W XIX wieku artyleria przeżywała niezwykły rozwój, osiągając niebywałe osiągnięcia. W krótkim czasie zaczęły powstawać działa o coraz większej sile rażenia i większym zasięgu. Oprócz tego pojawiły się innowacyjne systemy artyleryjskie, które odmieniały oblicze wojny. Jednym z fascynujących i mało znanych wynalazków tamtego okresu były działa dynamitowe wprowadzone w amerykańskiej armii. Działa te zostały użyte bojowe na Kubie w czasie wojny amerykańsko-hiszpańskiej z 1898 roku.
Wojna amerykańsko-hiszpańska
Wojna pomiędzy Stanami Zjednoczonymi Ameryki a Królestwem Hiszpanii rozpoczęła się ona 25 kwietnia i trwała do 12 sierpnia 1898 roku, ale jej korzenie tkwią głęboko w wydarzeniach poprzedzających ten okres. Można śmiało stwierdzić, że wybuchła w kontekście ekspansjonistycznych dążeń polityki amerykańskiej oraz strategicznych i ekonomicznych interesów USA. Już od 1895 roku na Kubie wybuchały antyhiszpańskie powstania, które brutalnie były tłumione przez Hiszpanów. Okrucieństwa popełniane w trakcie tych represji wzbudziły zaniepokojenie w amerykańskim społeczeństwie (nagłaśniane były przez koncerny prasowe Hearsta i Pulitzera), które coraz głośniej domagało się, aby Stany Zjednoczone odebrały Kubę Hiszpanii.
W roku 1898, po wyborach, nowo wybrany prezydent William McKinley zobowiązał się interweniować na Kubie. Wydarzeniem, które dało USA pretekst do przystąpienia do wojny, było zatonięcie amerykańskiego pancernika USS „Maine” w hawańskim porcie 15 lutego 1898 roku. Choć przyczyny katastrofy były niejasne (prawdopodobnie było to spowodowane samozapłonem węgla), Stany Zjednoczone oskarżyły agentów hiszpańskich o sabotaż. To wydarzenie, oraz publikacja sprzecznych raportów hiszpańsko-amerykańskiej komisji śledczej, jeszcze bardziej podgrzały amerykańskie nastroje.
Prezydent McKinley 11 kwietnia wystąpił do Kongresu, prosząc o upoważnienie do działań mających przywrócić pokój na Kubie. Kongres odpowiedział 19 kwietnia, uznając niepodległość Kuby, domagając się wycofania wojsk hiszpańskich i jednocześnie zapewniając, że Stany Zjednoczone nie zamierzają anektować wyspy. Następnego dnia Stany Zjednoczone skierowały ultimatum do Hiszpanii, na które ta odpowiedziała zerwaniem stosunków dyplomatycznych.
25 kwietnia 1898 roku Stany Zjednoczone formalnie ogłosiły stan wojny. Walki prowadzone były na dwóch odległych teatrach działań – głównie na Kubie i Filipinach. Amerykańskie wojska wspierane przez miejscową partyzantkę antyhiszpańską przystąpiły do desantów na te kolonie hiszpańskie, zmierzając do osiągnięcia zwycięstwa. Jednakże warto nadmienić, że w rzeczywistości USA było bardzo słabo przygotowane do konfliktu o charakterze zamorskim. Ich armia składała się zaledwie z 28 000 regularnych żołnierzy, a liczne stanowe oddziały były słabo przeszkolone i źle wyposażone. W obliczu tego wyzwania, Stany Zjednoczone zdecydowały się zwiększyć wydatki na cele wojskowe i ogłosiły rekrutację ochotników do walki z Hiszpanami. Zwerbowano ok. 125 000 nowych żołnierzy, tworząc tym samym nowe jednostki wojskowe. Utworzono m.in. trzy regimenty kawalerii ochotniczej.
