menachema Begina.
W październiku 1979 roku premier Begin wydał formalne polecenie szefowi Sztabu Generalnego Sił Obronnych Izraela (IDF), by przystąpił do opracowania planu militarnego ataku na iracki reaktor jądrowy. Odpowiedzialność za przygotowanie operacji spoczęła na Wydziale Planowania IDF w ramach Oddziału Operacyjnego, którym kierował wówczas pułkownik Giora Inbar. Nakazano przygotowanie dwóch wariantów działań – lądowego i powietrznego. Operacja otrzymała kryptonim „Ammunition Hill” (hebr. Giv’at Ha-Tachmoshet).

Tempo prac planistycznych wzrosło gwałtownie po otrzymaniu 21 grudnia 1979 roku raportu izraelskiego wywiadu, zgodnie z którym pierwsza partia 12,5 kg uranu wzbogaconego do 93% miała dotrzeć do Iraku najpóźniej do marca 1980 roku, co pozwoliłoby na uruchomienie reaktora Tamuz II. W raporcie przewidywano również, że reaktor Tamuz I może zostać oddany do użytku w lipcu 1980 roku. Co więcej, prognozy wskazywały, że do końca 1982 roku Irak może dysponować około 8 kg plutonu, co potencjalnie pozwalałoby na przeprowadzenie pierwszej próby jądrowej już w 1985 roku.
Planowanie izraelskiego ataku militarnego
Rok 1980 okazał się kluczowy dla planowania izraelskiej operacji militarnej przeciwko irackiemu reaktorowi jądrowemu. Już 18 stycznia, podczas spotkania z udziałem urzędników Ministerstwa Obrony, przeprowadzono analizę porównawczą możliwych metod neutralizacji obiektu. Minister obrony Ezer Weizman, po zapoznaniu się z wynikami analizy, podjął decyzję o rezygnacji z koncepcji operacji lądowej i zatwierdził wariant uderzenia lotniczego jako jedyny możliwy do realizacji. Operacja lądowa została uznana za nierealną z kilku powodów. Znaczna odległość dzieląca Izrael od celu wykluczała użycie śmigłowców transportowych, a ewentualne wykorzystanie konwencjonalnych samolotów transportowych niosłoby ze sobą wysokie ryzyko ich zniszczenia przez iracką obronę przeciwlotniczą. Ponadto operacja taka utraciłaby element zaskoczenia, co znacząco zwiększałoby prawdopodobieństwo jej niepowodzenia oraz wysokich strat wśród personelu. W tej sytuacji jako realna pozostawała wyłącznie operacja lotnicza, choć sam Weizman zaznaczał, że sytuacja międzynarodowa nie dojrzała jeszcze do jej przeprowadzenia.
W lutym 1980 roku rozpoczęto realne prace planistyczne nad nalotem, które zastąpiły wcześniejsze rozważania o charakterze teoretycznym i spekulacyjnym. Największym wyzwaniem operacyjnym była znaczna odległość celu od izraelskich baz lotniczych, co pociągało za sobą konieczność zaplanowania skomplikowanego procesu tankowania w powietrzu. Równolegle analizowano optymalne trasy przelotu samolotów bojowych, tak aby uniknąć silnie bronionych przestrzeni powietrznych państw arabskich. Dużą wagę przywiązywano także do opracowania procedur ratunkowych na wypadek zestrzelenia izraelskich pilotów nad terytorium nieprzyjaciela.
Na podstawie wyników spotkania z 18 stycznia oraz wstępnych ustaleń lutowych, 2 marca 1980 roku podczas zamkniętego posiedzenia ekspertów wojskowych z udziałem premiera Izraela przedstawiono raport oceniający zarówno potencjał irackiego programu jądrowego, jak i zagrożenia oraz skutki, jakie mogłoby nieść jego zniszczenie. Raport został przygotowany przez niezależny zespół ekspertów kierowany przez gen. mjr. (rez.) Aharona Yariva, byłego dyrektora wywiadu wojskowego (AMAN), którego premier Begin wyznaczył do tego zadania osiem miesięcy wcześniej.
Raport jednoznacznie wskazywał, że celem Iraku jest osiągnięcie potencjału nuklearnego, lecz jednocześnie ostrzegał, iż projekt ten może być uznany przez społeczność międzynarodową za uzasadniony z punktu widzenia potrzeb cywilnych, co uczyniłoby izraelski atak trudnym do obrony na forum międzynarodowym. Autorzy dokumentu przestrzegali przed poważnymi konsekwencjami politycznymi, dyplomatycznymi i strategicznymi, jakie mogłyby wyniknąć z jednostronnego działania militarnego. Wskazywano m.in. na możliwość irackiego odwetu, obejmującego ataki na poufne i strategiczne cele w Izraelu, w tym potencjalne uderzenie na ośrodek jądrowy w Dimonie. Ostrzegano również przed gwałtowną reakcją światowej opinii publicznej, zwłaszcza w przypadku, gdyby atak doprowadził do skażenia radioaktywnego na dużą skalę. Zwracano uwagę na ryzyko nałożenia sankcji międzynarodowych oraz krytykę prawną, opartą na obowiązujących normach prawa międzynarodowego, które nie przewidują dopuszczalności prewencyjnego ataku na cywilne instalacje nuklearne. Przewidywano wzrost aktywności antyizraelskiej w krajach arabskich, zerwanie i tak kruchego procesu pokojowego z Egiptem, nasilenie wsparcia Związku Radzieckiego dla państw arabskich oraz znaczące pogorszenie relacji izraelsko-amerykańskich.
>>> Czytaj także: M65 – pierwsze atomowe działo <<<
Głównym wnioskiem raportu oraz spotkania, które odbyło się 2 marca 1980 roku, była konstatacja, iż iracki reaktor jądrowy może zostać skutecznie zniszczony jedynie przed jego uruchomieniem. Izraelskie służby wywiadowcze, dysponujące szczegółową wiedzą na temat struktury projektu oraz harmonogramu prac, wskazywały, że rok 1981 stanowi ostateczny termin umożliwiający przeprowadzenie ataku bez ryzyka skażenia radioaktywnego. W sytuacji, gdyby doszło do nalotu na w pełni funkcjonujący reaktor, skutki mogłyby być porównywalne do katastrofy w Czarnobylu, skutkując rozprzestrzenieniem się radioaktywnego opadu na tereny Iraku, Jordanii, Arabii Saudyjskiej, Turcji, Iranu, a nawet Izraela. Skutkiem takiego scenariusza byłaby potencjalna śmierć dziesiątków tysięcy osób, co czyniło działanie prewencyjne pilnym i koniecznym.
7 kwietnia 1980 roku nastąpiła eskalacja napięcia po ataku terrorystycznym w Górnej Galilei, przeprowadzonym przez organizacje wspierane przez Irak. W odpowiedzi na te wydarzenia minister rolnictwa Ariel Sharon postulował natychmiastowe przeprowadzenie nalotu odwetowego na reaktor. Premier Menachem Begin, wspierany przez ministra obrony Ezera Weitzmana, odrzucił jednak tę propozycję, uznając ją za przedwczesną i politycznie ryzykowną.
Pomimo tego już 13 kwietnia izraelskie siły powietrzne (IAF) rozpoczęły pierwsze ćwiczenia operacyjne związane z planowanym atakiem. W manewrach wzięły udział samoloty szturmowe A-4 Skyhawk, które wykonały pozorowany atak na fikcyjny cel, przy jednoczesnym tankowaniu w powietrzu z udziałem samolotów transportowych C-130. Ćwiczenia te miały na celu testowanie kluczowych elementów operacyjnych, takich jak trasa przelotu, uwarunkowania meteorologiczne, dobór odpowiedniego uzbrojenia oraz zabezpieczenie powietrzne planowanej misji przy założeniu użycia maszyn typu A-4.
