W czasie kulminacji akcji Burza, którą było Powstanie Warszawskie trwające od 1 sierpnia do 2 października 1944 r., żołnierze Armii Krajowej używali kilku samochodów pancernych i transporterów opancerzonych, a także czołgów. Zapewne nie każdy z czytelników wie, że w jednym z batalionów harcerskich powstał nawet pluton pancerny, który do historii przeszedł pod nazwą zaczerpniętą od pseudonimu dowódcy por. Wacława Micuty ps. „Wacek”. Poznajmy zatem historię pojazdów używanych przez żołnierzy Armii Krajowej przez cały okres powstania.
1 sierpnia 1944 r., gdy na ulicach Warszawy padły pierwsze strzały, w mieście nie było poważnych niemieckich sił pancernych, ponieważ rzucono je do walki z jednostkami pancernymi Armii Czerwonej w rejonie Radzymina i na przyczółku pod Magnuszewem. W Warszawie pozostały głównie transportery opancerzone, samochody pancerne oraz nieliczne czołgi i działa pancerne przeznaczone dla jednostek frontowych, które przysłano transportem kolejowym z Niemiec. Jednak w sytuacji, kiedy Armia Krajowa w godzinie „W” nie dysponowała w Warszawie żadnym sprzętem pancernym i posiadała skromne środki przeciwpancerne (przede wszystkim granaty i butelki zapalające) siły te były wystarczające.
Wraz z rozkazem rozpoczęcia powstania dowództwo Armii Krajowej przewidywało, że po jego wybuchu oddziały Armii Krajowej zdobędą niemiecki sprzęt pancerny i użyją go w walce. Świetna okazja nadarzyła się ku temu już 2 sierpnia na Woli, gdzie trzy uszkodzone czołgi Panzerkampfwagen V „Panther” wracały z fortu pod Zielonką do bazy remontowej w Warszawie. Załogi nie wiedząc o wybuchu powstania zostały całkowicie zaskoczone, jechały samotnie i nie oddały ani jednego strzału pomimo całego zapasu amunicji. Jak wspomina naoczny świadek Stanisław Wierzyński ps. „Klara”: „na przybliżające się czołgi rzucono kilka filipinek i butelek zapalających, po czym po rzuceniu gamona pierwszy czołg staje w płomieniach. Oba czołgi skręcają w ul. Okopową, gdzie obsługa z zapalonego czołgu przechodzi do nieuszkodzonego i zawraca w stronę pl. Kercelego. Na barykadzie Okopowa-Mireckiego czołg dostaje nowy ładunek granatów, otoczony kłębami dymu wjeżdża w ogród Rady Głównej Opiekuńczej i zostaje unieruchomiony. Obsługa czołgu wyskakuje i poddaje się. Drugi czołg ucieka ul. Okopową, gdzie na wysokości fabryki Pfeiffera, częściowo uszkodzony przez żołnierzy „Brody”, opuszczony przez załogę, zostaje opanowany przez powstańców”1.
Po unieszkodliwieniu czołgów podjęto gorączkowe próby uruchomienia zdobycznych Panter. Pierwsza z nich została naprawiona już 3 sierpnia, druga natomiast następnego dnia. O znaczeniu zdobycia obu czołgów może świadczyć nadanie, za ich naprawę, Janowi Łuniewskiemu Srebrnego Krzyża Zasługi z Mieczami, którego dokonał sam gen. Tadeusz Komorowski ps. „Bór”. Po uruchomieniu silników obu czołgów nastąpił moment ich oznakowania. Na pierwszym pojawiły się powstańcze i harcerskie oznaczenia oraz nazwa „Pudel” – od pseudonimu poległego w tym dniu Tadeusza Tyczyńskiego. Nazwa ta jednak nie przyjęła się wśród załogi czołgu, który ostatecznie nazwano „Magda”. Z przodu pojazdu namalowano dużą, biało-czerwoną szachownicę oraz powstańczą kotwicę. Drugi natomiast czołg nie posiadał nazwy własnej i został oznakowany tylko białymi dużymi literami WP.
