Sytuacja w trwającym od 20 lat konflikcie polsko-czechosłowackim zmieniła się po żądaniach Adolfa Hitlera wobec Sudetów. W czasie tzw. „kryzysu czechosłowackiego” odżyła w Polsce nadzieja na rewindykacje Śląska Cieszyńskiego. Jesienią 1938 roku oddziały Wojska Polskiego przekroczyły dotychczasową granicę. W czasie zajmowania przez polskich żołnierzy nowego terytorium doszło do incydentu pomiędzy oddziałami 24. pułku ułanów z Kraśnika a Wehrmachtem.

Rewindykacja Zaolzia

W maju 1938 roku Minister Spraw Zagranicznych Józef Beck przekazał rządowi w Pradze notę, że Polska jest zainteresowana w sprawie czeskiej na równi z Niemcami. 30 września tego samego roku, po zakończeniu konferencji w Monachium, na której oddano Sudety w ręce Hitlera, rząd Polski wysłał rządowi Benesza ultimatum, w którym Polacy domagali się natychmiastowego oddania Śląska Zaolziańskiego. Termin ultimatum upływał po 12 godzinach. Gdyby do tego czasu nie wpłynęła odpowiedź czeska Polska zastrzegała sobie podjęcie stanowczych kroków.

Zanim do tego doszło już 21 września 1938 roku rozpoczęto formowanie korpusu interwencyjnego pod nazwą Samodzielna Grupa Operacyjna (SGO) Śląsk*której zadaniem było wkroczenie na Zaolzie po przekazaniu spornych terenów lub zajęcie go siłą wobec odmowy spełnienia polskich żądań. Rejon koncentracji SGO wyznaczono na obszarze Skoczów-Bielsko-Cieszyn. W rejon ten skierowano również 24. pułk ułanów z Kraśnika, który został rozlokowany w miejscowości Lipowiec w dniach 20-22 września.

24. pułk ułanów wchodził w skład 10. Brygady Kawalerii – pierwszego polskiego w pełni zmotoryzowanego związku taktycznego. Dowódcą brygady był płk dypl. Stanisław Maczek. Jak widać, jako jednostka eksperymentalna, jej żołnierze mieli nietypowe umundurowanie – czarne berety oraz poniemieckie hełmy. | Źródło: NAC,sygn. 37-70-3

Zaraz po wyładunku i zakwaterowaniu przystąpiono do intensywnych prac mających na celu przygotowanie sprzętu i broni do działań bojowych. Od pierwszego dnia pobytu prowadzono w pododdziałach pułku szkolenie żołnierzy, na które składała się musztra, wychowanie fizyczne, służba polowa oraz ćwiczenia strzeleckie, a także walka na bagnety i granaty. Tymczasem oficerowie poznawali organizację armii czechosłowackiej oraz ich linie obronne, a także sposób walki w nowym terenie.

Przyjęcie przez Czechosłowację polskiego ultimatum wstrzymało dalsze przygotowania do akcji zbrojnej i wywołało euforię. Z tej okazji rozkazem dowódcy pułku, płk. dypl. Kazimierza Dworaka, zostały anulowane wszystkie kary dyscyplinarne. Od 2 października pierwsze oddziały Wojska Polskiego przekroczyły Olzę i wkroczyły do lewobrzeżnego Cieszyna. W tym czasie płk Dworak rozkazał pobrać z izby chorych pułku 950 szt. opatrunków osobistych, jednakże poinformował oficerów, aby nie wydawać ich żołnierzom ponieważ pułk nie posiada dalszych rozkazów. Opatrunki przez cały czas miały być pod opieką dowódców pododdziałów.

Węzeł kolejowy w Boguminie – cel rywalizacji polsko-niemieckiej

6 października dowódca pułku został wezwany do sztabu 10 Brygady Kawalerii na odprawę. Tam płk dypl. Dworak dowiedział się o napiętej sytuacji w Boguminie ponieważ istniała możliwość wcześniejszego wycofania się wojsk czechosłowackich i przejęcia miasta przez wojska niemieckie. Zdaniem polskich władz nie można było do tego dopuścić albowiem wówczas Bogumin był ważnym węzłem kolejowym, dlatego też należało go utrzymać w rękach polskich. Do jego zajęcia gen. Władysław Bortnowski utworzył Odział Wydzielony (OW) pod dowództwem płk dypl. Dworaka. W pododdziałach zarządzono pogotowie bojowe i wstrzymano wszystkie przepustki. 8 października w rejonie Simoradza ogłoszono koncentracje OW, w skład którego weszły: większość 24. pułku ułanów, dywizjon rozpoznawczy 10. Brygady Kawalerii, bateria artylerii i szwadron armat ppanc. Zgrupowanie płk Dworaka wyruszyło o godz. 17 przechodząc nocą do rejonu Uchylsko-Gorzyczki-Gorzyce, gdzie rozwinęło stanowiska bojowe nad rzeką Olzą. Za oddziałem pułkownika ruszyła reszta 10. Brygady, zatrzymując się pod Czyżowicami. Następnego dnia o godz. 6 rano płk dypl. Dworak spotkał się na moście na Olzie z czeskim ppłk. Meisnerem, z którym rozpoczął pertraktacje w sprawie zajęcia Boguminu. Polski pułkownik zaproponował, aby służbę graniczną na odcinku Kopytów-Hruszów objęło Wojsko Polskie. Wojska czeskie natomiast nadal miały utrzymać kontrolę nad stacją kolejową. Ppłk Meisner zgodził się na stawiane przez Dworaka warunki.

