8 czerwca 1946 roku ulice Londynu zamieniły się w scenę wielkiego widowiska – parady zwycięstwa, która miała uczcić triumf aliantów nad hitlerowskimi Niemcami i Cesarstwem Japonii. Wydarzenie to, nazwane oficjalnie London Victory Celebrations, zgromadziło tysiące widzów, delegacje wojskowe z wielu państw sprzymierzonych oraz najważniejszych przedstawicieli władz brytyjskich. Jednak za fasadą triumfu i wojskowych szyków kryła się gorzka prawda o politycznych kompromisach i zdradzie sojuszników – symbolizowana szczególnie przez brak obecności polskich żołnierzy, którzy walczyli u boku aliantów od pierwszych dni wojny.
Uroczystość miała niezwykle podniosły charakter. Maszerujące formacje wojskowe, defilujące pojazdy pancerne i przelatujące nad głowami eskadry samolotów stanowiły widowisko nie tylko militarne, ale i emocjonalne – będące podsumowaniem sześciu lat zmagań, poświęceń i ofiar. Przemierzające centrum Londynu oddziały reprezentowały niemal wszystkie państwa, które odegrały rolę w pokonaniu sił Osi. Ale jednej nacji – tak istotnej w wysiłku wojennym – zabrakło. Zabrakło Polaków.
Decyzja o wykluczeniu polskich sił zbrojnych walczących na Zachodzie wywołała falę oburzenia wśród żołnierzy, emigracyjnych władz polskich i wielu Brytyjczyków. Szczególnie dotkliwy był fakt, że Polacy stanowili czwartą co do wielkości armię sojuszniczą, a ich zasługi w bitwach pod Monte Cassino, Falaise, Arnhem czy w kampanii włoskiej były nie do przecenienia.
Jedyną jednostką zaproszoną do udziału w paradzie był słynny Dywizjon 303, który miał maszerować w szeregach RAF-u. Piloci ci jednak odmówili udziału, wyrażając tym samym solidarność z innymi wykluczonymi formacjami Polskich Sił Zbrojnych.
>>> Czytaj także: „Dziękujemy Wam Polacy!” – wyzwolenie Bredy przez 1. Dywizję Pancerną gen. Maczka <<<
Winston Churchill, były premier i bohater wojny, zabrał głos w tej sprawie podczas wystąpienia w Izbie Gmin. W przejmującym przemówieniu powiedział: „Wyrażam głęboki żal, że żaden z oddziałów polskich, które walczyły u naszego boku w tylu bitwach i które przelały swoją krew dla wspólnej sprawy, nie zostały dopuszczone do udziału w Paradzie Zwycięstwa. […] Nigdy nie zapomnimy o ich dzielności, ani o ich bojowych wyczynach…”
W tle decyzji o pominięciu Polaków znajdowały się skomplikowane gry dyplomatyczne. Po zakończeniu wojny Wielka Brytania uznała komunistyczny Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej (TRJN), ustanowiony pod dyktando Związku Radzieckiego. To właśnie jemu zaproponowano udział w paradzie – nie Rządowi RP na uchodźstwie ani siłom zbrojnym, które przez lata lojalnie współpracowały z aliantami.
Wiceminister spraw zagranicznych Hector McNeil tłumaczył w Izbie Gmin, że Brytyjczycy starali się zaprosić „obie strony”, lecz ich kompromis „może być krytykowany z obu stron”. W rzeczywistości jednak TRJN odmówił udziału, powołując się m.in. na fakt umożliwienia generałowi Tadeuszowi Borowi-Komorowskiemu podróży do USA. Decyzja ta była ściśle związana z polityką Kremla – Stalin nie wysłał na paradę ani jednego żołnierza Armii Czerwonej, a komunistyczne władze w Warszawie nie chciały wyłamywać się z jego linii.
>>> Czytaj także: 21 kwietnia 1945 r. 2. Korpus Polski wyzwolił Bolonię <<<
Pominięcie polskich żołnierzy odbiło się szerokim echem. Weterani, emigranci i sympatycy Polski nie kryli rozczarowania. W brytyjskiej prasie i debacie publicznej wielokrotnie podnoszono głosy potępienia dla tej decyzji. Z perspektywy lat wielu historyków uznaje ją za symboliczne przypieczętowanie zdrady Jałty – moment, w którym Polska została oddana w ręce Sowietów, a jej lojalni sojusznicy zepchnięci na margines.