W momencie przejęcia i uruchomienia czołgów powstał przy batalionie „Zośka” pluton pancerny, którego dowódcą został por. Wacław Micuta ps. „Wacek”. Szybko skompletowano załogi obu czołgów: I czołg – por. Eugeniusz Romański „Rawicz” (d-ca), pchor. Zdzisław Moszczeński „Ryk”, kpr. Jan Zenka „Walek”, pchor. Witold Bartnicki „Kadłubek”, pchor. Jan Myszkowski-Bagiński „Bajan”; II czołg – pchor. Jerzy Michalski „Dąbrowa” (d-ca), pchor. Jerzy Misiewicz „Tomek”, kpr. Marian Kwiecień „Pobóg”, pchor. Witold Ocepski „Downar”, pchor. Mieczysław Kijewski „Jordan” i pchor. Zbigniew Ocepski „Kostrzewa”. Ponadto żołnierze zgrupowania „Radosław”, w składzie którego znajdował się batalion „Zośka”, zatroszczyli się o zaopatrzenie czołgów w amunicję i paliwo, zdobywając dwie ciężarówki wiozące zapas pocisków kal. 75 mm oraz 3-4 tys. litrów benzyny w bazie Zakładu Oczyszczania Miasta na Woli.
Oba czołgi stały się dużym wzmocnieniem dla powstańców na Woli. Pierwszy chrzest bojowy „Magdy” odbył się już 4 sierpnia, kiedy celem próbnego strzelania było stanowisko niemieckiego karabinu maszynowego na wieży kościoła św. Augustyna przy ul. Nowolipki. Witold Bartnicki ps. „Wiktor” wspominał o tym wydarzeniu: „Wacek wydaje komendę. Odbezpieczam spokojnie działo. Co za fantastyczna emocja! Przypuszczam, że nie tylko ja ją odczuwam. Przyklejam się do peryskopu. Huk, ostry zgrzyt lufy do tyłu. Łuska z brzękiem zjeżdża do pudła, a przez ten czas kabina napełnia się gryzącym dymem, który dusi i dławi”2. Przy drugim strzale niemiecki ckm zostaje uciszony.
Obie Pantery uczestniczyły w najważniejszych potyczkach na Woli aż do 11 sierpnia, czyli opuszczenia przez powstańców dzielnicy. Brały one udział w walkach o siedzibę żandarmerii przy ul. Żelaznej, atak na Gęsiówkę (obóz pracy dla Żydów położony w ruinach getta) oraz przeciwuderzeniu na Stawki, czy ratowaniu sytuacji na różnych odcinkach frontu.
>>> CZYTAJ TAKŻE: Rotmistrz Radziwiłłowicz – powstaniec z ułańską fantazją <<<
Warto zaznaczyć, iż wspomniane Pantery to nie jedyne czołgi zdobyte przez powstańców. 4 sierpnia w walkach na Ochocie Niemcy stracili dwa czołgi PzKpfw VI Tiger Ausf. E: pierwszy zniszczył sierż. Jan Ostrowski „Osa” w rejonie ul. Kaliskiej, natomiast drugi wpadł w ręce powstańców. Zdobycie czołgu było całkowicie przypadkowe, ponieważ niecelny strzał ze zdobycznego panzerfausta trafił w masywny słup transformatora, który następnie zwalił się na czołg powodując popłoch wśród załogi. Porzucony Tygrys został szybko uruchomiony przez por. Jerzego Kołodziejskiego ps. „Nieczuja”, w celu wykorzystania go do osłony akcji przebicia się odciętych oddziałów z Ochoty do Śródmieścia. Niestety, młody powstaniec pilnujący czołgu w czasie posiłku załogi uruchomił go i wyjechał nim na ul. Grójecką, gdzie musiał się zatrzymać z powodu awarii. W ten sposób zakończyła się krótka służba Tygrysa w Armii Krajowej. Powstańcy wymontowali z czołgu dwa karabiny maszynowe i wynieśli 25 sztuk amunicji kal. 88 mm. Jego los dopełnił się 8 sierpnia, kiedy został wysadzony przez czołgi-miny Goliath.