Rough Riders – Surowi Jeźdźcy Roosevelta
Podczas wojny amerykańsko-hiszpańskiej jedynym oddziałem ochotniczym kawalerii, który wziął udział w walkach, był 1 Regiment Kawalerii Ochotniczej, znany jako „Wood’s Weary Walkers” (nazwa pochodziła od pierwszego dowódcy, pułkownika Leonarda Wooda). W momencie gdy dowództwo nad regimentem przejął płk Theodore Roosevelt (przyszły prezydent USA) oddział określano mianem „Rough Riders”. Nazwa ta nawiązywała do popularnego w tamtych czasach spektaklu Williama Cody’ego „Buffalo Bill’s Wild West and Congress of Rough Riders of the World”.
Ochotnicy zbierali się w czterech głównych ośrodkach: Arizona, Nowym Meksyku, Oklahomie oraz Terytorium Indiańskim. Najchętniej rekrutowano mieszkańców południowego zachodu Stanów Zjednoczonych, ze względu na ich adaptację do gorącego klimatu, zbliżonego do tego, w którym mieli walczyć na Kubie. W swoich wspomnieniach Roosevelt opisał: „Trudność podczas organizacji stanowił nie dobór ludzi, ale konieczność odrzucania wielu z nich. […] byli wśród nich również policjanci i weterani wojskowi, którzy chcieli znów powąchać prochu. Oficerami zostawali ci, którzy brali udział w wojnach z Indianami”.
Wygląd „Rough Riders” był zgodny z oczekiwaniami od kawalerii złożonej z kowbojów. Ich mundury składały się z miękkich kapeluszy, niebieskich flanelowych koszul, spodni i getrów w kolorze khaki, brązowych skórzanych butów, a także chust luźno zawiązanych na szyi. Zostali zaopatrzeni w amunicję, rewolwery, mundury, namioty oraz sprzęt konny. Mieli także karabiny Krag-Jorgensena, identyczne z tymi używanymi przez regularną kawalerię.
29 maja 1898 roku 1060 kawalerzystów, wraz z 1258 końmi i mułami, wyruszyło koleją do Tampa na Florydzie, skąd mieli zostać przetransportowani na Kubę. W obliczu intensywnego nacisku ze strony Waszyngtonu, generał-major William Rufus Shafter wydał rozkaz wyjazdu, pomimo braku odpowiednich środków przeprawowych. W rezultacie tylko osiem z dwunastu kompanii Rough Riders mogło opuścić Tampę i udać się na front. Praktycznie wszystkie konie i muły pozostały na amerykańskim lądzie. Zanim regiment mógł w ogóle wejść do boju, został poważnie osłabiony.
Po dotarciu na kubańskie wybrzeże żołnierze schodzili na ląd i rozbili obóz w pobliżu plaży, oczekując na dalsze rozkazy. Następnego dnia przywieziono resztę ich wyposażenia. Na Kubę dotarło jedynie 75% regimentu, dodatkowo pozbawionego koni. Bez swojego konnego wsparcia kawalerzyści nie byli w stanie działać tak sprawnie, jak od nich oczekiwano. Albowiem nie przeszli szkolenia wojskowego jako piechota, a co ważniejsze, nie byli przygotowani na pokonywanie dużych odległości w trudnym terenie gorącej i wilgotnej wyspy. Ochotnicy przywieźli jednak ze sobą nową interesującą broń, która dawała przewagę na polu walk. Jedną z najbardziej znanych była kartaczownica Gatlinga (Gatling Gun), czyli obrotowy karabin maszynowy, który mógł wystrzelić 700 pocisków na minutę. Innym, mniej znanym, ale równie intrygującym wynalazkiem, było pneumatyczne działo dynamitowe Dudley-Sims.
Pneumatyczne działa dynamitowe
Historia pneumatycznych dział dynamitowych jest ściśle związana z rozwojem marynarki wojennej i wprowadzeniem w XIX wieku okrętów pancernych, które, pokryte żelazem, stawały się praktycznie niezniszczalne dla ówczesnych armat. Koncepcję użycia dynamitu jako pocisku jako pierwszy zastosował D.M. Medford, który zauważył, że pociski wypełnione materiałem wybuchowym (takim jak nitroceluloza i azotan amonu), nie będą narażone na przedwczesną eksplozję przy zastosowaniu sprężonego powietrza. Po raz pierwszy zaprezentował swoje działo w 1883 roku w Fort Hamilton, gdzie otrzymał wsparcie Edmunda Zalinskiego (Edmunda Żalińskiego) zajmującego się rozwojem uzbrojenia artyleryjskiego dla US Army. Pod jego opieką powstały specjalne działa okrętowe, które do wypuszczenia pocisku wykorzystywały sprężone powietrze zamiast materiału wybuchowego. Pierwsze pneumatyczne działa zostały zamontowane na okręcie wojennym USS Vesuvius.