W dniu 14 maja 1980 roku gen. mjr Aharon Yariv przedstawił na posiedzeniu gabinetu bezpieczeństwa nową wersję raportu oceniającego ryzyka związane z operacją. W porównaniu z wcześniejszymi wnioskami z marca, dokument ten zawierał jeszcze bardziej pesymistyczną prognozę konsekwencji ewentualnego ataku. Raport rekomendował rezygnację z rozwiązania czysto militarnego na rzecz intensyfikacji działań dyplomatycznych oraz wykorzystania operacji specjalnych, mających na celu opóźnienie realizacji irackiego programu jądrowego. Część członków gabinetu, w tym wicepremier Yigael Yadin, minister obrony Ezer Weitzman oraz nowy dyrektor wywiadu wojskowego (AMAN), gen. mjr Yehoshua Saguy, poparli zalecenia Yariva. Przeciwną opinię wyrazili jednak m.in. Yitzhak Shamir, Ariel Sharon, Simcha Ehrlich, a także sam premier Begin, który zdecydowanie odrzucił koncepcję odstąpienia od opcji militarnej. Nakazał on kontynuowanie intensywnych działań wywiadowczych oraz dalsze planowanie operacji mającej na celu zniszczenie reaktora.
Spór ten doprowadził 28 maja 1980 roku do rezygnacji ministra obrony Ezera Weitzmana, który uzasadniał swoją decyzję obawą przed załamaniem procesu pokojowego z Egiptem. W następstwie jego odejścia, dominującą pozycję w rządzie uzyskała frakcja opowiadająca się bezwarunkowo za rozwiązaniem militarnym.
Zmiany w planach – czas F-16
W dniu 14 czerwca 1980 roku izraelskie służby specjalne przeprowadziły kolejną operację mającą na celu opóźnienie realizacji irackiego programu nuklearnego. W jej wyniku w Paryżu został zamordowany egipski fizyk jądrowy Yahya El-Mashad, współpracujący z irackim ośrodkiem atomowym. Równocześnie, tego samego dnia, do Iraku dotarł pierwszy transport wzbogaconego uranu (o masie 12,5 kg), przeznaczonego do zasilenia reaktora Tamuz II. Druga dostawa planowana była na lipiec, co dodatkowo zwiększyło presję czasową po stronie izraelskiej.
W tym samym okresie sytuacja strategiczna Izraela uległa istotnej zmianie. Dnia 2 czerwca 1980 roku izraelskie siły powietrzne (IAF) otrzymały pierwsze cztery egzemplarze myśliwców wielozadaniowych F-16 Fighting Falcon, które od razu uznano za potencjalnie kluczowy komponent planowanej operacji zbrojnej. Dowódca IAF, generał David Ivri, zlecił natychmiastowe opracowanie analizy mającej na celu ocenę możliwości zastąpienia samolotów szturmowych A-4 Skyhawk nowo pozyskanymi maszynami F-16. Ze względu na odmienne właściwości operacyjne obu typów, decyzja ta wymagała zasadniczej modyfikacji wcześniejszych założeń operacyjnych, a w praktyce – rozpoczęcia procesu planowania od podstaw.

Początkowa koncepcja ataku, rozwijana pod koniec 1979 roku, zakładała użycie A-4 Skyhawk jako podstawowej platformy uderzeniowej. W tamtym czasie był to jedyny typ samolotu w izraelskiej służbie, który mógł być tankowany w powietrzu przy użyciu samolotów C-130 oraz przenosił uzbrojenie odpowiednie do zniszczenia celu o charakterze silnie ufortyfikowanym, takim jak reaktor jądrowy. Jednakże w związku z wybuchem rewolucji islamskiej w Iranie i anulowaniem amerykańskiego kontraktu z tym państwem, Izrael przejął zamówione tam wcześniej maszyny F-16. Po ich dostarczeniu rozpoczęto intensywne szkolenie izraelskich pilotów. W lipcu 1980 roku dwaj dowódcy przyszłych eskadr F-16 – podpułkownicy Raz Zeev i Amir Nahumi – oraz dowódca skrzydła, pułkownik Yiftah Spector, otrzymali polecenie przeprowadzenia ćwiczeń obejmujących działania na dalekim dystansie. Celem było osiągnięcie pełnej zdolności bojowej do października tego roku. Szkolenie odbywało się w trybie przyspieszonym, zgodnie z wytycznymi sztabu generalnego.
Równolegle z przygotowaniami wojskowymi, w lipcu rozpoczęto intensywną kampanię propagandową i informacyjną, której celem było wywarcie międzynarodowej presji na państwa wspierające iracki program jądrowy, przede wszystkim Francję. Izraelscy politycy zarówno na forum krajowym, jak i w przekazach kierowanych do mediów zagranicznych, formułowali ostrzeżenia przed zagrożeniem, jakie dla bezpieczeństwa regionalnego i globalnego miałby stanowić Irak dysponujący bronią jądrową. Podkreślano przy tym gotowość Izraela do podjęcia wszelkich działań w celu zapobieżenia temu scenariuszowi. Odpowiedzią strony francuskiej było potwierdzenie kontynuacji współpracy z Irakiem zgodnie z wcześniej ustalonym harmonogramem.
W dniu 16 lipca przedstawiciele izraelskiego wywiadu wojskowego (AMAN) podczas posiedzenia Komisji Spraw Zagranicznych i Obrony Knesetu stwierdzili, że uruchomienie reaktora Tamuz I nastąpi prawdopodobnie do lata 1981 roku. Według przedstawionej wówczas analizy, jeśli pomoc techniczna i materiałowa ze strony państw zachodnich będzie kontynuowana bez przeszkód, Irak może osiągnąć zdolność do skonstruowania prowizorycznej broni jądrowej już w połowie 1981 roku. Jak się jednak okazało w późniejszym czasie, przedstawiona analiza była obarczona błędami metodologicznymi i została skrytykowana za przedwczesne i nieprecyzyjne wnioski.
>>> Czytaj także: Zimna Wojna – stosunki ZSRR i USA w ramach bipolarności <<<
W dniu 15 czerwca 1980 roku odbyło się spotkanie premiera Izraela z ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Tel Awiwie, Samuelem Lewisem. Podczas rozmów izraelski szef rządu przedstawił najnowsze analizy wywiadu dotyczące postępów irackiego programu nuklearnego, z których wynikało, że Irak może osiągnąć zdolność konstrukcji broni jądrowej w stosunkowo krótkim czasie. W odpowiedzi ambasador Lewis zaprezentował stanowisko amerykańskich służb wywiadowczych, zgodnie z którym osiągnięcie przez Irak potencjału jądrowego mogło nastąpić w perspektywie dwóch do trzech lat później, niż zakładały oceny izraelskie. Mimo rozbieżności w szacunkach czasowych, obie strony zgodziły się co do zasadniczej konkluzji, że reżim Saddama Husajna posiada zdolność i determinację do pozyskania broni jądrowej, a działania Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) nie będą wystarczające, by temu skutecznie zapobiec.
W związku z narastającym zagrożeniem, administracja amerykańska zdecydowała się przyspieszyć realizację kontraktu na dostawy myśliwców F-16 dla Izraela. W sierpniu 1980 roku do Izraela dostarczono kolejne cztery samoloty tego typu, które natychmiast włączono do intensywnego programu ćwiczeń operacyjnych. Program obejmował symulacje nalotów na odległe cele, operacje tankowania w powietrzu oraz organizację procedur ewakuacyjnych dla pilotów zestrzelonych na terytorium przeciwnika. Pierwszy wspólny lot pełnej formacji nowo dostarczonych F-16 miał miejsce 23 sierpnia.
Operacja planowana wobec irackiego reaktora atomowego stanowiła poważne wyzwanie techniczne i operacyjne. F-16 były wówczas nowością w arsenale Sił Powietrznych Izraela, a ich integracja z doktryną operacyjną przebiegała w sposób przyspieszony. Chociaż Stany Zjednoczone rozpoczęły eksploatację tego typu już w 1974 roku (produkcja seryjna ruszyła w 1976 r.), Izrael dopiero w 1979 roku zawarł kontrakt na ich zakup. Pomimo intensywnego szkolenia izraelskich pilotów prowadzonego w bazie Hill w stanie Utah, w połowie 1980 roku żaden z uczestników planowanej misji nie osiągnął jeszcze progu 100 lotów operacyjnych na tym typie samolotu. Jak relacjonował jeden z pilotów eskadry uderzeniowej: „Nikt z nas nie odbył 100 misji w F-16, co nie jest dużą liczbą. Cały samolot był dla nas zupełną nowością. Konstrukcja nie była jeszcze sprawdzona – wciąż byliśmy w fazie nauki”.