Kolejną „ciężką” zdobyczą powstańców okazało się działo pancerne Jagdpanzer 38(t) Hetzer, przejęte 2 sierpnia w czasie walk o Pocztę Główną. Podczas ataku powstańców zginęła jego załoga, a sama maszyna została w dużej części nadpalona. Nową zdobycz, ochrzczoną mianem „Chwat” i wbudowano w barykadę na pl. Napoleona. Pomimo tego, że został naprawiony przez powstańców nie został jednak użyty bojowo z powodu wiążącej się z tym konieczności rozbiórki barykad. We wrześniu został zasypany w czasie bombardowania.
Czołgi i działo pancerne to nie jedyne pojazdy warszawskich powstańców. Jeszcze przed jego wybuchem, 24 lipca grupa żołnierzy Oddziału Dywersji Bojowej Armii Krajowej zdobyła wóz półpancerny Chevrolet 157. Był to samochód opancerzony zbudowany w Koncesjonowanej Wytwórni Samochodów na zlecenie Poczty, w celu bezpiecznego transportu pieniędzy. Po przejęciu na bokach wozu z obu stron, zarówno na przedzie, jak i na pancerzu powierzchni transportowej, namalowano dwa wielkie napisy „AK”. Jednak ze względu na lekkie opancerzenie pojazd ten nie brał udziału w żadnej akcji bojowej i pełnił funkcję transportową w sztabie dowódcy Obwodu „Śródmieście”. Transporter uległ zniszczeniu w drugiej połowie powstania, kiedy podczas jednego z nalotów siła wybuchu uniosła go, ustawiając w pozycji pionowej.
Kolejnym pojazdem opancerzonym wartym odnotowania jest zdobyty już pierwszego dnia powstania radziecki samochód pancerny FAI, który padł łupem batalionu „Ruczaj” rtm. Czesława Lisowskiego ps. „Ruczaj”. Ktoś teraz zada pytanie, skąd radziecki samochód opancerzony w Warszawie? Proste. Po rozpoczęciu operacji Barbarossa i początkowym rozbiciu Armii Czerwonej, zdobyte podczas natarcia radzieckie pancerki FAI zostały wycofane z linii i wcielone do służby w niemieckich oddziałach bezpieczeństwa i policji. Po przejęciu, FAI został ozdobiony biało-czerwoną flagą i dokonano nim triumfalnego przejazdu, co miało podnieść morale żołnierzy i ludności cywilnej w pierwszych dniach powstania. Dalszy los tego pojazdu nie jest znany, jednak najprawdopodobniej nie brał udziału w żadnej akcji bojowej. Warto w tym momencie jeszcze nadmienić, iż powstańcy przejęli ponoć też inny sowiecki samochód pancerny, który pojawia się na drugim planie niektórych powstańczych fotografii. Miał być nim sześciokołowy BAI. Jednak fotografie te są jedynym źródłem potwierdzającym jego istnienie ponieważ nie ma żadnych ustnych ani pisemnych relacji o jego zdobyciu bądź użytkowaniu.