Ponadto kilka lat później pierwsze pneumatyczne działa dużego kalibru zostały zainstalowane na lądzie w 1894 roku w Forcie Hancock w New Jersey. Bateria składała się z dwóch 15-calowych dział, oraz jednego działa kal. 8 cali. Kolejna bateria tego systemu została zainstalowana w San Francisco w 1895 roku. Dodatkowo, dwie kolejne baterie pneumatycznych dział zostały zainstalowane w Hilton Head w Południowej Karolinie i na Fishers Island w Nowym Jorku w 1901 roku.
>>> Czytaj także: Repetierwindbüchse M.1780 – wiatrówka austriackiej armii <<<
Po prezentacji wynalazku Medforda, inni konstruktorzy zaczęli również eksperymentować z działami pneumatycznymi. W wyniku ich prac powstała polowa wersja działa dynamitowego Dudley-Sims. To działo również działało na zasadzie pneumatycznej kompresji powietrza, jednak ciśnienie było generowane przez tłok, który był napędzany małym bezdymnym ładunkiem wybuchowym. W dolnej części lufy umieszczony był cylinder, do którego ładowano proch. Po wystrzeleniu, rozprężający się gaz z bezdymnego prochu sprężał powietrze w cylindrze, które następnie było pompowane do lufy, wypuszczając pocisk na zewnątrz. Mimo że nazwa sugeruje że pociskiem był dynamit, to amunicja używana w tym dziale faktycznie była wypełniona żelatyną na bazie nitrocelulozy, która eksplodowała za pomocą zapalnika czasowego lub uderzeniowego. W działku używano dwóch rodzajów pocisków – jeden ważący 4,5 kg, a drugi 2,3 kg. Oba miały cylindryczny kształt, zaokrąglone nosy oraz skręcone łopatki na grzbiecie, które zapewniały stabilizację podczas lotu przez wirującego pocisku.
Przyjmuje się, że jedna z armat pneumatycznych Dudley-Sims miała być dostarczona na Kubę jeszcze przed wybuchem wojny amerykańsko-hiszpańskiej. Po raz pierwszy użyto jej przez amerykańskiego ochotnika, Fredericka Funstona, w 1897 roku, kiedy to kubańscy partyzanci przeprowadzili atak na zajęte przez Hiszpanów miasto Victoria de las Tunas. Funston, opisując pierwszy strzał, wspomniał: „Wielu było zdenerwowanych, co się stanie, kiedy ta niezwykła broń zostanie odpalona, i nie chcieliśmy stać zbyt blisko. Po naciągnięciu sznurka działo wydało dźwięk, który przypominał głośny kaszel i skoczyło trochę w powietrze„. Niemniej jednak zadziałało zgodnie z oczekiwaniami – wybito w murze dziurę na tyle dużą, że mógł przez nią przejechać powóz.
W wyniku tego pierwszego udanego testu bojowego, armia amerykańska złożyła zamówienie na kolejne 16 testowych dział dynamitowych Dudley-Sims. Większa część (dziesięć sztuk) trafiło do jednostki ochotniczej Rough Riders, tworząc dwie baterie, które wzięły udział w działaniach zbrojnych na Kubie. Wraz z armatami armia otrzymała po sto sztuk amunicji na jedno działo.
Na wojennym szlaku
Po przybyciu na Kubę, Rough Riders stoczyli swoją pierwszą bitwę z Hiszpanami w lesie Las Guasima, gdzie w wyniku pieszej walki i bezpośredniego ataku zginęło tylko ośmiu Rough Riders, a 31 zostało rannych. Pozycje hiszpańskie zostały przełamane, otwierając tym samym Amerykanom drogę na Santiago.
