10 lutego 1910 roku w Warszawie urodził się Antoni Głowacki, jedyny Polak, który w trakcie II wojny światowej zestrzelił pięć niemieckich samolotów w ciągu jednego dnia zostając asem lotnictwa. 

W 1928 roku ukończył renomowaną szkołę techniczną Wawelberga i Rotwanda, co umożliwiło mu objęcie stanowiska kierownika laboratorium w warszawskiej fabryce Philipsa. Jednak to nie elektronika, lecz lotnictwo okazało się jego prawdziwą pasją.

W 1935 roku Głowacki został oficerem lotnictwa i rozpoczął służbę w Warszawie. W 1938 roku, po ukończeniu kursu instruktorskiego w Dęblinie, szkolił przyszłych pilotów, w tym takich asów jak Jan Zumbach.

II wojna światowa: od kampanii wrześniowej do Anglii

Podczas kampanii wrześniowej Głowacki służył jako zwiadowca w Warszawskiej Brygadzie Pancerno-Motorowej. Po klęsce Polski przedostał się do Rumunii, gdzie został internowany. Ucieczka z obozu umożliwiła mu dalszą podróż – drogą morską dotarł do Francji, a później, po jej upadku, do Anglii.

W Wielkiej Brytanii Antoni Głowacki został przydzielony do 501. Dywizjonu RAF, wyposażonego w myśliwce Hawker Hurricane. Już 15 lipca 1940 roku zestrzelił dwa niemieckie samoloty: bombowiec nurkujący Ju-87 Stuka oraz lekki bombowiec Do-215. Od tego momentu związał się na stałe ze swoim Hurricanem o kodzie SD-A VZ124, uważając go za szczęśliwy samolot.

Słynne pięć zestrzeleń w jeden dzień

Kulminacyjny moment jego kariery przypadł na 24 sierpnia 1940 roku, podczas Bitwy o Anglię. Tego dnia Głowacki zestrzelił pięć wrogich maszyn – trzy myśliwce Messerschmitt Bf 109 i dwa bombowce Junkers Ju-88. Dokonał tego podczas trzech startów, każdorazowo wracając na lotnisko, by uzupełnić paliwo i amunicję. W ciągu jednego dnia stał się asem myśliwskim, co było unikatowym osiągnięciem w historii polskiego lotnictwa.

Po latach tak wspominał tamte wydarzenia:

Podchodzi dowódca i pyta czy coś zestrzeliłem. Mówię, że jednego Junkersa 88 i jednego Messerschmitta 109. Z niedowierzaniem spogląda na mnie, ale mój sierżant – mechanik wtrąca się do rozmowy i zapewnia dowódcę, że widział zestrzelenie Junkersa koło Chatam i obserwował maszynę, chcąc zobaczyć pilota, to znaczy mnie, który zestrzelił tego Junkersa.

Za chwilę dołączają inni koledzy. Wszyscy są zmęczeni i brudni, ale szczęśliwi, że znów zrąbaliśmy kupę Niemców. Kilku kolegów potwierdza moje osiągnięcia w czasie powietrznej walki i teraz rozpromieniony dowódca gratuluje mi zestrzelenia pięciu niemieckich samolotów w ciągu jednego dnia.

Cztery dni później zestrzelił kolejnego Messerschmitta, ale sam również został ranny i przez pewien czas nie mógł brać udziału w walkach.

Dalsza służba i życie po wojnie

W listopadzie 1941 roku Głowacki dołączył do legendarnego Dywizjonu 303. Walczył na myśliwcach Supermarine Spitfire, uczestnicząc m.in. w walkach nad Dieppe. W kolejnych latach służył w dywizjonach 308. Krakowskim oraz 309. Ziemi Czerwińskiej, a wojnę zakończył w stopniu podpułkownika w 307. Dywizjonie Lwowskich Puchaczy.

Po wojnie, z obawy przed represjami komunistycznych władz w Polsce, osiedlił się w Nowej Zelandii. Tam pracował jako instruktor lotnictwa w siłach powietrznych, a później pilot cywilny. Odszedł na emeryturę w 1960 roku, a jego życie zakończyło się w 1980 roku w Wellington.

Dziedzictwo

Antoni Głowacki pozostaje jednym z najbardziej znanych polskich pilotów okresu II wojny światowej. Jego osiągnięcia – zwłaszcza pięć zestrzeleń w ciągu jednego dnia – są do dziś symbolem odwagi, determinacji i umiejętności polskich lotników w walce o wolność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W górę