W dniu 14 września Izrael podjął próbę dyplomatycznego opóźnienia irackiego programu nuklearnego. Izraelscy dyplomaci wystosowali apele do rządów Francji i Włoch o wstrzymanie dostaw technologii oraz materiałów jądrowych do Iraku. Ówczesny wiceminister obrony, Mordechaj Zipori, wyraził stanowisko rządu, iż w przypadku wyczerpania środków politycznych i prawnych, Izrael zastrzega sobie prawo do użycia bardziej zdecydowanych środków przeciwdziałania.
Jednakże już trzy dni później, 17 września 1980 roku, wybuchł konflikt zbrojny między Irakiem a Iranem. W związku z ryzykiem dla zagranicznego personelu w kompleksie jądrowym Al-Tuwaitha, większość pracowników została ewakuowana. Niewielka grupa francuskich techników pozostała na miejscu, aby w razie potrzeby zabezpieczyć reaktor przed możliwym zniszczeniem. Mimo wcześniejszych francuskich deklaracji o ostrożności w dostarczaniu materiałów rozszczepialnych, wzbogacony uran został dostarczony do Iraku i pozostawał tam poza realną kontrolą międzynarodową.
27 września irańskie siły powietrzne przeprowadziły atak lotniczy na kompleks Al-Tuwaitha. Uderzenie miało jednak ograniczony zasięg i skuteczność, przynosząc jedynie symboliczne straty. Dla strony izraelskiej atak ten był powodem do niepokoju – przewidywano bowiem, że w odpowiedzi Saddam Husajn podejmie działania w celu istotnego wzmocnienia obrony przeciwlotniczej wokół kluczowych obiektów nuklearnych.
Operacja „Ammunition Hill”
W dniu 9 października 1980 roku doszło do technicznego spotkania izraelskich specjalistów z przedstawicielami amerykańskiej Komisji Nadzoru Jądrowego (U.S. Nuclear Regulatory Commission, NRC). Rozmowy koncentrowały się na analizie potencjalnych skutków nalotu lotniczego na iracki reaktor jądrowy, w tym na właściwościach ochronnych betonowej kopuły osłonowej obiektu. Była to jedna z pierwszych prób skonfrontowania wiedzy operacyjnej z ocenami inżynieryjnymi dotyczącymi realnych możliwości przeprowadzenia precyzyjnego uderzenia lotniczego.
Kolejne kluczowe spotkanie odbyło się 14 października. Zwołane zostało z inicjatywy ministra obrony, który – podobnie jak premier Menachem Begin – stwierdził, iż wszelkie środki dyplomatyczne, prawne i polityczne w celu zahamowania irackiego programu nuklearnego zostały wyczerpane. Dominująca część izraelskich ekspertów opowiedziała się wówczas za koniecznością przeprowadzenia operacji wojskowej w możliwie najkrótszym terminie. Warto jednak zaznaczyć, że stanowisko wywiadu wojskowego AMAN pozostawało bardziej ostrożne. Według jego analityków sytuacja strategiczna nie wymagała natychmiastowych działań – oceniano, iż Irak osiągnie gotowość nuklearną w perspektywie pięciu do ośmiu lat. Jednocześnie ostrzegano, że eskalacja konfliktu izraelsko-irackiego w kontekście trwającej wojny iracko-irańskiej może spowodować konsolidację państw arabskich przeciw Izraelowi, wzrost zaangażowania Związku Radzieckiego w regionie oraz możliwość nałożenia embarga zbrojeniowego przez Stany Zjednoczone.
Z drugiej strony podkreślano, iż trwający konflikt iracko-irański może stwarzać dogodne warunki operacyjne, sprzyjające przeprowadzeniu uderzenia bez wywołania natychmiastowego odwetu lub identyfikacji jego autorstwa. Jednocześnie niektórzy eksperci wskazywali na ryzyko odwrotnego efektu – zniszczenie reaktora mogłoby wzmocnić determinację Iraku do dalszego rozwoju programu jądrowego. Wobec braku jednomyślności i widocznych podziałów wśród decydentów politycznych, wojskowych i ekspertów, nie doszło do formalnego głosowania. Premier Begin zaznaczył, iż decyzja wymaga konsultacji z przedstawicielami partii opozycyjnych, ponieważ sprawa dotyczy fundamentalnych interesów bezpieczeństwa państwa, a nie konkretnej opcji politycznej.
Istotną rolę w procesie decyzyjnym odgrywała również tzw. „psychologia Holocaustu”, silnie obecna w izraelskiej klasie politycznej, a szczególnie wpływająca na postawę premiera Begina. Według ówczesnego szefa Sztabu Generalnego, generała Rafaela Eitana, Begin miał wyrażać przekonanie, że jego obowiązkiem jest uniemożliwienie sytuacji, w której za jego kadencji mogłoby dojść do powtórzenia Zagłady.
Dnia 28 października premier Begin zwołał pierwsze oficjalne posiedzenie rządu w sprawie operacji o kryptonimie „Ammunition Hill”. Po krótkim wprowadzeniu ze strony szefa Mossadu oraz Szefa Sztabu, głos zabrał szef Wydziału Badań wywiadu wojskowego AMAN, gen. bryg. Avi Ya’ari (pełniący obowiązki pod nieobecność dyrektora AMAN). W oparciu o świeże analizy zespołu Research Department oraz nowe dane wywiadowcze, AMAN zmodyfikował dotychczasowe stanowisko, stwierdzając, iż nadszedł właściwy moment na przeprowadzenie izraelskiego ataku zbrojnego.
Analiza wskazywała, że Iran dokonał już dwóch ataków na reaktor przy użyciu samolotów wyprodukowanych w Stanach Zjednoczonych, co stwarzało potencjalną możliwość zmylenia irackiej obrony powietrznej – ewentualny izraelski nalot mógłby zostać błędnie przypisany siłom irańskim. Ponadto, w wyniku wojny wielu francuskich specjalistów opuściło Irak, a system obrony przeciwlotniczej reaktora pozostawał niekompletny i słabo rozwinięty.

Według Ya’ariego, atak mógł spotkać się ze zrozumieniem – a przynajmniej z częściową akceptacją – ze strony zachodnich opinii publicznych, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie dostrzegano potencjalne zagrożenie ze strony reżimu Saddama Husajna. Jednocześnie nie bagatelizowano możliwości negatywnych konsekwencji dyplomatycznych, ekonomicznych oraz militarnych, które mogłyby wyniknąć z jednostronnego aktu militarnego. Mimo to, AMAN jednoznacznie opowiedział się za przeprowadzeniem operacji w możliwie najkrótszym czasie.
Po zakończeniu prezentacji wywiadowczej rozpoczęła się dyskusja polityczna, której efektem było przedstawienie przez premiera dwóch wariantów wniosków do przegłosowania. Pierwszy zakładał przeprowadzenie ataku w okresie świąt Bożego Narodzenia, kiedy to większość francuskiego personelu technicznego przebywałaby na urlopach. Drugi wariant przewidywał przeprowadzenie operacji w najdogodniejszym możliwym terminie, za zgodą resortu obrony. W wyniku głosowania rząd wyraził zgodę na realizację operacji zbrojnej w końcu grudnia 1980 roku lub na początku stycznia 1981 roku.
Dzień po wspomnianym spotkaniu, Szef Sztabu Generalnego Sił Obronnych Izraela (IDF) wydał polecenie zintensyfikowania działań przygotowawczych do ewentualnej operacji militarnej. Do realizacji tego zadania zobowiązano jednostki wywiadowcze (AMAN), Siły Powietrzne Izraela (Israeli Air Force, IAF) oraz inne zaangażowane formacje. Zakres działań obejmował zwiększenie intensywności zbierania danych wywiadowczych, opracowywania planów operacyjnych, a także przygotowanie wykonawcze do potencjalnego ataku.
