Jeśli jest coś, z czego lotniskowce zasłynęły podczas II wojny światowej, to zrewolucjonizowanie sposobu prowadzenia walk powietrznych. Podczas gdy wcześniej samoloty były ograniczone do działań blisko lądu, ogromne okręty pełniły rolę pływających pasów startowych, umożliwiając operacje z niemal każdego zakątka globu. Choć większość lotniskowców służyła na oceanach, dwa z nich stacjonowały na amerykańskich Wielkich Jeziorach: USS Wolverine (IX-64) i USS Sable (IX-81).
Wielkie Jeziora (ang. Great Lakes) to największy system słodkowodnych jezior na świecie, położony na pograniczu Stanów Zjednoczonych i Kanady. Tworzy go pięć jezior: Górne (Superior), Michigan, Huron, Erie i Ontario. Łączą się one ze sobą i z Oceanem Atlantyckim poprzez rzekę Świętego Wawrzyńca. Ich łączna powierzchnia przekracza 244 tysiące kilometrów kwadratowych – to więcej niż cała Wielka Brytania.
Jeziora te mają ogromne znaczenie gospodarcze, transportowe i ekologiczne. Dla marynarki wojennej USA w czasie II wojny światowej stanowiły także idealne miejsce do bezpiecznego szkolenia pilotów – z dala od zagrożeń wojennych, a jednocześnie wystarczająco rozległe, by umożliwić realistyczne manewry.
USS Wolverine (IX-64) i USS Sable (IX-81) nie powstały jako okręty wojenne. Pierwotnie były luksusowymi bocznokołowymi parowcami pasażerskimi kursującymi po Wielkich Jeziorach. Wolverine, dawniej znany jako Seeandbee, zwodowano w 1912 roku, natomiast Sable, wcześniej Greater Buffalo, w 1924 roku. Wybuch wojny zmienił jednak ich przeznaczenie.

Komandor Richard F. Whitehead z Centrum Szkoleniowego Wielkich Jezior zaproponował, by przekształcić te statki w pływające pasy startowe, umożliwiające bezpieczne szkolenie pilotów z dala od frontu. Pomysł początkowo spotkał się z rezerwą, ale po ataku na Pearl Harbor władze wojskowe szybko go zaakceptowały.
Oba statki zostały przekształcone w jednostki pozbawione uzbrojenia, opancerzenia i klasycznego hangaru. Na ich pokładach zbudowano platformy startowe – na Wolverine drewnianą, na Sable stalową – które miały symulować warunki lądowania na prawdziwym lotniskowcu. Piloci uczyli się startować i lądować na pokładzie lotniskowca, zakładając, że jeśli opanują to na krótszych pokładach, poradzą sobie bez problemu na większych.
>>> Czytaj także: Muroc Maru – japoński krążownik wybudowany na pustyni <<<
Z uwagi na boczne koła łopatkowe, statki były wyjątkowo stabilne i zwrotne. Brak silnego wiatru na jeziorze Michigan ograniczał jednak możliwość korzystania z cięższych maszyn bojowych, takich jak F4U Corsair czy TBM Avenger. Mimo to z pokładów startowały i lądowały setki myśliwców Grumman F4F Wildcat i T-6 Texan.

Stacjonujące przy Navy Pier w Chicago jednostki zyskały przydomek „Floty Pasa Kukurydzianego” (Cornbelt Fleet). Ich głównym zadaniem było szkolenie pilotów w startach i lądowaniach na lotniskowcu – warunku koniecznym do dalszej służby na froncie. Do ukończenia kursu wymagano od uczniów wykonania początkowo dziesięciu a później ośmiu udanych startów i lądowań – z otwartą kabiną, by ułatwić ewentualną ewakuację po wodowaniu. Szkolenia odbywały się przez 7 dni w tygodniu, lecz często były przerywane przez brak wiatru – niezbędnego do startów samolotów.
W czasie wojny Wolverine i Sable przeszkoliły ponad 17 000 pilotów, w tym późniejszego prezydenta USA George’a H.W. Busha. Łącznie wykonano ponad 116 000 lądowań. Straty były zaskakująco niskie – utracono mniej niż 300 samolotów. Na pokładzie Sable testowano także zdalnie sterowanego drona TDR-1.
>>> Czytaj także: USS Stewart – amerykański „Duch Pacyfiku” w japońskiej służbie <<<
Po zakończeniu wojny obie jednostki zostały wycofane z eksploatacji i ostatecznie zezłomowane. Próby przekształcenia Sable w muzeum nie powiodły się, mimo starań organizacji historycznych. Dziś po tych wyjątkowych lotniskowcach na jeziorze Michigan nie pozostał żaden fizyczny ślad – jedynie wspomnienia i archiwalne fotografie.

USS Wolverine i USS Sable pozostają świadectwem niezwykłej pomysłowości i adaptacyjności amerykańskiej marynarki wojennej w czasie II wojny światowej – historii niemal zapomnianej, ale zasługującej na przypomnienie.