Tuż po godzinie 11 rtm. Stefan Łukowski na czele szwadronu rozpoznawczego przeszedł marszem ubezpieczonym do Starego Boguminu i obsadził przydzielony mu odcinek graniczny. Główne siły szwadronu rozpoznawczego zajęły szpital komunalny w Starym Boguminie. Południowy odcinek miasta objął dywizjon rozpoznawczy, pod dowództwem mjr. Ksawerego Święcickiego. Dywizjon kołowy 24. p. uł., jako odwód, został rozmieszczony w Starym Boguminie.

Niemieccy oficerowie stojący na moście w Boguminie obserwują przez lornetki okolicę / Źródło: NAC, sygn. 1-H-488-5

Około godz. 19 płk dypl. Dworak spotkał się z Niemcami na moście Palackiego na rzece Odrze pod Boguminem. Stronę niemiecką reprezentował por. Kessler, który na widok polskiego pułkownika wyraził radość, że na odcinku granicznym będzie miał wyłącznie polskich żołnierzy. Po powrocie do dowództwa, w związku z plotką, iż Niemcy planują nocny atak na Bogumin, dowódca pułku zarządził wzmożenie czujności i częstsze patrole w sile minimum plutonu. Noc jednak minęła spokojnie, chociaż zdarzały się awantury organizowane przez niemieckich prowokatorów – nazywanych przez Polaków Henleinowcami. 

Wieczorem 10 października 1938 roku nastąpił kryzys na południowym odcinku granicznym. Mjr Święcicki zameldował, iż około 200 Niemców zamieszkujących przedmieścia Boguminu zebrało się nad Odrą z okrzykami Precz z Polakami, niech żyje Hitler oraz hasłami wybawienia ich przez wojska niemieckie. W międzyczasie na drugim brzegu rozpoczął się ruch wojsk niemieckich. Rozstawiono tam również w kierunku polskim kilka ciężkich karabinów maszynowych i dwa działka ppanc. Płk dypl. Dworak skierował w zapalny odcinek 3. szwadron rtm. Stanisława Maleszewskiego, którego przybycie wpłynęło na uspokojenie sytuacji.

Nazajutrz o godz. 7 dowódca 24. pułku ułanów spotkał się ponownie z ppłk. Meisnerem w koszarach opuszczonych w nocy przez wojska czeskie i przejmowanych przez władze gminne. Ppłk Meisner podziękował za harmonijną współprace w zabezpieczaniu Boguminu.

Popołudniu w udekorowanym flagami mieście odbyła się defilada, którą odbierał gen. Władysław Bortnowski w otoczeniu gen. Tadeusza Malinowskiego oraz gen. Jana Jur-Gorzechowskiego. Defiladę rozpoczął 57. pułk piechoty za nim podążał 16. pułk ułanów, a następnie 10. Brygada Kawalerii. Po skończonej defiladzie brygada przejechała przez ważniejsze miejscowości Zagłębia Karwińskiego. Marszruta dla pułku wiodła przez Rychwald-Orłową-Karwinę-Frysztat i Kończyce Małe, gdzie pułk otrzymał rejon zakwaterowania. Przez całą drogę 24. pułk ułanów przejechał z rozwiniętym sztandarem. Następnego dnia pułk defilował w Cieszynie przed marszałkiem Edwardem Rydzem-Śmigłym.

Polscy strażnicy graniczni przed mostem dla ruchu pieszego w Boguminie / Źródło: NAC, sygn. 1-H-488-3

*W skład brygady miała wejść: 10. BK, Wielkopolska BK, 4. DP, 21. DP i 23. DP oraz oddziały artylerii i czołgów. Na czele SGO Śląsk stał gen. Władysław Bortnowski.

Bibliografia:
– 24 Pułk Ułanów – zarys historii 1920-1947, pod red. S. Komornickiego, Londyn 1976 r.
– Deszczyński M.P., Ostatni egzamin. Wojsko polskie wobec kryzysu czechosłowackiego 1938-1939., Warszawa 2003.
– Kupliński J., Wojskowe aspekty rewindykacji Zaolzia w 1938 roku, ?Wojskowy Przegląd Historyczny?, nr 3, Warszawa 1989.

 

2 thoughts on “Incydent w Boguminie – czy mogło dojść do starcia Wojska Polskiego z Wehrmachtem już w 1938 r.?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W górę