W dniu 6 listopada 1980 roku dowództwo IAF zatwierdziło nowy wariant operacyjny zakładający użycie samolotów myśliwsko-bombowych F-16. W przeciwieństwie do wcześniejszych koncepcji operacyjnych, plan ten przewidywał skoncentrowanie się wyłącznie na zniszczeniu reaktora jądrowego, z pominięciem pozostałych instalacji kompleksu nuklearnego w Osirak. Jednocześnie planiści izraelscy doszli do wniosku, że ukrycie izraelskiego autorstwa ewentualnego nalotu będzie praktycznie niemożliwe – zarówno ze względu na charakterystyki użytych maszyn, jak i spodziewany rezonans międzynarodowy.
7 listopada Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) ogłosiła zawieszenie inspekcji w irackim ośrodku jądrowym z powodu trwającego konfliktu z Iranem, co dodatkowo spotęgowało obawy strony izraelskiej co do dalszego rozwoju irackiego programu nuklearnego bez międzynarodowego nadzoru.
Formalna prezentacja nowego planu operacyjnego IAF odbyła się 10 listopada, podczas posiedzenia Sztabu Generalnego IDF z udziałem przedstawicieli kierownictwa politycznego. Co warte odnotowania, dowódca IAF wskazywał alternatywny wariant w postaci rajdu lądowego z udziałem sił specjalnych, uznając go potencjalnie za bardziej precyzyjny i kontrolowalny. Jednocześnie zaznaczył, że w obecnych uwarunkowaniach nie istnieje realistyczna alternatywa dla proponowanego ataku lotniczego.
>>> Czytaj także: „The Package Q Airstrike” – największa misja operacyjna F-16 <<<
Dnia 11 listopada 1980 roku wywiad wojskowy AMAN przedstawił Komisji Spraw Zagranicznych i Bezpieczeństwa Knesetu ocenę dotyczącą przewidywanego terminu uruchomienia reaktora Tamuz I. Zgodnie z analizą, reaktor miał zostać uruchomiony w listopadzie 1981 roku, jednak jego pełne uzbrojenie w paliwo jądrowe, a zatem potencjalne ryzyko skażenia radioaktywnego w przypadku uderzenia, przewidywano już na połowę lipca tego samego roku. W związku z tym zainicjowano ciche przygotowania sztabowe do przeprowadzenia operacji w pierwszej połowie 1981 roku.
W dniu 30 grudnia 1980 roku premier Menachem Begin poinformował lidera opozycji Shimona Peresa o decyzji rządu w sprawie planowanego ataku na iracki reaktor. Opozycja, przynajmniej formalnie, wyraziła poparcie dla tej inicjatywy, choć – jak się miało później okazać – deklaracja ta nie miała jednoznacznie wiążącego charakteru.
W pierwszych miesiącach 1981 roku – od stycznia do połowy marca – temat operacji nie był przedmiotem oficjalnych debat politycznych. Skupiono się natomiast na intensywnym szkoleniu operacyjnym, doskonaleniu planów i symulacji. Szczególny nacisk położono na przygotowanie pilotów F-16. W styczniu 1981 roku przeprowadzono zakrojone ćwiczenia, w których osiem maszyn F-16 przebyło trasę ponad 600 mil, przeprowadziło symulowany nalot, dokonało tankowania w powietrzu i powróciło bezpiecznie do bazy – co potwierdziło operacyjną wykonalność planowanej misji.

Kolejne spotkanie wysokiego szczebla odbyło się dopiero 15 marca 1981 roku w Ministerstwie Bezpieczeństwa w Jerozolimie. AMAN reprezentowali generał brygady Avi Ya’ari oraz Nahum Admoni, którzy podkreślali, że sprzyjające warunki do przeprowadzenia operacji, obecne w styczniu, uległy pogorszeniu. Zwracali uwagę na fakt, że w tym czasie nie było francuskiego personelu technicznego w Osirak, obrona przeciwlotnicza pozostawała wciąż słaba, a dodatkowo w Stanach Zjednoczonych doszło do zmiany administracji prezydenckiej, co potencjalnie ułatwiało przeprowadzenie operacji bez natychmiastowych konsekwencji dyplomatycznych. Admoni postulował przeprowadzenie ataku jeszcze w marcu.
Mimo tych argumentów, ostatecznie zadecydowano o odłożeniu decyzji do kwietnia. W międzyczasie do Iraku powróciło około 300 francuskich specjalistów, co istotnie skomplikowało sytuację i utrudniło wybór dogodnego terminu dla operacji z uwagi na ryzyko ofiar wśród obcokrajowców.
W kwietniu 1981 r. operacja zbrojna przeciwko irackiemu reaktorowi jądrowemu była bliska całkowitego odwołania z powodu zaostrzenia sytuacji izraelsko-syryjskiej w Libanie. Incydent ten rozpoczął się od zestrzelenia przez syryjską obronę przeciwlotniczą dwóch izraelskich śmigłowców w dolinie Beka’a, co wywołało propozycje i presję ze strony części izraelskiego establishmentu wojskowego na przeprowadzenie ataku odwetowego na syryjskie i libańskie instalacje obrony powietrznej. Ostatecznie jednak zwolennicy operacji przeciwko Irakowi przekonali premiera do zmiany stanowiska, argumentując, że eskalacja konfliktu z Syrią mogłaby uniemożliwić przeprowadzenie ataku na znacznie poważniejsze zagrożenie, jakim był rozwijany przez Irak program nuklearny. Dodatkowo brano pod uwagę ryzyko międzynarodowej reakcji na niemal równoczesne działania zbrojne przeciwko dwóm państwom arabskim. W efekcie decyzję o ataku na syryjskie pozycje obrony przeciwlotniczej odłożono do czerwca 1982 r.
W dniu 27 kwietnia 1981 r. zaprezentowano ostateczny, kompleksowy plan operacji lotniczej przeciwko reaktorowi jądrowemu w Iraku, uwzględniający doświadczenia z wcześniejszych ćwiczeń oraz testów. Kluczowym elementem planu była zaplanowana trasa lotu, która omijała przestrzeń powietrzną Jordanii, prowadząc przez terytorium Arabii Saudyjskiej oraz Iraku. Realizację planu oraz intensywne szkolenia załóg przeprowadzono na początku wiosny 1981 r., między innymi na izraelskiej pustyni Negew, gdzie zbudowano pełnowymiarową makietę irackiego kompleksu jądrowego. Na tym modelu izraelscy piloci ćwiczyli precyzyjne bombardowanie celu, doskonaląc umiejętności wymagane do skutecznego przeprowadzenia operacji.
Choć we wczesnych fazach planowania rozważano także alternatywny scenariusz operacji lądowej z udziałem sił specjalnych – mających na celu zniszczenie systemów obrony przeciwlotniczej oraz wsparcie naprowadzania samolotów na cel – opcję tę ostatecznie odrzucono już 18 stycznia 1980 r. jako zbyt ryzykowną i logistycznie skomplikowaną.
Izraelski Sztab Generalny podjął ostateczną decyzję o przeprowadzeniu wyłącznie operacji lotniczej, opartej na szybkim, precyzyjnym uderzeniu z zaskoczenia, wykonanym przez myśliwce operujące na bardzo niskim pułapie – co miało pozwolić na uniknięcie wykrycia przez systemy radarowe przeciwnika. W planie przewidziano udział tylko jednej jednostki specjalnej – elitarnego oddziału Sayeret Shaldag – którego zadaniem było laserowe podświetlenie celu dla samolotów bojowych. Dzięki zastosowaniu systemu naprowadzania laserowego oraz wsparciu GPS, możliwe było przeprowadzenie nalotu z wyjątkową dokładnością, minimalizując ryzyko niepowodzenia misji.