Ważniejszymi zdobyczami okazały się niemieckie półgąsienicowe transportery opancerzone Mittlerer Schützenpanzerwagen Sd.Kfz.251, wyposażone w dwa karabiny maszynowe obsługiwane przez wyznaczonych do tego celu żołnierzy oraz posiadające miejsce dla dziesięcioosobowego desantu. Pierwszy z nich wpadł w ręce żołnierzy batalionu „Bończa” 7 sierpnia na placu Zamkowym. Na w pełni sprawnym pojeździe, który otrzymał nazwę „Starówka” namalowano na przedzie orła w koronie, biało-czerwoną flagę i koło z czarno-pomarańczową szachownicą, stanowiące przedwojenny znak polskiej broni pancernej. Tak oznaczony transporter wszedł do wyposażenia oddziałów AK walczących na Starym Mieście, jednak ze względu na mieszące się tam wąskie ulice „Starówki”, a tym samym ograniczoną możliwość przemieszczania, nie użyto go w żadnej akcji bojowej. Pojazd służył wyłącznie do transportu powstańców i zaopatrzenia. W końcu 10 lipca postanowiono wbudować go w barykadę powstańczą na ulicy Świętojańskiej. W kilka dni później cała barykada wraz ze „Starówką” zdobyta została przez wojska niemieckie.
Drugi Sd.Kfz.251, należący do batalionu łączności Dywizji Pancernej SS Wiking, zdobyto 14 sierpnia na Powiślu. Dokonali tego żołnierze 2 kompanii (VIII Zgrupowania Grupy „Krybar”) dowodzonej przez por. Jana Jasieńskiego „Jasia”. To właśnie od pseudonimu dowódcy wzięła się pierwsza nazwa tego pojazdu. Po zdobyciu pojazdu powstańcy zaopatrzeni w biało-czerwoną flagę wykonali triumfalny przejazd ulicami Powiśla, wprawiając w zachwyt mieszkańców dzielnicy. Oprócz znaczenia propagandowego transporter ten został dwukrotnie użyty w natarciu na Uniwersytet Warszawski. Po pierwszym z nich wprowadzono w transporterze kilka usprawnień, które miały go przystosować do specyficznych warunków walki w mieście. Grupa mechaników pod kierownictwem Waleriana Bielieckiego ps. „Inż. Jan” wykonała z płyt pancernych dwuspadową osłonę otwartego przedziału bojowego oraz osłony przednich kół. Po modyfikacji zmieniona została nazwa pojazdu, w celu uczczenia pamięci poległego plut. podchor. Adama Dewicza „Szarego Wilka”, dowódcy „Jasia”, a zarazem głównodowodzącego pierwszym atakiem na Uniwersytet. Po wzmocnieniu opancerzenia, 2 września już transporter „Szary Wilk” wziął udział w drugim, również nieudanym ataku na Uniwersytet. Była to ostatnia akcja bojowa z jego udziałem, albowiem po opuszczeniu Powiśla przez oddziały powstańcze w dniu 6 września, najprawdopodobniej z powrotem trafił do służby niemieckiej.
W czasie ataków na Uniwersytet Warszawski brał również udział powstańczy samochód opancerzony „Kubuś”. Jest to niezwykły model, ponieważ został skonstruowany od podstaw w zaledwie trzynaście dni! Był to prawdziwy ewenement w historii ruchu oporu podczas II wojny światowej. Inspiratorami jego budowy byli: kpt. Inż. Stanisław Skibniewski „Cubryna” (komendant elektrowni) i dowódca grupy bojowej kpt. Cyprian Odorkiewicz „Krybar”, natomiast szefem budowy samochodu został plut. Józef Fernik „Globus”. Samochód pancerny „Kubuś”, którego nazwa została zaczerpnięta od pseudonimu żony plut. „Globusa” zastrzelonej przez Niemców, był budowany w dniach 10-23 sierpnia, w celu użycia go podczas ataku na Uniwersytet Warszawski. Za bazę przy jego budowie posłużyła 3-tonowa ciężarówka Chevrolet 157 dostosowana do napędu na gaz drzewny, znaleziona na terenie elektrowni. W pierwszej kolejności zmieniony został napęd na paliwo ciekłe, następnie pojazd opancerzono. Blachy z przeznaczeniem na pancerz samochodu były zdobywane z Elektrowni, z wytwórni kas pancernych oraz ze wspomnianego wcześniej półpancernego bankowozu.