Pierwsze relacje o użyciu dział Dudley-Sims w walce pochodzą dopiero z czasów bitwy pod wzgórzami San Juan, gdzie żołnierze pod dowództwem pułkownika Roosevelta otrzymali rozkaz przeprowadzenia frontalnego ataku na wzgórza. Roosevelt dosiadł konia, zmotywował swoich ludzi i podjął atak pod górę. Rough Riders śmiało poszli za nim. „Kettle Hill” zostało zdobyte w ciągu dwudziestu minut, a reszta wzgórz San Juan godzinę później. Hiszpanie próbowali podjąć kontratak, ale po ostrzale z dwóch kartaczownic Gatlinga, które należały do regimentu, zostali zmuszeni do odwrotu. Roosevelt wspomniał, że działa były używane podczas bitwy, jednak nie były w pełni wykorzystane ze względu na utratę amunicji, którą później odnaleziono w stacji pomocy medycznej.
Działa Dudley-Sims rzeczywiście znalazły swoje zastosowanie podczas oblężenia Santiago de Cuba. Niestety, Theodore Roosevelt przedstawiał zupełnie inny obraz sytuacji niż Frederick Funston. Informował, że działa często ulegały awariom, miały ograniczony zasięg i niewielką siłę penetracji. Rough Riders wykorzystali broń w okopach podczas oblężenia Santiago. Roosevelt opisał: „…działa były używane jak moździerze zza wzgórza, strzelając nie ujawniały swojej obecności, a ci, którzy strzelali, nie ponieśli żadnych strat. Niemniej jednak, co kilka strzałów, działa ulegały awarii, co zmuszało załogę do godzinnej lub nawet dwugodzinnych napraw”.
Jak wynika z opisu, zasięg dział Dudley-Sims nie był imponujący, co było cechą charakterystyczną dla tego typu pneumatycznych dział, również tych o dużym kalibrze. Pomimo tego, miały one swoje zalety. Wykorzystanie sprężonego powietrza do wystrzelenia pocisku nie tylko eliminowało głośny huk strzału, ale także unikało powstawania dymu. Dzięki temu dział nie wydawały dźwięków, które mogłyby zdradzić ich pozycję, co czyniło je bezpiecznymi przed ogniem kontrbateryjnym. Pociski były skuteczne, a ilość użytego materiału wybuchowego oraz ich waga były optymalnie dobrane. Niestety, te działa były bardzo trudne w obsłudze i szybko ulegały awariom.
Ze względu na częste awarie dział, nie wszystkie z nich zostały wysłane na Kubę. Pozostałe na wyposażeniu armii sześć dział znalazło się w rękach 4. Ochotniczego Pułku Piechoty Ohio na Portoryko. Tam, w pobliżu miasta Guayama, użyto tej broni. Oddano zaledwie pięć strzałów, które skutecznie uciszyły hiszpański ostrzał, osiągając pożądany efekt.
Równoczesny rozwój materiałów wybuchowych oraz nieuniknione problemy związane z działami dynamitowymi doprowadziły do upadku tego systemu artyleryjskiego. Do roku 1900 działo dynamitowe zostało przez amerykańską armię uznane za „niedopuszczalne”, a pod koniec tego dziesięciolecia wszystkie działa Dudley-Sims zostały wycofane ze służby. Broń ta została uznana za przestarzałą i sprzedawano ją jako nadwyżkę.
Jeden z egzemplarzy trafił w ręce handlarza bronią, Francisa Bannermana, z Nowego Jorku. Podczas parady w czasie wizyty w Nowym Jorku w 1910 roku Theodore Roosevelt zauważył broń na wystawie. Kiedy oddział weteranów Rough Riders, prowadzony przez Roosevelta, mijał działo, zaczął wiwatować na cześć broni, być może w nostalgii, zapominając o niektórych swoich wcześniejszych komentarzach.
Do dnia dzisiejszego przetrwały dwa egzemplarze armat Dudley-Sims, oba znajdujące się na Kubie – jedno na wzgórzu San Juan, a drugie w muzeum w Hawanie.