Ostatecznie do wykonania zadania bojowego wyznaczono osiem myśliwców wielozadaniowych F-16A z 140. Eskadry Myśliwskiej, należących do pierwszej partii samolotów tego typu dostarczonych do Izraela. Każda z maszyn miała zostać uzbrojona w dwie bomby burzące typu Mk.84 o masie 2000 funtów każda. Zgodnie z analizą przeprowadzoną przez ekspertów Sił Powietrznych Izraela (IAF), łączna liczba 16 bomb dawała ponad 99-procentowe prawdopodobieństwo skutecznego trafienia w reaktor jądrowy. Rozważano także wariant operacyjny z mniejszą liczbą samolotów bojowych, jednak z uwagi na niższe szanse powodzenia, opcja ta została odrzucona.
W celu zapewnienia osłony powietrznej dla formacji uderzeniowej, do operacji wyznaczono sześć myśliwców przewagi powietrznej F-15A z 133. Eskadry Myśliwskiej. W ramach zabezpieczenia logistycznego operacji zaangażowano również śmigłowiec wielozadaniowy Bell 212, wyposażony w dodatkowe zbiorniki paliwa, a także samolot-cysternę Boeing 707 (formalnie zarejestrowany jako maszyna pasażerska wykonująca lot czarterowy), którego zadaniem było przeprowadzenie tankowania w powietrzu maszyn zmierzających w stronę terytorium Iraku.
Dowództwo nad całością operacji powierzono generałowi Davidowi Ivry’emu – inicjatorowi planu oraz jego głównemu autorowi. Dowódcą grupy bojowej odpowiedzialnej za wykonanie nalotu został podpułkownik Zeev Raz.
W dniu 3 maja 1981 r. odbyło się kolejne posiedzenie gabinetu bezpieczeństwa w Jerozolimie. W spotkaniu uczestniczyło dziewięciu ministrów, szef Sztabu Generalnego wraz z zastępcą, dyrektor wywiadu wojskowego (AMAN), dowódca IAF, szef wywiadu lotniczego oraz specjalista ds. planowania operacji wraz ze współpracownikami. W trakcie narady przedstawiciele AMAN i sił powietrznych przedstawili stanowisko, zgodnie z którym dalsze zwlekanie z realizacją uderzenia było niemożliwe z punktu widzenia operacyjnego. Zarekomendowano przeprowadzenie ataku w ciągu tygodnia od dnia spotkania. Termin operacji ustalono wstępnie na 10 maja 1981 r.

Na dzień 8 maja zaplanowano relokację personelu oraz komponentów lotniczych z bazy Ramat David w północnym Izraelu do bazy Etzion, położonej w pobliżu Ejlatu. W trakcie przemieszczania personelu przeprowadzono ostatnie ćwiczenia taktyczne, obejmujące symulowany nalot F-16 na cel odwzorowujący kopułę reaktora. Dnia 9 maja odbyła się odprawa pilotów w Etzion. Podczas niej czterech z ośmiu pilotów po raz pierwszy oficjalnie poinformowano, że celem ich szkolenia oraz nadchodzącej misji jest iracki reaktor jądrowy. Ostatecznie jednak planowany na 10 maja termin operacji nie został dotrzymany, ponieważ premier Izraela wstrzymał wydanie ostatecznej zgody i nie potwierdził kontynuowania przygotowań operacyjnych.
W godzinach porannych 10 maja szef Mosadu podjął próbę przekonania premiera Menachema Begina do niezwlekania z przeprowadzeniem operacji przeciwko irackiemu reaktorowi jądrowemu. Ostrzegł, że ewentualne przesunięcie terminu ataku do września – co rozważał sam premier – może doprowadzić do uruchomienia reaktora, a w konsekwencji do ryzyka poważnego skażenia radioaktywnego w przypadku jego późniejszego zniszczenia. Głównym argumentem przeciwnym wobec natychmiastowego działania była jednak sytuacja polityczna w kraju – zbliżające się wybory parlamentarne zaplanowane na koniec czerwca. Premier Begin, mając świadomość niskiego poparcia społecznego dla swojego ugrupowania, obawiał się, że jakiekolwiek negatywne konsekwencje operacji – w tym możliwy odwet Iraku lub potępienie międzynarodowe – mogą zostać wykorzystane przez opozycję do osłabienia pozycji rządu.
W tym samym czasie do premiera wpłynęło pismo od lidera opozycji, Szimona Peresa, wzywające do natychmiastowego wstrzymania przygotowań do operacji militarnej. Utrata wsparcia politycznego oraz pogarszająca się sytuacja wewnętrzna skłoniły premiera do stwierdzenia, że tajność operacji została naruszona. W konsekwencji Begin wydał decyzję o jej przerwaniu oraz przełożeniu na dwa tygodnie. Decyzja ta została zaakceptowana przez większość członków gabinetu bezpieczeństwa. Należy podkreślić, że decyzja o wstrzymaniu zapadła w ostatniej chwili – samoloty F-15A znajdowały się już w powietrzu, a myśliwce F-16 w bazie Etzion kołowały na pasie startowym. Ze względu na brak sygnału anulującego, Siły Powietrzne Izraela rozpoczęły operację, lecz zdołano skutecznie wydać rozkaz jej odwołania i powrotu jednostek do baz. Wobec ujawnienia celu operacji i obawy przed przeciekiem, zmieniono jej kryptonim na „Opera”.
Dnia 13 maja zwołano kolejne posiedzenie gabinetu bezpieczeństwa, związane z sytuacją międzynarodową – przede wszystkim ze zmianą władzy we Francji, gdzie wybory prezydenckie 9 maja wygrał François Mitterrand. Nowy prezydent zapowiedział ograniczenie francuskiego zaangażowania w programie jądrowym Iraku oraz wstrzymanie dostaw wzbogaconego uranu. Część izraelskich polityków, w tym minister spraw zagranicznych Icchak Szamir, postulowała ponowną ocenę potrzeby użycia siły militarnej. Propozycja ta została jednak jednoznacznie odrzucona przez premiera Begina, ministra obrony Ariela Sharona oraz szefa Sztabu Generalnego Sił Obronnych Izraela (IDF), którzy przejęli odpowiedzialność za ostateczne zatwierdzenie operacji.
W dniu 14 maja dowództwo Sił Powietrznych Izraela (IAF) wydało rozkaz przeprowadzenia ataku 17 maja, jednak decyzja ta została anulowana 15 maja. Nowy termin nalotu wyznaczono na 31 maja, ale podobnie jak wcześniej – operację ponownie przełożono. Ostateczna decyzja o terminie została podjęta 4 czerwca, podczas spotkania premiera Begina z prezydentem Egiptu Anwarem Sadatem. Begin zakomunikował wówczas, że datą ostateczną ataku będzie niedziela, 7 czerwca.
Tego samego dnia rozpoczęto mobilizację zasobów administracyjnych i wojskowych. Dla zmylenia potencjalnego przeciwnika, dowódcy Sił Powietrznych i Marynarki Wojennej udali się z oficjalną wizytą do Włoch, by wziąć udział w uroczystościach związanych z amerykańską 6. Flotą. Mimo to, przygotowania operacyjne trwały nieprzerwanie. Dowódca bazy Ramat David, pułkownik Amos Spector, poinformował dowódców formacji bojowej – ppłk. Zeeva Raza oraz ppłk. Amirę Nahumiego – że wykonanie operacji jest nieuchronne i nastąpi w najbliższym czasie. Po powrocie z Włoch dowódca IAF potwierdził zespołowi operacyjnemu, że atak nastąpi 7 czerwca.
Rankiem 6 czerwca w bazie lotniczej Uvda na pustyni Negew ogłoszono stan podwyższonego alarmu. Anulowano wszystkie przepustki żołnierskie, wzmocniono obronę przeciwlotniczą, zamknięto bazę oraz rozpoczęto przygotowywanie samolotów do startu. Tym samym rozpoczęła się ostatnia faza przygotowań do operacji „Opera”.