Pośpieszne prace trwały do godzin rannych 23 sierpnia, kiedy to „Kubuś” ruszył do ataku na Uniwersytet. W czasie pierwszej walki pojazd uzbrojony był w radziecki rkm DP wz. 28, miotacz ognia, granaty oraz broń osobistą żołnierzy desantu. Następny atak na Uniwersytet z udziałem „Kubusia” miał miejsce 2 września, który również zakończył się niepowodzeniem. Był to już schyłek powstańczych walk na Powiślu. Kolejne dni były już tylko czasem ewakuacji do Śródmieścia. „Kubuś” po ostatnim zadaniu, jakim była osłona wycofujących się powstańców, pozostał na Powiślu. Latem 1945 r. odnaleziono go w ogrodzie przy ul. Okólnik. Następnie odtransportowano go do Muzeum Wojska Polskiego, w którym pozostaje do dziś.
Wspomniane wyżej pojazdy to nie jedyne samochody używane przez powstańców. W ich parku maszynowym znalazł się również m. in. przedwojenny Polski Fiat 508 Łazik zdobyty przez powstańców we wsi Zagościniec, czy też Polskie Fiaty 508, które były wykorzystywane do różnych celów, np. w Kolumnie Motorowej „Wydra” Grupy „Krybar” służyły do transportu rannych i zaopatrzenia. W tym samym oddziale jako sanitarka służył furgon zamknięty DKW, który przed wybuchem powstania używany był w zakładach cukierniczych Dom Handlowo-Przemysłowy S.A. Franciszek Fuchs i Synowie.<
Na zakończenie warto wspomnieć o jeszcze jednym transporterze opancerzonym zdobytym przez powstańców. 13 sierpnia żołnierze batalionu „Gustaw” wprowadzili na ul. Kilińskiego niemiecki transporter amunicyjny Sd.Kfz.301 (Borgward IV) porzucony przez załogę na pl. Zamkowym. Niestety czołg okazał się pułapką wypełnioną materiałem wybuchowym z zapalnikiem czasowym i wybuchnął nagle z wielką siłą. Tak te wydarzenie wspomina dowódca powstania gen. Tadeusz „Bór” Komorowski: „dym i kurz opadał z wolna, odsłaniając straszliwe skutki wybuchu. Po żołnierzach, który stanowili załogę czołgu, nie pozostał żaden ślad. Dookoła leżały poszarpane ciała kilkudziesięciu osób, w tym wiele dzieci. Trupy ludzkie wyrzuciło na dachy sąsiednich domów. Głowy, ręce, nogi – poodrywane, leżały w kałużach krwi wśród rumowisk, powstałych ze zwalony ścian dwóch narożnych kamienic. Wyrwane zostały wszystkie futryny drzwi i okien budynku, w którym mieścił się nasz sztab, a ściany parteru i pierwszego piętra popękały i zarysowały się w kilku miejscach”3. W wyniku wybuchu zginęło ponad 300 osób, a jeszcze więcej zostało rannych.
Rekapitulując, większość posiadanych przez powstańców pojazdów pochodziła z rąk niemieckich i była zdobyta w walce. Jak można zauważyć, pojazdy te nie odegrały również większej roli jako pojazdy bojowe, a ich mała ilość nie mogła zmienić losów powstania. Jednak sam fakt ich zdobycia miał ogromną wartość propagandową, wzbudzał entuzjazm i wspierał na duchu żołnierzy, a w szczególności ludność cywilną przez cały okres trwania powstania.
1 Cyt. za: A. Wyganowska-Eriksson, Pluton pancerny Batalionu „Zośka” w Powstaniu Warszawskim, Gdańsk 2010, s. 33.
2 Cyt. za: Pamiętniki żołnierzy baonu „Zośka”, Warszawa 1986, s. 45.
3 Cyt. za: W. Bartoszewski, Dni walczącej stolicy. Kronika Powstania Warszawskiego, Warszawa 2011, s. 109.
One thought on “Zdobyczne pojazdy powstańczej Warszawy”