Operacja „Opera” – atak na reaktor w Osiraku
Operacja „Opera” rozpoczęła się 7 czerwca 1981 roku o godzinie 10:00 odprawą operacyjną, w której uczestniczyło ośmiu wyznaczonych pilotów samolotów F-16 (oraz dwóch w rezerwie), sześciu pilotów F-15, a także przedstawiciele najwyższego dowództwa Sił Obronnych Izraela (IDF), oficerowie wywiadu wojskowego, dowódcy baz lotniczych oraz dowódca Sił Powietrznych (IAF). W trakcie odprawy szczegółowo omówiono trasę przelotu, metodę ataku na cel, jego strukturę i rozpoznane cechy wizualne, procedury ratownicze, system komunikacji, słowa kodowe oraz inne istotne elementy taktyczne i organizacyjne operacji.
Zgodnie z planem operacyjnym, nalot miał zostać przeprowadzony tuż przed zachodem słońca, co miało na celu wykorzystanie promieni słonecznych do chwilowego oślepienia irackiej obrony przeciwlotniczej. W ramach przygotowań ratowniczych, w pogotowiu znajdował się śmigłowiec CH-53 „Yas’ur”, gotowy do działania po sygnale przekazanym z centrali dowodzenia IAF. Maszyna ta mogła dotrzeć w rejon w pobliżu Bagdadu (poza strefą bezpośrednio otaczającą stolicę, tj. w promieniu ok. 25 km) około godziny 17:30 – już po zapadnięciu zmroku. Każdemu z pilotów przydzielono również po 1000 irackich dinarów na wypadek konieczności działania w warunkach awaryjnych, takich jak przymusowe lądowanie lub katapultowanie się nad terytorium Iraku bez możliwości natychmiastowej ewakuacji.
Komunikacja pomiędzy siłami uderzeniowymi a centralą IAF w Tel Awiwie miała być utrzymywana za pośrednictwem powietrznego stanowiska dowodzenia – samolotu Boeing 707 o kryptonimie „Kanarek”, który przez cały czas pozostawał w powietrzu w rejonie operacyjnym.

Podczas odprawy piloci zostali także po raz ostatni zapoznani z aktualnymi informacjami wywiadowczymi dotyczącymi sił obronnych wroga. Kompleks reaktora jądrowego w Osiraku był chroniony przez brygadę rakiet przeciwlotniczych SA-6 oraz dodatkowe baterie rakiet SA-2 i SA-3. Ponadto rozmieszczono tam samobieżne działa przeciwlotnicze ZSU-23-4 kal. 23 mm i ZSU-57-2 kal. 57 mm, jak również radarową infrastrukturę obserwacji przestrzeni powietrznej. W pobliżu znajdowały się także jednostki lotnicze wyposażone w samoloty myśliwskie MiG-21 i MiG-23MF. Dowództwo IAF podkreśliło, że kluczowym czynnikiem powodzenia operacji jest element zaskoczenia – w przeciwnym razie spodziewano się znacznych strat.
Po zakończeniu odprawy dowódcy IAF i IDF niezwłocznie udali się do Tel Awiwu, natomiast piloci przystąpili do finalnych przygotowań technicznych i bojowych – sprawdzania systemów pokładowych, silników i uzbrojenia. O godzinie 14:30 rozpoczęto procedurę uruchamiania silników. W dwóch samolotach wykryto usterki w systemie paliwowym, jednakże ich piloci, obawiając się wyłączenia z operacji, nie poinformowali o tym dowództwa. Dowódcę jednej z formacji, ppłk. Amira Nahumiego, zmuszono jednak do przesiadki do jedynego dostępnego rezerwowego F-16.
Około godziny 14:45 wszystkie samoloty były gotowe do startu i rozpoczęły kołowanie na pas startowy. Każda maszyna została uzbrojona w dwie bomby burzące MK.84 o masie 972 funtów każda oraz zabrała 10 000 funtów paliwa, co zapewniało zasięg do 2200 km, z dodatkową rezerwą pozwalającą na 15 minut lotu. Dodatkowo każdy F-16 był wyposażony w dwa pociski rakietowe powietrze-powietrze AIM-9L Sidewinder, flary zakłócające oraz rakiety powietrze-ziemia. Start z bazy lotniczej Etzion, której pas startowy miał długość 2434 metrów, stanowił istotne wyzwanie dla przeciążonych samolotów. Jeden z pilotów wspominał później: „Byłem bardzo zaniepokojony, czy pas startowy jest wystarczająco długi, by mój przeładowany samolot zdołał się oderwać od ziemi”.
Start operacyjny rozpoczął się o godzinie 16:01. W ciągu dwóch minut wszystkie myśliwce F-16 wystartowały z bazy Etzion, rozpoczynając fazę bojową operacji „Opera”.
Na minutę przed startem głównych sił uderzeniowych, w powietrze poderwano śmigłowce ratownicze oraz śmigłowce uderzeniowe, których zadaniem była eskorta formacji do granicy z Arabią Saudyjską. Około 50 minut później z izraelskich baz wystartowało sześć myśliwców F-15, w pełni uzbrojonych w rakiety powietrze–powietrze, których zadaniem było zapewnienie osłony powietrznej siłom wykonującym atak.
Pomimo wcześniejszych obaw, formacje F-16 i F-15 wzniosły się bez przeszkód i rozpoczęły lot na niskim pułapie – w granicach 300–500 metrów – kierując się najpierw w rejon Ejlatu i Akaby. Następnie piloci zmienili kurs na południowy, lecąc wzdłuż granicy jordańsko-saudyjskiej. Trasa została tak zaplanowana, aby uniknąć przelotu nad większymi skupiskami ludności oraz obiektami cywilnymi w Jordanii i Arabii Saudyjskiej. Po przekroczeniu granicy saudyjsko-irackiej, samoloty kontynuowały przelot nad pustynnym obszarem w kierunku Bagdadu, oddalając się od amerykańskiego samolotu wczesnego ostrzegania AWACS, znajdującego się ok. 600 km na południowy wschód – w rejonie Zatoki Perskiej. Maszyna ta nie zarejestrowała izraelskiej formacji, co potwierdza skuteczność przyjętej taktyki przelotu na niskim pułapie.
W trakcie lotu doszło do nieoczekiwanego incydentu – izraelskie samoloty przeleciały w bezpośredniej bliskości jachtu należącego do króla Jordanii Husajna, który przebywał na urlopie w Akabie. Według relacji jordańskiego władcy, natychmiast po zauważeniu przelatujących z dużą prędkością i hałasem samolotów wojskowych, usiłował on ostrzec stronę iracką o możliwym izraelskim ataku lotniczym. Brakuje jednak dowodów na to, iż ostrzeżenie to faktycznie dotarło do odpowiednich struktur w Iraku – w dokumentacji irackiej brak jakichkolwiek śladów tej komunikacji, co sugeruje, że mogła ona zostać zignorowana lub przerwana z powodu błędu proceduralnego.
Sam przelot nad terytorium Iraku oraz faza ataku przebiegły zasadniczo bez zakłóceń. Jeden z uczestników operacji, płk Ilan Ramon (który zginął w katastrofie promu kosmicznego Columbia w 2003 roku), wspominał misję następująco: Lecieliśmy głęboko nad terytorium Iraku, wokół rozciągała się wyłącznie pustynia. Nawigacja w takim terenie – jedynie w oparciu o mapy – była niezwykle wymagająca. Starałem się koncentrować na sterowaniu F-16, ale co jakiś czas myśli biegły ku celowi ataku i odpowiedzialności, jaka na mnie spoczywała. Po raz pierwszy w życiu czułem się odpowiedzialny za los całego narodu. Nagle krajobraz się zmienił – dostrzegłem błękitną rzekę pośrodku pustyni. Widziałem budynki, opuszczone lotnisko. Nagle przez radio odezwał się głos: ‘Uważaj na ogień przeciwlotniczy!’. Niebo wypełniły eksplozje pocisków artylerii przeciwlotniczej. Natychmiast uruchomiłem dopalacz i rozpocząłem wznoszenie. Wówczas zauważyłem wał ziemny, mury, a następnie srebrną kopułę reaktora.
Po około 55 minutach lotu, na dystansie około 60 mil morskich od celu, myśliwce F-16 odrzuciły zbiorniki paliwa, rozpoczynając końcową fazę operacji. Formacje F-15 i F-16 podjęły ostatni manewr przed atakiem, przechodząc do wznoszenia z użyciem dopalaczy. Na wysokości około 5000 stóp (ok. 1500 m), F-16 przeszły do lotu nurkowego pod kątem 35 stopni, z prędkością dochodzącą do 960 km/h, kierując się bezpośrednio na reaktor jądrowy w Osiraku.
Obrona przeciwlotnicza, mimo swojej rozbudowanej struktury (obejmującej system radarowy, działa automatyczne, wyrzutnie rakietowe i zapory ogniowe), początkowo nie zareagowała. Bomby burzące MK.84 zostały zrzucone z wysokości ok. 3500 stóp, w 5-sekundowych odstępach, począwszy od godziny 17:31:00. Cała faza bombardowania trwała około 50 sekund, a 30 sekund później wszystkie maszyny opuściły rejon celu. Zrzucono łącznie 16 bomb – z czego osiem bezpośrednio trafiło w obiekt (w tym dwie zrzucone przez płk. Yiftaha Spectora), a pozostałe osiem obramowały reaktor, tworząc wokół niego krąg zniszczeń.

Każda z bomb była wyposażona w zapalnik opóźniający, umożliwiający penetrację kopuły reaktora przed eksplozją – przy prędkości opadania wynoszącej ok. 250 m/s. Zastosowanie tego rozwiązania było uzasadnione koniecznością zniszczenia wewnętrznych struktur reaktora, a nie tylko jego powierzchniowej infrastruktury. W momencie wypowiedzenia przez jednego z pilotów słów kodowych: „Everybody Charlie!” (oznaczających ukończenie zrzutu i rozpoczęcie odwrotu), ostatnie bomby zostały zrzucone, a wszystkie samoloty zmieniły kurs, opuszczając przestrzeń powietrzną wrogiego obiektu.
Bezpośrednio po wykonaniu zrzutu bomb formacje izraelskich F-16 natychmiast wykonały manewr odejścia z rejonu celu, wykorzystując pełny ciąg silników w celu jak najszybszego opuszczenia przestrzeni powietrznej nad kompleksem jądrowym w Osiraku. Lekkie myśliwce uderzeniowe eskortowane były przez maszyny F-15, utrzymujące wyższy pułap lotu i pełniące funkcję osłony w zakresie dominacji powietrznej. Lot powrotny odbywał się na wysokości około 36 000 stóp (około 11 000 metrów), co miało na celu uniknięcie zasięgu systemów rakietowych rozmieszczonych w rejonie bazy H-3, broniących zachodniej granicy Iraku w kierunku Jordanii.
W tym momencie izraelska formacja została po raz pierwszy wykryta przez irackie radary. Teoretycznie istniała możliwość przechwycenia jej przez irackie myśliwce, jednak do takiej reakcji nie doszło. Izraelskie maszyny powróciły do bazy w sposób niezakłócony, nie napotykając żadnego oporu ze strony sił powietrznych przeciwnika.
Równolegle, w samej przestrzeni powietrznej Izraela, rozpoczęto działania prewencyjne: poderwano dodatkowe myśliwce oraz śmigłowce bojowe, przygotowane zarówno do odparcia ewentualnego kontrataku, jak i do ewakuacji pilotów w przypadku konieczności awaryjnego lądowania poza granicami kraju. W całym państwie ogłoszono również alarm w jednostkach obrony przeciwlotniczej. Środki te okazały się jednak zbędne – nie odnotowano żadnych prób reakcji militarnej ze strony Iraku, natomiast jordańskie siły powietrzne nie podjęły żadnych działań, mimo że izraelskie formacje naruszyły ich przestrzeń powietrzną. O godzinie 18:40 wylądowały ostatnie samoloty powracające z operacji.
Celem operacji „Opera” – reaktor jądrowy Osirak – został całkowicie zniszczony. W ataku zginęło 11 obywateli Iraku, w tym pracownicy techniczni i żołnierze stacjonujący w kompleksie, a także jeden francuski inżynier nuklearny. Izraelski oddział specjalny, który podświetlał cel z ziemi, zdołał bezpiecznie opuścić terytorium Iraku, wykorzystując do ewakuacji śmigłowiec Bell 212.
Z relacji uczestników misji wynika, że sami piloci początkowo nie wierzyli w możliwość osiągnięcia wysokiej precyzji uderzenia przy wykorzystaniu konwencjonalnych bomb burzących. Po powrocie byli pod dużym wrażeniem skuteczności przeprowadzonego nalotu. Jak wspominał jeden z nich: „Było to coś niesamowitego”. Cała operacja – od startu do lądowania ostatniego samolotu – trwała 2 godziny i 45 minut.
Podczas gdy izraelskie maszyny wciąż znajdowały się w powietrzu, rozpoczęły się działania na szczeblu politycznym. O godzinie 16:30 czasu lokalnego odbyło się pilne, tajne posiedzenie izraelskiego rządu, który oczekiwał na potwierdzenie powodzenia misji. Po otrzymaniu pozytywnych wiadomości, rozpoczęła się dyskusja dotycząca ujawnienia faktu przeprowadzenia ataku. Po rozważeniu konsekwencji politycznych i militarnych, rząd podjął decyzję o publicznym przyznaniu się do operacji, traktując ją jako sukces strategiczny i dowód determinacji w kwestii zapobiegania proliferacji broni jądrowej w regionie.
Wkrótce po lądowaniu ostatnich samolotów, do siedziby premiera wezwano ambasadora Stanów Zjednoczonych w Izraelu, któremu oficjalnie przekazano informację o przeprowadzeniu ataku. Równocześnie rozpoczęto informowanie amerykańskich decydentów wojskowych i politycznych kanałami dyplomatycznymi. W dniu 8 czerwca 1981 roku o godzinie 15:30 izraelskie radio podało do publicznej wiadomości pierwszą oficjalną informację o przeprowadzeniu skutecznego nalotu na iracki reaktor – operacja „Opera” przestała być tajemnicą państwową.
Znaczenie nalotu
Już następnego dnia po izraelskim nalocie na reaktor jądrowy w Osiraku, wydarzenie to stało się przedmiotem intensywnych analiz i komentarzy na arenie międzynarodowej, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. W wielu głosach opinii publicznej oraz wśród decydentów politycznych dominował pogląd, że izraelski atak należy rozpatrywać w kontekście zapobiegania przyszłemu zagrożeniu. Charakterystyczne dla tego podejścia były słowa kongresmena Stephena J. Solarza, który stwierdził: „Z chwilą, gdy Irakijczycy faktycznie posiedliby broń jądrową, byłoby zbyt późno, aby cokolwiek zrobić z tym problemem.” Tego rodzaju wypowiedzi odzwierciedlały powszechną obawę, iż potencjalne uzyskanie broni nuklearnej przez reżim Saddama Husajna mogłoby zdestabilizować sytuację w całym regionie Bliskiego Wschodu oraz doprowadzić do nieprzewidywalnych, a zarazem niebezpiecznych działań o charakterze militarnym.
Z perspektywy władz izraelskich, projekt irackiego reaktora jądrowego stanowił egzystencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa żydowskiego. Już we wrześniu 1980 roku, po nieudanym ataku powietrznym przeprowadzonym przez Iran na Osirak, w oficjalnej irackiej nocie dyplomatycznej pojawiła się deklaracja, że celem rozwoju programu jądrowego nie jest Iran, lecz „syjonistyczni wrogowie”. W świetle tego rodzaju komunikatów, kierownictwo izraelskie uznało, że w obliczu braku skutecznych mechanizmów międzynarodowych przeciwdziałających zagrożeniom proliferacyjnym, konieczne było działanie wyprzedzające.

Reakcja społeczności międzynarodowej była jednak jednoznacznie krytyczna. W ciągu dwóch tygodni od izraelskiego ataku, 19 czerwca 1981 roku, Rada Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych jednogłośnie przyjęła rezolucję nr 487. Dokument ten stanowczo potępił izraelski nalot jako naruszenie artykułu 2 ust. 4 Karty Narodów Zjednoczonych, który zakazuje groźby użycia siły oraz stosowania siły w stosunkach międzynarodowych. Zdaniem wielu organizacji międzynarodowych, Izrael dopuścił się rażącego pogwałcenia prawa międzynarodowego i zasad współżycia państw.
Pomimo oficjalnego potępienia, w doktrynalnej literaturze międzynarodowej pojawiały się również głosy usprawiedliwiające izraelskie działania w świetle prawa do samoobrony. Artykuł 51 Karty Narodów Zjednoczonych, przywoływany w tej debacie, stanowi: „Nic w niniejszej Karcie nie może uchybiać niepozbywalnemu prawu do samoobrony indywidualnej lub zbiorowej w przypadku napaści zbrojnej na któregokolwiek członka Narodów Zjednoczonych (…).” Interpretacja tego przepisu przez niektórych autorów dopuszcza możliwość prewencyjnego użycia siły w obliczu bezpośredniego zagrożenia, zwłaszcza jeśli atak zbrojny może nastąpić w krótkiej perspektywie czasowej, a brak reakcji naraża państwo na nieodwracalne konsekwencje.
W tym kontekście, Louis René Beres oraz gen. bryg. Yoash Tsiddon-Chatto przedstawili w publikacji naukowej analizę, w której dowodzili zasadności izraelskiego działania, odwołując się zarówno do obowiązującego prawa międzynarodowego, jak i do koncepcji strategicznego odstraszania. Na ich opracowanie powoływał się m.in. wspomniany wcześniej kongresmen Solarz, argumentując, że Izrael działał w stanie wyższej konieczności, przy braku alternatywnych środków zapewnienia bezpieczeństwa.
Warto również zauważyć, że formalnie Irak nie znajdował się w stanie pokoju z Izraelem. Porozumienia o zawieszeniu broni zawarte w 1949 roku obejmowały Egipt, Jordanię, Liban i Syrię, lecz nie dotyczyły Iraku, który od 1948 roku pozostawał w stanie wojny z państwem żydowskim. Taki stan relacji międzynarodowych dodatkowo komplikował ocenę legalności działań Izraela, czyniąc je trudnymi do jednoznacznej kwalifikacji na gruncie międzynarodowego porządku prawnego.
W ocenie wielu międzynarodowych organizacji oraz ekspertów prawa międzynarodowego, izraelski atak na reaktor jądrowy w Osiraku stanowił jawne naruszenie norm prawa międzynarodowego, w tym zasady zakazu użycia siły zawartej w art. 2 ust. 4 Karty Narodów Zjednoczonych. Niemniej jednak, niektórzy komentatorzy i przedstawiciele izraelskich władz postrzegali tę operację jako działanie prewencyjne o charakterze „mniejszego zła”. Generał David Ivry, wówczas dowódca Sił Powietrznych Izraela, określił nalot metaforycznie jako „szczepionkę, która zapobiegła chorobie”, podkreślając konieczność podjęcia działań wyprzedzających wobec zbliżającego się zagrożenia nuklearnego ze strony reżimu irackiego.
Władze Stanów Zjednoczonych, choć oficjalnie potępiły izraelską operację jako zagrożenie dla stabilności regionu, z czasem dostrzegły strategiczne znaczenie tego uderzenia. Początkowo atak uznawany był w Waszyngtonie za wydarzenie zapowiadające koniec procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie. Jednak po dekadzie, w kontekście wojny w Zatoce Perskiej, ocena ta uległa wyraźnej rewizji. W czerwcu 1991 roku, podczas wizyty w Izraelu, ówczesny sekretarz obrony USA Richard Cheney przekazał gen. Davidowi Ivry’emu oprawione zdjęcie satelitarne zniszczonego reaktora w Osiraku, opatrzone osobistą dedykacją: „Dla generała Davida Ivry’ego – z wyrazami uznania i podziękowania za wybitny wkład w zniszczenie programu nuklearnego Iraku w 1981 roku, co znacznie ułatwiło nasze działania podczas operacji Pustynna Burza.”
W podobnym duchu wypowiadał się prof. Louis René Beres, który argumentował, że izraelski atak zapobiegł potencjalnemu wyposażeniu armii Saddama Husajna w broń nuklearną przed wybuchem wojny w Zatoce Perskiej. W jego opinii: „Obywatele Izraela, a także Żydzi, Arabowie, Amerykanie i inni członkowie koalicji antyirackiej walczący w 1991 roku, mogą zawdzięczać swoje życie odwadze, umiejętnościom i dalekowzroczności izraelskiego kierownictwa w czerwcu 1981 roku. Gdyby nie prewencyjne zniszczenie reaktora w Osiraku, irackie rakiety SCUD, które spadały na Arabię Saudyjską, mogłyby nieść głowice jądrowe, co prowadziłoby do masowych ofiar i katastrofalnego skażenia promieniotwórczego.” Beres zauważa również paradoks, iż niektóre państwa arabskie – takie jak Arabia Saudyjska – znalazły się niejako w moralnym długu wobec państwa izraelskiego, mimo oficjalnego potępienia operacji.
Warto dodać, że operacja Opera stała się w izraelskiej doktrynie wojskowej precedensem dla przyszłych działań prewencyjnych przeciwko programom nuklearnym wrogich państw. Według nieoficjalnych doniesień, we wrześniu 2007 roku Izrael przeprowadził tajną operację lotniczą, znaną nieformalnie jako Outside the Box lub Operacja Orchard, podczas której izraelskie myśliwce F-16 miały zniszczyć instalację nuklearną na terenie północno-wschodniej Syrii. Celem był – według informacji pochodzących m.in. z Mossadu, CIA oraz źródeł zachodnich – reaktor jądrowy budowany przy udziale specjalistów z Korei Północnej. Mimo że szczegóły operacji i charakter zniszczonego obiektu pozostają częściowo utajnione, większość analiz wskazuje, iż Izrael ponownie zastosował strategię uprzedzającego uderzenia wobec potencjalnego zagrożenia nuklearnego.
Bibliografia:
– Ali Jamsheer H., Współczesna historia Iraku, Warszawa 2007.
– Błach M., Operacja „Opera”, „Wprost”, nr. 9/2003.
– Corm G., Bliski Wschód w ogniu – oblicza konfliktu 1956-2003, Warszawa 2003.
– D’Amato A., Israel’s Air Strike against the Osiraq Reactor: A Retrospective, „International and Comparative Law Journal 10”, no. 259 (Dec 1996).
– Dziekan M. M., Historia Iraku, Warszawa 2008.
– Ford S. P., Israel’s attack on Osiraq: a model for future preventive strikes, Monterey 2004.
– Hein A., The Raid on the Osirak Nuclear Reactor, Jewish Virtual Library: http://www.jewishvirtuallibrary.org (dostęp 28. 02. 2010 r.).
– Ivry D., The Attack on the Osiraq Nuclear Reactor – Looking Back 21 Years Later. Israel’s Strike Against the Iraqi Nuclear Reactor 7 June, 1981, Jerusalem: Menachem Begin Heritage Center, 2003.
– Jackson P., Osirak: Over the reactor, na stronie www.news.bbc.co.uk (dostęp 28. 02. 2010 r.).
– Keddie R. N., Współczesny Iran – źródła i konsekwencje rewolucji, Kraków 2007.
– Kessler G., Wright R., Israel, U.S. Shared Data On Suspected Nuclear Site, ?The Washington Post?, 21. 09. 2009 r., http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2007/09/20/AR2007092002701.html. (dostęp 28 września 2009).
– Miller J., Mylroie L., Saddam Husajn – wojna w zatoce, Warszawa 1991.
– Perlmutter A., Handel M., Bar-Joseph U., Two minutes over Bagdad, London 2003.
– Stefoff R., Saddam Husajn – absolutny władca Iraku, Warszawa 2000.
One thought on “Operacja „Opera” – izraelski nalot na iracki reaktor jądrowy Osirak”